Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Losik
Jacek Losik
|
aktualizacja

"Będziemy wiercić". Oto co może się stać, gdy Trump dowiezie obietnicę

Podziel się:

Jedną z najważniejszych, a dla amerykańskich wyborców wręcz kluczową, obietnicą Donalda Trumpa były niższe ceny paliw w USA, które mają być skutkiem wzrostu wydobycia ropy. Słynne hasło "będziemy wiercić" polityk powtórzył po zaprzysiężeniu. Czy to oznacza zmiany dla kierowców również w Polsce?

"Będziemy wiercić". Oto co może się stać, gdy Trump dowiezie obietnicę
Donald Trump rozpoczął pracę jako 47. prezydent USA (PAP, JIM LO SCALZO / POOL)

Donald Trump w poniedziałek (20 stycznia) drugi raz wprowadził się do Białego Domu. Jako zaprzysiężony 47. prezydent Stanów Zjednoczonych powtórzył obietnicę wyborczą dotyczącą cen paliw w USA. - Mamy największą ilość ropy i gazu wśród wszystkich krajów na Ziemi. Będziemy korzystać z nich. Ceny spadną. Zapełnimy nasze strategiczne rezerwy aż pod sam korek. I będziemy eksportować naszą energię na cały świat - zapowiedział republikanin.

- Ogłaszam krajowy stan awaryjny w zakresie energetyki. Będziemy wiercić - stwierdził Donald Trump. - Będziemy znów krajem bogatym. To płynne złoto nam w tym pomoże. Zakończymy nowy zielony ład - dodał.

Jeśli dowiezie obietnicę, to jej skutki będą odczuwalne nie tylko dla portfeli kierowców w USA. - W podstawowym scenariuszu, ale z dużą dozą niepewności zakłada się, że ropa w tym roku będzie tańsza i znajdzie się w przedziale 60-70 dolarów. Jest szansa, że ceny paliw na stacjach w Polsce znajdą się delikatnie poniżej 6 zł, ale to też zależy od tego, jak zachowa się polska waluta - mówi money.pl Dawid Czopek, ekspert rynku paliw i zarzadzający Polaris FIZ.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Trafili na żyłę złota! 70 mln zł rocznie na publikacji ogłoszeń! - Piotr Nowosielski w Biznes Klasie

Ceny paliw od zawsze w centrum kampanii w USA

Ta obietnica Donalda Trumpa, jak wyjaśniał w rozmowie z money.pl Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset, była jedną z najważniejszych, o ile nie kluczową dla amerykańskich wyborców.

Amerykanie dużo jeżdżą i dla nich cena za galon jest niezwykle ważna, bo ma od razu wpływ na budżet domowy. Jak nie wydadzą pieniędzy na benzynę, to mogą wydać na coś innego, po prostu czują się bogatsiwyjaśniał Drozdowski dwa dni przed wyborami.

Co więcej, większym wydobyciem i drastycznym obniżeniem cen ropy na świecie Donald Trump straszył też Władimira Putina, żeby skłonić dyktatora do rozmów pokojowych z Kijowem. To w końcu sprzedaż ropy jest - nomen omen - głównym paliwem rosyjskiej machiny wojennej walczącej na Ukrainie. A przynajmniej w kampanii mówił wyborcom, że wybrałby tę drogę zamiast bolesnych dla wszystkich sankcji.

Upieczenie tych dwóch pieczeni na jednym ogniu może jednak nie udać się do końca, a na pewno nie tak szybko - twierdzą eksperci. Znów wiele do powiedzenia będzie miał tutaj Bliski Wschód, a nie chodzi wcale o sytuację w Strefie Gazy.

Będą wiercić w USA

Rynki ropy na zaprzysiężenie Donalda Trumpa zareagowały obniżkami. Z perspektywy kierowców to dobra informacja, zważywszy ostatnie drastyczne wzrosty po nałożeniu dotkliwych sankcji USA na tzw. flotę cieni, którą Rosja nielegalnie transportuje ropę, omijając sankcje.

Cena baryłki West Texas Intermediate we wtorek rano czasu środkowoeuropejskiego w dostawach na luty spadła na Nowojorskiej Giełdzie Towarowej (NYSE) o 0,82 proc. do 77,24 dol., a ropy Brent na Intercontinental Exchange Inc (ICE) na marzec - o 0,26 dol. do 79,94 dol.

"Zawieszenie broni w Gazie oraz brak ostrej retoryki Trumpa w stosunku do państw arabskich czy Rosji w trakcie przemówienia po zaprzysiężeniu zapoczątkowało sporą korektę na rynku ropy naftowej. Cena baryłki ropy WTI spadła z okolic 80 dol. za baryłkę do poziomu 75 dol. za baryłkę, uwzględniając ostatnie ujemne rolowanie kontraktów terminowych" - zauważa Michał Stajniak, CFA, wicedyrektor Działu Analiz XTB w komentarzu dla money.pl.

To jednak nie koniec spadków, jak twierdzą eksperci. Kilka dni przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa Amerykańska Administracja Informacji Energetycznej (EIA) podała, że w 2025 r. średnia cena baryłki ropy Brent wyniesie 74 dol., a w 2024 r. wynosiła 81 dol. Z kolei w 2026 r. ma to być 66 dol.

EIA spodziewa się, że wzrost globalnej produkcji ropy naftowej przewyższy globalny popyt na produkty ropopochodne, co spowoduje spadek cen ropy naftowej do 2026 r. Wzrost produkcji spodziewany jest zarówno globalnie, jak i w USA.

Agencja podaje, że produkcja ropy naftowej w Stanach osiągnęła swój rekordowy poziom (13,2 mln baryłek dziennie) w 2024 r. Dalej prognozuje, że w 2025 r. wzrośnie do średnio 13,5 mln, a w 2026 r. do 13,6 mln.

Obietnica nie taka łatwa do realizacji

Dawid Czopek podkreśla, że postawienie na to, co zrobi Donald Trump, jest dość ryzykowne, ale faktycznie przewiduje wzrost wydobycia, chociaż nie takiego, które w znaczący sposób wpłynie na rynek.

Rozmówca money.pl podkreśla, że produkcji ropy w USA nie da się bardzo łatwo i szybko zwiększyć, ze względu na różne wyzwania, ograniczenia ludzkie, sprzętowe czy też logistyczne.

- Także przez to, że bardzo duża podaż ropy z tamtego regionu tak naprawdę nie służy producentom, którzy już tam teraz są, bo po co tak naprawdę zwiększać produkcję o 10 proc., jeżeli cena ma spaść o 20 proc.? Wiedzą, że się więcej narobią, a zarobią mniej - wyjaśnia Dawid Czopek w rozmowie z money.pl.

Ekspert uważa, że istotna w kwestii cen ropy będzie miała sytuacja na świecie m.in. ze szczególnym uwzględnieniem Bliskiego Wschodu. Tam co prawda doszło do zwieszenia broni między Izraelem a Hamasem, ale - po pierwsze - nie wiadomo, ile potrwa. Po drugie, jest jeszcze Iran, który w ostatnich latach mocno zwiększał wydobycie dla Chin, a powrót Donalda Trumpa może utrudnić wymianę na tej linii.

Brak dalszej eskalacji sytuacji na Bliskim Wschodzie jest negatywny dla cen, ale tak naprawdę nie wpływa w szerszym kontekście na fundamenty na rynku ropy naftowej. Zdecydowanie ważniejsze jest to, czy konflikt rozszerzy się również na Iran. Wybór Marco Rubio na Sekretarza Stanu oznacza pełne poparcie Izraela oraz negatywny stosunek do Iranu. Potencjalnie USA mogą chcieć zaostrzyć sankcje na ten kraj" - zauważa Michał Stajniak.

"Kluczowy z perspektywy ropy jest również czynnik Rosji i dalszego losu wojny na Ukrainie. Nowy szef Departamentu Skarbu Scott Bessent wskazał, że w pełni popiera nałożenie pełnych sankcji na rosyjski sektor naftowy" - podkreśla.

Rosja i wojna w Ukrainie w centrum uwagi

Dawid Czopek zwraca uwagę, że najważniejszym czynnikiem ograniczającym ceny ropy i paliw byłoby zakończenie wojny w Ukrainie i zniesienie sankcji wobec Rosji. Tutaj jednak pojawia się największa wątpliwość, jeśli chodzi o Donalda Trumpa, czyli ruch w kwestii konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą.

Joe Biden w końcówce swojej kadencji wprowadził dosyć istotne ograniczenia na tzw. flotę cieni, czyli możliwość przyjmowania statków z rosyjską ropą przed Hindusów i Chińczyków. To rzeczywiście zadziałało, stąd wzrost cen ropy naftowej. Więc moim zdaniem w terminie do roku kluczowe znaczenie dla cen ropy będzie miała sytuacja z Rosją - wyjaśnia Dawid Czopek.

"Jeżeli Rosja nie przystąpi do negocjacji w sprawie zawieszenia broni czy nawet zakończenia wojny, Trump groził nałożeniem potężnych sankcji na Rosję. Choć Rosja wysyła swoje produkty głównie do Chin oraz Indii, to jednak Stany Zjednoczone w pośredni lub bezpośredni sposób mogłyby zablokować część przesyłu statkami lub mocno go utrudnić. Taka sytuacja mogłaby doprowadzić do wzrostu cen nawet do poziomu 100 dol. za baryłkę" - zwraca uwagę Michał Stajniak.

Jeśli Donald Trump będzie chciał wprowadzić jakieś poważne sankcje na Rosję, to analitycy przewidują, że będzie też naciskał na zwiększenie produkcji przez kartel OPEC. Ten jednak może - delikatnie mówiąc - nie być zainteresowany obniżenie cen produktu, od którego zależą ich finanse, poniżej 60 dol.

Mniej niż 6 zł za litr paliwa w Polsce? Ekspert kreśli scenariusz

"Ocenia się, że Trump zdecydowanie mocniej wpływał na OPEC, niż było to w trakcie prezydentury Bidena. Jeśli Trump będzie chciał obniżyć ceny ropy, OPEC może w końcu zdecydować się na podniesienie produkcji, po wielu miesiącach przesuwania momentu wznowienia części produkcji. Obecnie planuje się, że powolne usuwanie ograniczeń produkcyjnych ma rozpocząć się od kwietnia. Taki ruch mógłby oczywiście doprowadzić nie tylko do powrotu cen poniżej 70 dol. za baryłkę, ale również doprowadzić do mocniejszego spadku do zakresu 50-60 dol. za baryłkę w dłuższym terminie" - prognozuje wicedyrektor Działu Analiz XTB.

Ekspert od razu zaznacza, że taki spadek nie jest głównym założeniem rynku. "Donald Trump chce uzupełnić rezerwy strategiczne, dlatego potencjalny spadek cen do tak niskich poziomów jest raczej mało prawdopodobny, gdyż niskie ceny z pewnością pobudziłyby popyt nie tylko na odbudowanie rezerw, ale również na uzupełnianie zapasów przez inne gospodarki - przede wszystkim przez Chiny" - podkreśla Michał Stajniak.

"Krótkoterminowy cel dla cen ropy jest trudny do przewidzenia - brak nowych sankcji może oznaczać próbę powrotu cen ropy WTI do zakresu 70-75 dol. za baryłkę. W przypadku nowych sankcji i eskalacji sytuacji na Bliskim Wschodzie, cena może skoczyć powyżej 90 dol. za baryłkę. Z kolei w dłuższym terminie wzrost produkcji w USA oraz wznowienie części produkcji w OPEC może na stałe obniżyć ceny do zakresu 60-70 dol. za baryłkę" - podsumowuje wicedyrektor Działu Analiz XTB.

Jakie ceny na stacjach czekają Amerykanów? W 2024 r. galon (ok. 3,78 l) kosztował 3,3 dol. EIA twierdzi, że w 2025 r. cena ma spaść do średnio 3,2 dol., a w 2026 r. do 3 dol.

Jacek Losik, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl