Donald Tusk podczas spotkania z mieszkańcami Morąga pytany był o szanse młodych ludzi na własne mieszkanie.
Tusk zmienia zdanie ws. mieszkań
- Ja sobie zdaję sprawę szczególnie z cen. Te ceny w Polsce trochę wariują. Każda technika, jakiej staramy się użyć, np. obniżenie oprocentowania albo ta idea O proc. jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dla młodych, one przynoszą niestety bardzo szybko efekty też niepożądane, czyli wzrost ceny mieszkania - powiedział w niedzielę premier rządu.
- Im więcej państwo stara się zainwestować pieniędzy np. w tanie kredyty mieszkaniowe, tym częściej deweloperzy korzystają, czy rynek tak reaguje i metr kwadratowy w Warszawie jest tak samo drogi, jak w tych najdroższych stolicach europejskich. Staramy się tutaj logicznie, rozsądnie działać, żeby nie uzyskać efektu odwrotnego od założonego - dodał Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie sposób nie zauważyć, że aktualna narracja różni się od tej sprzed kilku miesięcy.
- Dlatego tak wielką wagę przywiązuję do tego programu Kredyt 0 proc. Bo widać dzisiaj wyraźnie, że bez prawdziwej możliwości wzięcia kredytu, bez narażania ludzi i rodzin na samowolne decyzje instytucji czy władzy, że nagle wszystko drożeje - czy to jest czynsz, czy to jest oprocentowanie kredytu - Kredyt 0 proc. to naprawdę realna szansa na mieszkanie dla młodszych - mówił Tusk w marcu 2023 r. na spotkaniu z wyborcami w Mińsku Mazowieckim.
To polityka, która spowoduje, że rzeczywiście mieszkanie będzie prawem, a nie towarem - przekonywał rok temu lider Platformy Obywatelskiej.
Spełnił się czarny scenariusz
Słowa Donalda Tuska odzwierciedlają to, o czym money.pl wielokrotnie już pisał i przed czym ostrzegali niektórzy eksperci: Bezpieczny Kredyt 2 proc. i obietnice kolejnych tanich kredytów spowodowały wzrost cen mieszkań.
"Ceny wzrosną nie tylko dla tych, którzy mogą uzyskać pomoc. Pójdą w górę dla wszystkich. Nieruchomości zdrożeją również dla tych, którzy będą składać wnioski o kredyt za dwa lub trzy lata. Największą korzyść odniosą więc ci, którzy załapią się na pierwsze transze pomocy" - pisał na money.pl Kamil Fejfer, dziennikarz freelancer, analityk rynku pracy i nierówności społecznych, związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
Chcąc za wszelką cenę załapać się na dopłaty państwa, zanim skończą się fundusze przewidziane w budżecie, Polacy licytują się o mieszkania lub decydują się na zakup w ciemno.
677 mln zł z 941 mln zł przewidzianych w przyszłorocznym budżecie na dopłaty do kredytu 2 proc. już zarezerwowano — ustalił w listopadzie ubiegłego roku money.pl.
Podbijanie cen to nie tylko pokłosie wyczerpującej się puli pieniędzy na dopłaty do bezpiecznego kredytu, ale też wyższej zdolności kredytowej i mocno przebranej oferty, szczególnie w dużych miastach.
Wyniki listopadowego monitoringu Metrohouse wskazują, że dostępność mieszkań w cenie do 600 tys. zł najbardziej spadła w największych metropoliach. W Warszawie mieszkań w tej cenie było w marcu 2023 r. 35 proc. – obecnie jest to 14 proc. Stolica jest jednocześnie miastem, w którym dostępność takich lokali jest najmniejsza.
Problem był także w tym, że napływ mieszkań na rynek był niewspółmiernie mniejszy niż wspominany popyt.
O proc. już nie dla wszystkich. Oto założenia rządowego programu
Choć Koalicja Obywatelska jeszcze w kampanii wyborczej obiecywała Kredyt 0 proc. na zakup mieszkania, to już po przejęciu władzy zrewidowała swoje plany.
Ministerstwo Rozwoju i Technologii przedstawiło założenia nowego rządowego programu, który ma wspomóc Polaków w nabyciu mieszkania. "Mieszkanie na start" zakłada m.in., że osoby i rodziny, których miesięczne dochody mieszczą się w określonych przez resort limitach, mogą otrzymać kredyt z preferencyjnym oprocentowaniem.
W przypadku gospodarstwa jedno- i dwuosobowego oprocentowanie ma wynieść 1,5 proc., w przypadku trzyosobowego - 1 proc., czteroosobowego - 0,5 proc., a pięcioosobowego - 0 proc.
Obiecane 0 procent dotyczy więc teraz tylko rodzin wielodzietnych.
Projekt przewiduje też dopłaty do spłat kredytów. Dla gospodarstwa 1-osobowego będzie to 200 tys. zł, dla 2-osobowego - 400 tys. zł, dla 3-osobowego - 450 tys. zł, dla 4-osobowego - 500 tys. zł, a dla 5-osobowego - 600 tys. zł. Program dopłat ma być rozłożony na 10 lat. Na jego realizację - jak wskazał minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman - przewidziano w budżecie na 2024 r. 500 mln zł.
"Nie powinniśmy dorzucać do pieca"
- Jak na każdym rynku musimy zrównać popyt z podażą, ale zwiększenie podaży na rynku nieruchomości nie jest takie proste. Jak wiadomo, liczba gruntów jest ograniczona, a same inwestycje trwają kilka lat. Trzeba budować mieszkania socjalne i społeczne, ale tego nie da się zrobić od razu - mówi w rozmowie z money.pl Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, ekonomista, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii i dyrektor zarządzający CoopTech Hub, a także wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego.
- Po stronie popytu nie powinniśmy dorzucać do pieca, np. tanimi kredytami z turbodoładowaniem. Trzeba też polityką rządu wygasić ten zły, spekulacyjny popyt. Jak? Np. podatkiem od pustostanów, czy od koncentracji mieszkań. Moim zdaniem podatek od koncentracji mieszkań powinien być płacony od trzech mieszkań wzwyż. Albo przyjąć takie rozwiązanie, że liczymy mieszkanie, w którym właściciel nieruchomości mieszka plus mieszkania dla każdego jego dziecka, powyżej tej liczby taki właściciel płaci już podatek. Sytuacja, w której ktoś ma 5, 10, 20, 50 mieszkań powoduje, że zaczyna się odtwarzać feudalizm. Ludzie żyją z renty ekonomicznej - dodaje Jan Oleszczuk-Zygmuntowski.