Miele, jeden z bardziej rozpoznawalnych niemieckich producentów sprzętu AGD, zdecydował o przeniesieniu produkcji pralek nad Wisłę.
Dla Polaków to dobra wiadomość. Oznacza nowe miejsca pracy w Ksawerowie pod Łodzią, gdzie koncern ma od 2019 roku fabrykę. Zatrudnia w niej dziś 400 osób.
Dla Niemców to oczywiście złe wieści. Pracę stracić może 2 tys. osób, a 700 będzie musiało się zgodzić na przeniesienie do innych placówek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Swoją decyzję Miele motywuje koniecznością redukcji wydatków.
Koszty energii w Polsce są znacząco niższe. Produkcja w Ksawerowie łączy się też oczywiście z korzyściami związanymi z kosztami pracy. W Polsce jest też znacznie mniej biurokracji – tłumaczył niedawno dyrektor generalny spółki Markus Miele w rozmowie z "Die Zeit".
Walka o przetrwanie zamiast świętowania
Wyjaśnijmy, że decyzja Miele nie dotyczy całej produkcji i wszystkich pracowników. Firma ma 15 fabryk, z czego osiem w Niemczech. Na całym świecie zatrudnia 23 tys. pracowników. Zwolnienia mają dotknąć ok. 10 proc. kadry, ale i tak budzą sprzeciw.
Związkowcy skupieni w IG Metall, największej tego typu organizacji zrzeszającej łącznie 800 tys. osób zatrudnionych w niemieckim przemyśle, ostro protestują.
Podkreślają, że w roku, w którym pracownicy powinni świętować 125. rocznicę założenia Miele, muszą walczyć o przetrwanie. Załoga nie kryje rozżalenia. Twierdzi, że decyzja o redukcji zatrudnienia przyszła krótko po okresie szczególnego zaangażowania i poświęcenia w trudnych czasach pandemii. Czuje się ignorowana.
Pracownicy podkreślają też, że Miele w ciągu trzech lat pandemii odnotowało rekordowe wyniki. Ich zdaniem ten ekonomiczny sukces nie usprawiedliwia decyzji o przeniesieniu produkcji, nawet jeśli obecne warunki do prowadzenia działalności nie są łatwe.
Nie można uciekać się do tak drastycznych środków w reakcji na pierwsze trudności – piszą w oświadczeniu związkowcy.
Podkreślają, że skutki redukcji stanowisk pracy dotkną nie tylko pracowników i ich rodzin. Mogą mieć szeroko zakrojone konsekwencje również dla licznych dostawców i partnerów biznesowych Miele.
Władze spółki sprawę widzą inaczej. Oni wskazują na skutki wojny w Ukrainie i drastyczne ograniczenie wydatków przez konsumentów, wzrost kosztów, wyższe stopy procentowe, recesję. Podkreślają, że tego typu problemy dotykają nie tylko Niemiec, a światowy rynek sprzętu AGD uległ załamaniu.
Działam w firmie od 1999 roku. Od tego czasu przeżyliśmy naprawdę trudne chwile. Ale nawet kryzys finansowy z lat 2008-2009 nie miał na nas aż tak dramatycznego wpływu – wyjaśniał Markus Miele w rozmowie z "Die Zeit".
Utrzymać renomę "Made in Germany"
Zdaniem związkowców decyzja Miele odbije się negatywnie na marce.
Każdy, kto zdecydował się na zakup kosztownych produktów Miele, zawsze mógł liczyć na najwyższą jakość "Made in Germany". Skoro ta maksyma nie będzie już aktualna, pojawia się problem – piszą w oświadczeniu związkowcy z IG Metall.
Apelują, by rozpocząć rozmowy o alternatywnych rozwiązaniach, które zapewniłyby ochronę miejsc pracy i utrzymały renomę hasła "Wyprodukowano w Niemczech".
"Miele straci swój unikalny atut sprzedażowy. A to może mieć poważne konsekwencje dla innych produktów Miele, a tym samym innych fabryk" – czytamy w biuletynie związkowym. Działacze wyrażają też obawy, że przeniesienie produkcji do Polski "to dopiero początek" i będzie oznaczało pogłębiającą się deindustrializację Niemiec.
Niemiecki związkowiec: to pozorne oszczędności
Jeden z przedstawicieli IG Metall w rozmowie z money.pl nie kryje niezadowolenia z decyzji niemieckiej spółki.
Miele, przenosząc produkcję do Polski, chce obniżyć koszty. Można mieć jednak wątpliwości, czy krótkoterminowa redukcja wydatków faktycznie pomoże firmie w dłuższej perspektywie. Taki model oszczędności został przetestowany przez wiele przedsiębiorstw przez ostatnie dekady. I wiadomo, że nie rozwiązuje rzeczywistych problemów – twierdzi.
Zdaniem związkowca, który woli pozostać anonimowy, niemiecka fabryka, zamiast szukać oszczędności, powinna postawić na innowacyjne rozwiązania, które sprawią, że jej produkty będą po prostu lepsze.
Niemcy boją się gorszych warunków pracy
Niemcy obawiają się nie tylko zwolnień, ale i pogorszenia warunków pracy. W zakładzie, w którym ma dojść do zwolnień, ma się też zmienić model zatrudnienia. Na "bardziej elastyczny". Pracownicy będą musieli pogodzić się z koniecznością pracy na różne zmiany. Modyfikacji ma też ulec model wynagrodzenia – będzie zależny od czasu pracy.
Miele zapewnia jednak, że decyzja dotycząca jednego zakładu nie oznacza zaniechania inwestycji przez firmę czy porzucenia planów ekspansji.
Podkreśla, że ma przecież wiele zakładów produkcyjnych. Działa m.in. w Gütersloh (od 1991 r.), Francji (Reichshoffen, od 1995 r.), Dubaju (joint venture, od 2004 r.), Chinach (Suzhou, spółka joint venture od 2005 r.) i na Węgrzech (Miszkolc, od 2012 r.). W 2010 roku natomiast otwarto centrum logistyczne w Rossleben.
Spółka ogłosiła też plany budowy nowego zakładu w Stanach Zjednoczonych i chce zwiększyć obecność w Chinach.
Niemieccy producenci szukają ratunku
Niemieckie media wskazują, że inne firmy również przenoszą produkcję poza granice kraju. Na liście znajdują się zarówno producenci rozpoznawalni głównie w Niemczech, jak i globalne marki. Voith zamierza wytwarzać część swoich produktów dla branży motoryzacyjnej w Austrii. Stihl część produkcji przenosi do Szwajcarii, a spółka zależna grupy Kärcher – na Łotwę.
I do tej decyzji odnieśli się przedstawiciele związku IG Metall.
Na twarzach pracowników Kärcher Municipal był wypisany szok, gdy w zeszłym tygodniu ogłoszono decyzję o przeniesieniu produkcji na Łotwę – stwierdził Michael Bidmon, sekretarz związku zawodowego IG Metall Reutlingen-Tübingen.
Dane makroekonomiczne płynące z Niemiec nie dają nadziei na szybką poprawę sytuacji.
Jak zauważają analitycy ING, produkcja przemysłowa w tym kraju wzrosła w styczniu tylko o 1 proc. miesiąc do miesiąca. "Poprawa w styczniu (w tym mniejsze spadki) dotyczyła wszystkich sektorów z wyjątkiem przemysłu samochodowego (spadek o 7,6 proc. miesiąc do miesiąca, -3,7 proc. miesiąc wcześniej) i produkcji metali (spadek o 0,9 proc. miesiąc do miesiąca, -0,4 proc. miesiąc wcześniej)" – czytamy w analizie.
"W ujęciu rocznym produkcja spadła w styczniu o 5,5 proc. rok do roku, tym samym pogłębiła 3 proc. spadek w grudniu, co sugeruje spadek PKB w pierwszym kwartale 2024 roku" – podsumowują analitycy.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl