Na zniesieniu limitu dotyczącego składek ZUS straciłyby osoby, których wynagrodzenia są najwyższe i której jednocześnie są zatrudnione na umowie o pracę - wskazał w programie "Money. To się liczy" dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. W praktyce dotyczyłoby osób, które zarabiają powyżej 11 tys. zł brutto: po zniesieniu limitu płaciłyby wyższą składkę, czyli pensja netto byłaby niższa. - Branża nie ma znaczenia, to są pracownicy przemysłu, administracji państwowej, sektora finansów, kadra wysoko wykształcona, specjaliści - dodał. Jak mówił, również pracodawcy będą poszkodowani, bo połowa składki emerytalnej i spora część składki rentowej są opłacane ze środków pracodawcy. Dodał, że pracodawca będzie szukał możliwości rekompensowania sobie wyższych kosztów pracy. - Albo będzie szukał klauzuli, które mu umożliwi obejście prawa, czego nie polecam, albo będzie szukał oszczędności np. przez renegocjację kontraktów - zaznaczył. Jednocześnie, jak zaznaczył, wyższe koszty pracy odbiją się też na sytuacji osób, które zarabiają mało, bo pracodawca będzie wybierał: zatrzymać wysoko wykwalifikowanego specjalistę, czy dać podwyżkę komuś o niższych kwalifikacjach.