Autostrada A2 to bez wątpienia już teraz jedna z najważniejszych dróg w Polsce. Na znaczeniu, również w kwestii bezpieczeństwa państwa, zyska po wydłużeniu jej do wsi Kukuryki na Lubelszczyźnie, gdzie znajduje się polsko-białoruskie przejście graniczne.
Trasa powstaje głównie w nowym śladzie. Z reguły oznacza to mniejsze utrudnienia niż np. w przypadku przebudowy starej "krajówki" na drogę szybkiego ruchu, gdy prace prowadzone są równolegle z ruchem drogowym. Nie jest jednak tak, że problemów nie ma wcale, czego dowodzi sprawa rolników z gminy Zbuczyn w powiecie siedleckim, którą nagłośnił "Tygodnik Poradnik Rolniczy".
Sprawa dotyczy odcinka autostrady A2 Siedlce Południe - Malinowiec (18,75 km), na której zaprojektowanie i budowę Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wyda ok. 700 mln zł. Lokalni rolnicy twierdzą jednak, że przygotowując inwestycję, inwestor zapomniał o ich potrzebach, albo potraktował je po macoszemu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Autostrada A2 spowoduje problemy
Sprawa z perspektywy wielomilionowej inwestycji może wydawać się błaha, ale dla lokalnych mieszkańców to dramat. Jak wyjaśnia w rozmowie z money.pl Marek Skwierczyński, sołtys wsi Rzążew niedaleko Siedlec, autostrada całkowicie odetnie od pól po drugiej stronie trasy sześciu rolników. We wsi mieszka ok. 200 osób.
- Nam już siły brakuje, aby to wszystko pokonywać. Ręce opadają - mówi Skwierczyński, zajmujący się na co dzień produkcją rolną. Zakończenie budowy oznaczać będzie dla niego utratę możliwości dojazdu do 1,8 ha z ok. 25 ha, które uprawia.
W podobnej sytuacji jest jego sąsiad Remigiusz Borkowski. - Na terenie pozbawionym dojazdu mam niecałe 2 ha ziemi. Dla mojego niewielkiego gospodarstwa taki areał ma spore znaczenie. Rozwijam produkcję żywca wołowego i każdy kawałek ziemi jest dla mnie ważny - stwierdził w rozmowie z "TGP".
Most, którego nie ma...
Sołtys Rzążewa wyjaśnia w rozmowie z money.pl, że dotychczasowy dojazd "połknęła" budowana autostrada. Rolnicy na razie korzystają z drogi serwisowej dla budowlańców, ale na odcinku przed polami różnica między przepustami w dwumetrowym rowie a poziomem pól jest zbyt duża. Od mniej więcej pół roku dojazd jest niemożliwy. Dlatego rolnicy są skazani na lokalną solidarność. Gospodarze udostępniają nawzajem swoje ziemie uprawne, służące po części za drogi dojazdowe.
"Gdy przyjechałem, aby przyjrzeć się tej budowlanej farsie, akurat na jednym z pól rolnik siał zboże. Ponieważ nie mógł dojechać bezpośrednio do pola, worki z ziarnem dźwigał przez mini-mostek wybudowany w rowie" - pisze autor artykułu w "TPG".
Jak mówi Skwierczyński, wykonawca obiecał rychły koniec utrudnień. O wiele poważniejszy jest jednak problem dojazdu po ziemi po zakończeniu budowy A2, gdy wspomniana "serwisówka" zostanie zamknięta. Okazuje się, że na zaplanowanej drodze dojazdowej nie ma mostu przez rzekę, która według projektu istnieje tam od dawna.
... i nigdy nie było
- Nikt najwyraźniej nie był na miejscu i nie sprawdził, czy most faktycznie jest. A jego nie ma. Do tego najstarsi mieszkańcy nie pamiętają, aby kiedykolwiek był - zaznacza sołtys Rzążewa.
Co więcej, budowa brakującego mostu nie została uwzględniona w planie inwestycji, ponieważ według projektu infrastruktura istnieje. Budowa konstrukcji wymaga oczywiście dodatkowych pieniędzy, ale też czasu - przygotowanie inwestycji zajęłoby blisko rok. Jak informuje nas Urząd Gminy Zbuczyn, na razie nic w tym kierunku się nie dzieje.
- Za rok wykonawcy może już nie być, a my zostaniemy bez dostępu do pól - martwi się Skwierczyński. - Pewnie będzie trzeba zasadzić tam las i samemu zrobić drewniane kładki, aby chociaż raz w roku tam dojechać po działkach innych właścicieli - dodaje.
Rolnicy interweniują w tej sprawie od ponad dwóch lat. Na razie bez większego efektu. Gmina Zbuczyn deklaruje uporządkowanie zaplanowanej drogi do pól, która de facto nie była użytkowana od kilkudziesięciu lat. Warunkiem jest budowa brakującego mostu.
GDDKiA szuka rozwiązania
Sytuacja lokalnych rolników sprawia, że oprócz typowych dla prac drogowych problemów, jak gigantyczne ilości pyłu opadające na ich uprawy, mogą spodziewać się dalszych opóźnień inwestycji. Pierwotny termin otwarcia A2 na odcinku Siedlce Południe - Malinowiec nie zostanie dotrzymany. Opóźnienia mają swoje źródło w problemach z działalnością instytucji zaangażowanych w budowę autostrady, jeszcze z czasów pandemii.
- Po otrzymanych zgłoszeniach m.in. od mieszkańców Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zwróciła się do wykonawcy z prośbą o wyjaśnienia. Korespondencja pomiędzy GDDKiA a wykonawcą oraz osobami zainteresowanymi sprawą prowadzona jest od kwietnia 2022 r. - informuje Ewa Jasińska z GDDKiA w odpowiedzi na pytania money.pl.
I dodaje: - Inwestor wspólnie z wykonawcą oraz w porozumieniu z Urzędem Gminy Zbuczyn podjął działania mające na celu zapewnienie dojazdu do nieruchomości. Obecnie trwa uzgadnianie dokumentacji projektowej pomiędzy Wykonawcą a Biurem Projektowym.
Zgodnie z umową, którą warszawski oddział GDDKiA podpisał z firmą Strabag, trasa powinna być oddana do użytku 14 lipca 2024 r. Warto jednak zwrócić uwagę, że spółka prawie 1,5 roku - od stycznia 2022 r. do maja 2023 r. - czekała na zezwolenie o realizacji inwestycji drogowej.
Z ostatniego raportu z placu budowy wynika, że wykonano nieco ponad 41 proc. zaplanowanych prac. Wykonawca nie zakończył jeszcze np. prac ziemnych. W niektórych miejscach badania prowadzą także archeolodzy. Tymczasem, żeby iść zgodnie z przyjętym harmonogramem, inwestycja powinna być zrealizowana w przeszło 80 proc.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl