- Poproszę Arabię Saudyjską i OPEC (organizację zrzeszającą kraje, odpowiadające za niemal 40 proc. światowej produkcji ropy - przyp. red.) o obniżenie ceny ropy. Trzeba ją obniżyć. Trzeba zakończyć wojnę - mówił Trump w tracie forum ekonomicznego w Davos. - Jeśli cena spadnie, wojna Rosji z Ukrainą zakończy się natychmiast. Obecnie cena jest wystarczająco wysoka, by ta wojna mogła trwać. Trzeba obniżyć cenę ropy, trzeba zakończyć tę wojnę - deklarował.
To może nie być jednak takie łatwe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump zadowoli wszystkich?
Jak tłumaczy serwis Barrons, obecnie cena baryłki ropy typu Brent na światowych rynkach sięga 78 dol., a rosyjskiej ropy Urals - prawie 73 dol. Przy takim poziomie "Rosja zarabia wystarczająco wiele, aby utrzymać wojnę". Według danych Międzynarodowej Agencji Energii w zeszłym roku Rosja eksportowała dziennie ok. 7 mln baryłek i był to jeden z najgorszych wskaźników od kilku lat. Tylko w sierpniu przychody z eksportu spadły o 1,6 mld dolarów w porównaniu do lipca, osiągając poziom 15,3 mld dolarów. To jednak nadal gigantyczne pieniądze.
Cena baryłki musiałyby mocno spaść, żeby Rosjanie to odczuli. W 2024 r. średnia cena ropy Urals wynosiła 67-70 dol. - akurat tyle Rosjanie zakładali w swoim budżecie i dosyć nieźle na tym wyszli. Państwa G7 i UE wyznaczyły pułap cenowy na rosyjską ropę na 60 dol., ale dzięki rozbudowanej sieci floty cieni Moskwa trafiła na rynki zewnętrzne, pomijając ograniczenia - tłumaczy w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Ekspert wyjaśnia, że koszty wydobycia ropy w Rosji są niskie i sięgają w głównych złożach 15 dol. za baryłkę. Żeby Kreml odczuł na własnej skórze tąpnięcie na rynku ropy, cena baryłki musiałaby spaść do 30-40 dol.
- Obniżenie ceny do 50 dol. niewiele zmieni. Ponadto jeśli Saudowie obniżą ceny, to Amerykanie też muszą, a sprzedają ją do Europy. Czy to byłoby działanie w interesie USA, o czym tak często mówi Trump? Rozumiem jego intencje, wysyła dobry sygnał, bo wie, że jednym z najważniejszych elementów rosyjskiej stabilności są dochody z sektora naftowego. Nie jestem jednak przekonany, czy uda mu się znaleźć rozwiązanie, które wszystkich usatysfakcjonuje – ocenia dr Kardaś.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że Trump jest zdeterminowany i nieobliczalny w sposobie działania, więc może w różny sposób naciskać lub kusić Arabię Saudyjską. Ale z drugiej strony Rosja od 2016 r. współpracuje z krajami OPEC (do których zalicza się również Arabia Saudyjska) w ramach OPEC+ i dobrze na tym wychodzi.
- W 2020 r. podczas COVID-u Rosja i Arabia Saudyjska weszły w konflikt cenowy, ale wycofano się z niego po kilku tygodniach. Nie opłaciło im się to - dodaje dr Kardaś.
Oba kraje ogłosiły, że zaleją rynek ropą, żeby zwiększyć swoje wpływy. Ceny załamały się i w kwietniu 2020 roku sięgały 30 dol. za baryłkę. W efekcie członkowie kartelu OPEC+ zgodzili się ograniczyć wydobycie ropy, żeby podnieść ceny. Od tego czasu ani razu nie zbliżyły się już one do 30 dol.
Rosyjska ropa w UE. Jest śledztwo
Trump włoży kij w szprychy OPEC?
- Ceny ropy naftowej były ostatnio bardzo niestabilne (we wrześniu 2024 roku spadły nieco poniżej 70 dol., a w styczniu 2025 przekraczały nawet 80 dol. - przyp. red). Jeśli OPEC przystanie na żądania Trumpa, ceny tego surowca jeszcze bardziej spadną. Grupa będzie jednak niechętna na takie działanie, gdyż cena ropy już znajduje się poniżej założeń większości członków OPEC, którzy potrzebują surowca do sfinansowania własnych budżetów - ocenia Leo Mariani, analityk Roth MKM, cytowany przez Barrons.
Filip Rudnik, analityk w Zespole Rosyjskim Ośrodka Studiów Wschodnich, zwraca uwagę, że groźby Trumpa dotyczące obniżenia cen ropy oraz nałożenia sankcji na Rosję, jeśli ta nie zakończy wojny w Ukrainie, mają wywołać poruszenie wśród elit.
Rosyjscy eksperci przypominają, że Trump w przeszłości też groził uderzeniem w rynek ropy, ale doprowadzało to jedynie do krótkoterminowych obniżek cen, tak jak teraz. Niemniej Kreml robi dobrą minę do złej gry, bo boi się zwiększonego wydobycia w innych krajach, szczególnie spoza OPEC. Więcej ropy już wydobywają Kanadyjczycy czy Brazylijczycy, a to wpływa na wojenny budżet - tłumaczy w rozmowie z money.pl Rudnik.
