Przez lata toczyła się gra o kilkaset złotych między Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej a grupą 140 tys. kobiet, które urodziły się w 1953 roku. Straciły bowiem na zmieniających się przepisach.
W środę Trybunał Konstytucyjny uznał, że kilka lat temu państwo je po prostu naciągnęło. Przepisy zostały zmienione tak, że tysiące osób straciły. Wyrok otwiera im szanse na nowe świadczenia. Każda z zainteresowanych będzie jednak musiała złożyć wniosek do ZUS o ponowne przeliczenie emerytury. Zakład tymczasem zapewnia, że już analizuje wyrok i będzie informował o procedurze przyjmowania wniosków.
Jak wynika z informacji money.pl, Zakład Ubezpieczeń Społecznych już rozpoczął wewnętrzne przygotowania.
- Z uwagą śledziliśmy prace Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie, wyrok oczywiście jest nam znany. Analizujemy sprawę. O wszystkim będziemy informować w momencie, gdy cała treść wyroku zostanie oficjalnie opublikowana. Jeszcze się to nie stało, więc nie możemy wyprzedzać faktów - mówi money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
O co chodzi?
140 tys. to więcej niż mają mieszkańców takie miasta, jak Ruda Śląska, Rybnik, Zielona Góra, Tychy czy Gorzów Wielkopolski. Panie, które urodziły się w 1953 roku - i zdecydowały się przed 2013 rokiem na wcześniejszą emeryturę - straciły po kilkaset złotych.
Dla tej grupy kobiet ta decyzja była błędem. Zostały bowiem pozbawione możliwości korzystnego przeliczenia świadczeń. Po zmianach w prawie (tych zakwestionowanych teraz przez TK) mogły co prawda "przeskoczyć" z emerytury wcześniejszej na klasyczną, ale ZUS potrącał z ich kapitału emerytalnego kwoty już wypłacone. Tym samym wyliczano im mniej niż przed zmianą przepisów.
Emerytury dla matek. ZUS wydał pierwsze decyzje
Kobiety trafiły w prawną dziurę: wcześniejsze roczniki nie miały tego problemu, późniejsze też, bo ograniczono zakres wcześniejszych emerytur. Dziś emerytura wcześniejsza jest dostępna dla wąskiej grupy osób. Wcześniej wystarczyło 30 lat pracy i osiągnięcie 55 lat.
Od 2013 roku do kolejnych premierów i ministrów pracy i polityki społecznej trafiały w tej sprawie petycje. Emerytki prosiły, by zmienić przepisy. Kolejne ministerstwa jednak na to się nie zdecydowały. Zrobił to Trybunał Konstytucyjny. A w sprawę był zaangażowany dr Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
Trybunał Konstytucyjny uznał, że żadna z pań nie mogła być świadoma, że lada chwila zmienią się przepisy, a wcześniejsza emerytura tak bardzo im się nie opłaci. Trybunał uznał, że to podważa zaufanie do państwa. Jednocześnie wskazał, że wystarczyło wprowadzić przepisy przejściowe. Tych zabrakło, pojawił się problem.
Wyrok jest, na zmiany trzeba czekać
Dla ZUS wyrok to problem organizacyjny, dla Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej - finansowy. Średnio każda ze 140 tys. kobiet będzie mogła wnioskować o podwyżkę emerytury o blisko 500-600 zł. Ministerstwo szacuje, że zmiana może kosztować do 1 mld zł w ciągu roku. Kwota ta pojawia się w dokumentach, do których dotarła Polska Agencja Prasowa.
Pojawia się jednak pytanie: kiedy ruszyć z wnioskami i na jakich zasadach kobiety zyskają większe pieniądze?
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie odpowiedziało na pytania money.pl. Resort w trakcie całego procesu bronił obowiązujących rozwiązań. I nie jest to dziwne - wyrok Trybunału oznacza dodatkowe koszty. - Zajęcie stanowiska w niniejszej sprawie przez MRPiPS nie jest możliwe bez wcześniejszego zapoznania się z pisemnym uzasadnieniem wyroku - informuje biuro prasowe resortu.
Stanowisko resortu jest kluczowe: w tej chwili nie ma bowiem pewności, czy ZUS powinien wypłacać również środki za ubiegłe lata czy zmienić tylko przyszłe świadczenia. Od tego zależy, czy armia kobiet-emerytek otrzymałaby spory zastrzyk finansowy na wstępie.
W ZUS już trwa analiza - komu i w jaki sposób należałoby zmienić emeryturę. Z pewnością nie stanie się to automatycznie, gdyż wiele kobiet zdecydowało się na przykład na walkę o emeryturę w sądzie. - Mogę podkreślić jeszcze raz, że analizujemy sprawę. Do każdej zainteresowanej osoby w odpowiednim czasie dotrze informacja. Na salach obsługi będą przygotowani doradcy, informacje pojawią się na stronach internetowych ZUS - przekonuje Wojciech Andrusiewicz.