Licznik Elektromobilności wylicza, że po polskich drogach jeździ niewiele ponad 30 tys. aut elektrycznych. Premier Mateusz Morawiecki obiecywał, że do 2025 r. "elektryków" będzie milion. - Myślę, że to było pewne hasło i pomysł, w którym kierunku powinniśmy iść i dlaczego. Nie przywiązujmy się do tych liczb - ocenił Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. - Obawiamy się, jeśli nie będzie dobrej sieci ładowania, że utworzy się Europa dwóch prędkości - dodał. I podkreślił, że dwie trzecie rejestrowanych co roku aut, to samochody używane w średniej cenie 30 tys. zł. - Dla rządzących powinno być istotne, by wprowadzane rozwiązania spowodowały sytuację, w której nie będzie wykluczenia komunikacyjnego - dodał Faryś w programie Money.pl. Jego zdaniem potrzebne są zachęty, nie tylko w postaci dopłat do zakupu samochodu elektrycznego. Jako przykład wskazał prawo do korzystania z buspasów. - Wachlarz zachęt finansowych, jak i pozafinansowych działań rządu i producentów, aby to [popyt na auta elektryczne - red.] ruszyło - stwierdził prezes PZPM.