Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Rozważmy taką oto sytuację: mamy dwóch pracowników wykonujących te same zadania. Obaj są kasjerami, skanują produkty, wykładają je na półki, pracują zbliżoną liczbę godzin, wszystko to wymaga od nich mniej więcej tyle samo energii. Jeden z nich zarabia niemal 2000 euro, a drugi równowartość niecałych 400 euro. Co ich różni? Zdolności? Pracowitość? Inteligencja? Otóż jedyną zmienną wyjaśniającą różnicę w zarobkach jest kraj, w którym się urodzili i w którym pracują. Pierwszy z nich jest Niemcem, a drugi Bułgarem.
Tak, to prawda, że realna różnica w płacach nie wynosi 5:1. W Niemczech spora część produktów i niemal wszystkie usługi są droższe niż w Bułgarii. Dlatego ekonomiści stworzyli umowną walutę PPS (Purchasing Power Standard, standard siły nabywczej). Jest ona używana przez Eurostat do porównywania poziomu płac między europejskimi krajami. Teoretycznie za 1 PPS można nabyć tyle samo produktów i usług w różnych krajach wspólnoty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy spojrzymy na wyżej wymienione płace wyrażone w PPS, to różnica między niemieckim i bułgarskim pracownikiem sklepu okazuje się znacząco mniejsza. Niemiec w styczniu 2023 roku zarabiał niemal 1850 PPS, Bułgar zaś 720 PPS. Ale nawet po tej korekcie niemiecki ekspedient może za swoją wypłatę kupić dwa i pół razy więcej towarów i usług niż bułgarski. Ba, Bułgar, który przeprowadza się do Niemiec, aby pracować w bardzo zbliżonej pracy, może niemal z dnia na dzień otrzymać 150-proc. podwyżkę.
Jeśli chodzi o nasze zarobki, to najważniejszym czynnikiem, które na nie wpływa, jest więc fart lub pech dotyczący miejsca urodzenia. Niektórzy mają z tego powodu ogromną premię w porównaniu z globalną średnią, a inni mają – no cóż – przekichane. To nie wasze zasługi, ale miejsce urodzenia miało największy wpływ na to, jak wam się żyje.
Inteligencja a wysokość pensji
No dobrze – powie część z was – ale jeśli ograniczymy się do konkretnego kraju, to różnice w dochodach w dużej mierze będą już wynikiem głównie zdolności i pracowitości. Prawdą jest, że w takim przypadku istotność tych dwóch cech będzie zyskiwać na znaczeniu w porównaniu z pozostałymi zmiennymi (choć ciągle o wiele większe szanse na ekonomiczny sukces ma osoba urodzona w największym mieście niż ta, która przyszła na świat w przygranicznej wiosce). Ale to nie znaczy, że pozostałe czynniki nie odgrywają roli.
A co ze związkiem między inteligencją a wysokością pensji? W mediach jakiś czas temu omawiana była praca naukowa, której autorami są Marc Keuschnigg, Arnout van de Rijt i Thijs Bol. Trzej badacze społeczni wzięli pod lupę zdolności poznawcze i zarobki prawie 60 tysięcy szwedzkich mężczyzn. Źródłem danych były testy kwalifikacyjne do armii, które rekruci przechodzili w wieku 18-19 lat od początku lat 70. do końcówki lat 90.
Do jakich wniosków doszli naukowcy? Że kompetencje intelektualne były skorelowane z zarobkami. Silny związek tych pierwszych z płacami był obserwowalny do poziomu mniej więcej 600 tys. koron, czyli około 250-270 tys. zł rocznego dochodu. Później natomiast ten statystyczny związek się "wypłaszczał", czyli wpływ inteligencji na zarobki malał.
Z kolei dla 3 proc. najzamożniejszych Szwedów (próg wejścia do tej grupy to 800 tys. koron, czyli około 335-360 tys. zł) relacja zaczynała się nawet odwracać. Najzamożniejsi z owej grupy krezusów mogli być nawet nieco mniej inteligentni niż ci, którzy znajdowali się "na progu wejścia" do tego elitarnego grona.
No dobrze, ale jeśli to nie inteligencja odgrywa najważniejszą rolę w przypadku tych kilku procent najbogatszych, to co było kluczowe? Wstrzymajmy się jeszcze chwilę z odpowiedzią na to pytanie. Pozostańmy przy związku inteligencji i dochodów.
Richard E. Nisbett, jeden ze światowej rangi ekspertów w dziedzinie badania inteligencji, w książce "Inteligencja. Sposoby oddziaływania na IQ" przytacza amerykańskie badania, których autor porównywał ze sobą dochody szczególnie dobranych par bliźniąt. Jedno z rodzeństwa miało IQ mieszczące się w normie (między 90 a 109 punktów), a drugie wykraczało poza normę. Miało iloraz inteligencji wysoki (110-119) lub bardzo wysoki (powyżej 120) albo przeciwnie: niski (80-90 punktów) lub bardzo niski (poniżej 80 punktów IQ). Z analizy zostały usunięte osoby wychowujące się w najbiedniejszych rodzinach, ponieważ zła kondycja materialna silnie zaburza wyniki tego typu badań.
Co się okazało? To samo, co w przypadku badania szwedzkiego: istnieje bardzo wyraźny związek między IQ a zarobkami. Osoby o bardzo wysokim IQ zarabiały o jedną trzecią więcej od rodzeństwa mieszczącego się w normie. Natomiast brat czy siostra o bardzo niskim poziomie inteligencji zarabiali niecałą połowę tego, ile ich rodzeństwo, którego IQ mieściło się w normie.
Mało tego, Nisbett pisze, że IQ pozwala przewidzieć również liczbę nieślubnych dzieci (osoby z wyższym IQ mają zauważalnie mniej nieślubnych dzieci). Przynajmniej tak było w Stanach Zjednoczonych w latach 90.
Związek między majątkiem dziecka a majątkiem rodziców
Trudno te różnice zrzucać na odmienne wychowanie. Mieliśmy przecież do czynienia z rodzeństwami, a więc z osobami wychowywanymi przez tych samych ludzi w tych samych domach, z podobnym wyjściowym kapitałem kulturowym i ekonomicznym.
W 2019 r. zmyślne badanie przeprowadzili Kaveh Majlesi, Paul J. Devereux, Petter Lundborg i Sandra Black. Przyglądali się związkowi majątków dzieci adoptowanych z majątkami ich rodziców: biologicznych oraz adopcyjnych (operowali na danych ze Szwecji). Stwierdzili, że "zamożność rodziców i ich dzieci jest silnie skorelowana, ale niewiele wiadomo na temat znaczenia czynników genetycznych i środowiskowych w tym procesie".
Związek między majątkiem dziecka a majątkiem rodziców adopcyjnych jest silniejszy niż związek z majątkiem rodziców biologicznych. Przekazywanie bogactwa wynika przede wszystkim z czynników środowiskowych, a nie z faktu, że dzieci bogatych rodziców są z natury bardziej utalentowane – tak podsumowała wyniki swoich dociekań czwórka badaczy.
Dzieci bogatych rodziców są bogate przede wszystkim dlatego, że miały bogatych rodziców, a nie dlatego, że odziedziczyły wyjątkowe talenty. Biologia może natomiast mieć większy wpływ niż wychowanie wtedy, gdy analizujemy dochody, lecz nie w przypadku majątku.
Dlaczego zamożni rodzice mają zamożne dzieci
Uprzywilejowanie pewnych środowisk widać nie tylko, jeśli chodzi o majątki. Ma ono także istotny wpływ na okres poszukiwania pracy. Badanie z Wielkiej Brytanii pokazało, że pracownicy, których rodzice należą do1/5 najlepiej zarabiających w populacji, po utracie pracy pozostają bez płatnego zajęcia około połowę krócej niż osoby, których rodzice sytuują się w najbiedniejszej 1/5 społeczeństwa.
Brytyjska organizacja non profit Institute for Fiscal Studies, zajmująca się analizami polityk publicznych i podatkowych, opublikowała w 2021 r. raport pod wiele mówiącym tytułem: "Dlaczego zamożni rodzice mają zamożne dzieci". Możemy w nim przeczytać, że osoby urodzone w latach 70. i 80., których rodzice należeli do 1/5 najzamożniejszych Brytyjczyków, w wieku 30 lat miały średni majątek w wysokości 100 tys. funtów. Ich rówieśnicy - dzieci rodziców z najbiedniejszej 1/5 społeczeństwa - dysponowały majątkami o średniej wysokości niecałych 20 tys. funtów.
Ogromna większość różnicy majątkowej stanowiła wartość nieruchomości po uwzględnieniu kredytu. Zamożni rodzice kupowali po prostu dzieciom domy i mieszkania, które były nie tylko zabezpieczeniem finansowym, ale również odciążały ich budżety domowe z kosztów wynajmu.
To teraz możemy wrócić do kwestii zasygnalizowanej na początku. Dlaczego w przypadku najzamożniejszych osób inteligencja przestaje grać najważniejszą rolę? Przypomnijmy – o tym właśnie mówiły szwedzkie badania: w grupie kilku procent najbogatszych to nie kompetencje intelektualne wpływały na dodatkowe dochody. Co więc decyduje o ich fortunach? Zwykły fart.
Do pewnego stopnia rzeczywiście liczą się: nasza praca, inteligencja, spryt oraz oczywiście klasowy background. Ale później główną rolę zaczynają odgrywać np. takie czynniki jak to, czy dana firma odniesie sukces, czy będzie popyt na jej usługi i czy będzie on na tyle duży, żeby przynieść naprawdę wysokie zarobki jej założycielom. Tego nigdy nie da się w pełni przewidzieć. Jeśli chodzi o wielkie fortuny, to wszystkie one powstały w pewnym sensie przypadkiem.
Autorem jest Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"