Jego zdaniem Trump chce także włożyć kij w szprychy OPEC i wzniecić konflikty, które już tam występują. - Moskwa ma dobre relacje z dworem Saudów, ale w 2023 r. pojawiły się zgrzyty. Rosja oszukiwała kartel OPEC, wydobywając o wiele więcej ropy, niż się zobowiązała, co bezpośrednio uderzało w Saudów, bo na tym tracili. Trump może to wykorzystać - dodaje Rudnik.
"Fantastyczny człowiek"
Trump nie ukrywa bliskich kontaktów z Saudami. W 2017 r. to Arabia Saudyjska była pierwszym celem jego zagranicznej wizyty po objęciu urzędu w pierwszej kadencji, chociaż zwyczajowo prezydenci USA udają się do Wielkiej Brytanii.
- Zgodzili się kupić nasze produkty o wartości 450 mld dol. - przypomniał kilka dni temu Trump, wspominając tamtą wizytę. Z tej kwoty 110 mld dol. Saudowie mieli przeznaczyć na amerykańską broń, m.in. śmigłowce Black Hawk.
Teraz z dworu Saudów popłynie jeszcze szersza rzeka pieniędzy. Następca tronu książę Mohammed ibn Salman potwierdził, że królestwo zamierza w ciągu najbliższych czterech lat rozszerzyć inwestycje i wymianę handlową ze Stanami Zjednoczonymi o 600 mld dol., "a potencjalnie nawet więcej".
- Będę zwracał się do następcy tronu, który jest zresztą fantastycznym człowiekiem, żeby to zaokrąglić do biliona - rzucił Trump w trakcie wystąpienia w Davos. Właśnie po tej deklaracji wspomniał o obniżeniu cen ropy przez Saudów i OPEC.
Trump w relacjach z Saudami czuje się komfortowo. Przed objęciem urzędu w 2017 r. Trump Organisation - konglomerat międzynarodowy zajmujący się prywatnymi inwestycjami w ramach 500 podmiotów gospodarczych, którym obecnie zarządzają synowie polityka - podpisał umowę związaną z projektem luksusowego wieżowca w Arabii Saudyjskiej. Natomiast w 2024 r. zapowiedziano budowę dwóch wieżowców Trump Tower - w Dżuddzie oraz Rijadzie.
Jeszcze w 2001 r. Trump sprzedał Arabii Saudyjskiej za 4,5 mln dol. całe 45. piętro w Trump Tower w Nowym Jorku. Saudowie mają też zainwestować 2 mld dol. w nieruchomości Jareda Kushnera, zięcia Trumpa, w Serbii i Albanii.
Należy oczekiwać dużego ocieplenia w stosunkach arabsko-amerykańskich po powrocie Trumpa do Białego Domu. Poprzedni prezydent Joe Biden oskarżał Saudów o morderstwo saudyjskiego korespondenta Dżamala Chaszukdżiego, którego zwłoki poćwiartowano w saudyjskim konsulacie w Stambule. To nie zostało dobrze odebrane przez Saudów
Amerykanie po tej zbrodni nałożyli sankcje na 17 Saudyjczyków, którzy mieli być zamieszani w zabójstwo, ale oszczędzili księcia koronnego i premiera Mohammeda ibn Salmana, bo - jak stwierdził Biden - Amerykanie nie mogą ukarać przywódców krajów sojuszniczych. A do takich, również za Bidena, zaliczała się Arabia Saudyjska.
- Druga kadencja Trumpa z pewnością będzie inną prezydenturą. Jest lepiej przygotowany, ma świadomość ograniczeń systemowych, ale byłbym ostrożny w przyjmowaniu jego deklaracji. W pierwszej kadencji też prowadził retorykę szybkich i spektakularnych akcji. Rozmawiał z Kim Dzong Unem, ale nic nie osiągnął. Nie wykluczam jednak, że Trump będzie czymś kusić Saudów, biorąc pod uwagę ich wzajemne kontakty - ocenia dr Kardaś.
Co zrobi Kreml?
Saudowie potrzebują jednak pieniędzy z ropy na realizację megaprojektów w ramach strategii rozwoju kraju Vision 2030. Saudowie budują m.in. nowe supermiasto NEOM oraz park rozrywki Qiddiya. Prowadzą też transformację energetyczną zakładającą, że do 2030 r. 50 proc. energii będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Arabowie są zadowoleni z powrotu Trumpa, czemu wyraz dał w Davos saudyjski minister finansów Mohammed Al-Jadaan, podkreślający istniejące silne więzi gospodarcze i dyplomatyczne między Rijadem i Waszyngtonem. Mówił też o "wielkich reformach ekonomicznych" oraz "dobrobycie", w którym Saudowie chcą uczestniczyć.
- Trump wycofał się z porozumienia klimatycznego, co Saudowie przyjęli z zadowoleniem. Nikt nie będzie naciskać na nich, żeby ograniczyli emisję CO2 przy wydobyciu ropy. Jednak myślę, że na deklaracje o obniżce cen spojrzą realistycznie - uważa dr Kardaś.
Wszystkiemu przygląda się Moskwa. Kreml już może planować, w jaki sposób mógłby odpowiedzieć na ewentualne zacieśnienie współpracy między USA i Saudami.
- Nie zareagowali, gdy Biden na pożegnanie uderzył sankcjami w ponad 100 statków z floty cienia. Kreml może jednak odpowiedzieć, wpływając na eksport wzbogaconego uranu do USA. Amerykańskie reaktory jądrowe korzystają z łańcucha dostaw Rosatomu. Na pewno posiadają rezerwy paliwowe, ale musieliby kombinować - podsumowuje Rudnik.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl