- Monety w jakiś sposób błędnie wybite podczas produkcji, np. z przesuniętym stemplem, orłem do góry nogami, takie rzeczy też się przekładają na cenę i to dość wyraźnie. Zamiast zwykłej monety mamy pieniądz za kilkadziesiąt lub kilkaset złotych. Najdroższy "destrukt" jaki mieliśmy, to była uszkodzona 2-złotówka. Podkładka montażowa wpadła pod stempel, została wmontowana, taka moneta wystawiona na aukcję osiągnęła cenę 2,5 tys zł - mówił w programie "Money. To się liczy" Damian Marciniak z Gabinetu Numizmatycznego.