Taka kwota odpowiadałaby ponad 20 proc. PKB Niemiec. Nawet rozłożona na dekadę znacząco zwiększyłaby skalę inwestycji nad Renem. "To byłoby mniej więcej tyle pieniędzy, ile rząd zainwestował we wschodnich Niemczech po zjednoczeniu kraju. Innymi słowy, oznaczałoby to zmianę reżimu w polityce fiskalnej o znaczeniu historycznym" – napisał w opublikowanym we wtorek raporcie Robin Winkler, główny ekonomista Deutsche Banku.
Inny ekonomista, Holger Schmieding z banku Berenberg, zauważył, że poluzowanie polityki fiskalnej w Niemczech będzie "tektoniczną zmianą" i "potężną bazooką". Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi ustępującego kanclerza Olafa Scholza z czasów pandemii, gdy jako minister finansów zapowiadał olbrzymi pakiet stymulacyjny dla gospodarki.
Z propozycją zwiększenia wydatków publicznych o około 900 mld euro wystąpiła grupa znanych ekonomistów, w tym Moritz Schularick, prezes think-tanku IfW z Kilonii, oraz Clemens Fuest, prezes ośrodka badawczego Ifo (niedawno w money.pl opublikowaliśmy z nim wywiad). Ale na stole są też inne pomysły na poluzowanie fiskalnego gorsetu, który uwiera największą gospodarkę Unii Europejskiej. I wygląda na to, że kompromisowe rozwiązanie będzie ich połączeniem.
Hamulec zadłużenia zostanie osłabiony
Już we wtorek wieczorem lider CDU Friedrich Merz, który ma stanąć na czele kolejnego niemieckiego rządu, oraz liderzy CSU i SPD poinformowali, że osiągnęli w tej sprawie wstępne porozumienie. Wcześniej Merz sygnalizował, że zależy mu na tym, aby plan zwiększenia wydatków – szczególnie na obronność – wypracować jeszcze przed zaplanowanym na czwartek specjalnym szczytem UE poświęconym Ukrainie.
Cała Europa musi się możliwie szybko dozbroić w związku z tym, że USA pod rządami Donalda Trumpa nie chcą już być gwarantem jej bezpieczeństwa.
Biorąc pod uwagę zagrożenie dla naszej wolności i dla bezpieczeństwa na naszym kontynencie, w kwestii obronności musimy powtarzać jak mantrę: zrobimy wszystko co w naszej mocy – deklarował Merz po wtorkowym spotkaniu z liderami partii, które prawdopodobnie stworzą nową koalicję.
Potrzeba większości 2/3 głosów
Ale w Niemczech pośpiech w kwestii zmian wydatków publicznych wynika przede wszystkim z kalendarza politycznego. W Bundestagu w nowym składzie, którego pierwsze posiedzenie musi się odbyć do 25 marca, silną pozycję (łącznie ponad 34 proc. mandatów) będą miały Lewica (Die Linke) i Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Pierwsza z tych partii jest przeciwna zwiększaniu wydatków na zbrojenia, druga – sympatyzująca z Rosją – jakiemukolwiek rozluźnianiu dyscypliny budżetowej. Tymczasem tak istotne zwiększenie wydatków publicznych w Niemczech wymaga zmian w konstytucji, do czego potrzeba większości 2/3 głosów.
W dotychczasowym składzie Bundestagu CDU/CSU i SPD miały wystarczającą większość, aby przy wsparciu Zielonych przeforsować zmiany w konstytucji. Liderzy tych ugrupowań liczą więc na to, że uda się zwołać jeszcze nadzwyczajne posiedzenie parlamentu poprzedniej kadencji. Według doniesień agencji Reutera, takie obrady mogłyby się odbyć już w najbliższy poniedziałek.
Wstępne porozumienie, które liderzy CDU, CSU i SPD zawarli we wtorek, zakłada lekką modyfikację tzw. hamulca zadłużenia, który został wpisany do niemieckiej ustawy zasadniczej w 2009 r. – w następstwie kryzysu finansowego. To reguła fiskalna, która nie dopuszcza – poza wyjątkowymi sytuacjami, jak pandemia Covid-19 – strukturalnego (czyli oczyszczonego z wpływu czynników cyklicznych) deficytu w sektorze finansów publicznych Niemiec przewyższającego 0,35 proc. PKB. W budżetach landów w ogóle nie może być deficytu strukturalnego.
Uwolnione fundusze na zbrojenia
Modyfikacja ma przede wszystkim pozwolić na dowolne niemal zwiększenie wydatków na zbrojenia. Tylko nakłady do 1 proc. PKB będą bowiem podlegały "hamulcowi zadłużenia". Wszystkie wydatki ponad ten próg nie będą już nim objęte.
– Zakładamy, że ta przestrzeń fiskalna zostanie wykorzystana do zwiększenia wydatków na wojsko do 2,5 proc. PKB w 2025 r., do 3 proc. PKB w 2026 r. i do 3,5 proc. PKB w 2027 r. – napisał Niklas Garnadt, ekonomista z banku Goldman Sachs. Dla porównania, w 2024 r. Niemcy po raz pierwszy od ponad 30 lat przeznaczyły na ten cel 2 proc. PKB, ale utrzymanie tego poziomu wydatków w kolejnych latach było pod znakiem zapytania.
Wcześniejsze wypowiedzi Merza sugerowały, że on sam reformy "hamulca zadłużenia" w krótkim terminie nie popiera. Obawiał się bowiem, że zajęłoby to zbyt dużo czasu. Kanclerz in spe przedstawiał się raczej jako zwolennik alternatywnego rozwiązania, czyli utworzenia publicznych funduszy pozabudżetowych, których "hamulec zadłużenia" nie obejmuje. Taki fundusz na cele zbrojeniowe, dysponujący 100 mld euro, rząd Scholza stworzył w 2022 r. w odpowiedzi na atak Rosji na Ukrainę. Te pieniądze w większości zostały już rozdysponowane. Teraz rozmawiano o jego zwiększeniu i dodatkowo utworzeniu funduszu infrastrukturalnego albo utworzenie dwóch nowych funduszy.
Wstępne porozumienie liderów głównych partii zakłada jednak, że powstanie tylko fundusz infrastrukturalny, dysponujący 500 mld euro. To kwota odpowiadająca różnym szacunkom dotyczącym skali zapóźnień inwestycyjnych w Niemczech. O takich pozabudżetowych funduszach publicznych była mowa już w trakcie kampanii wyborczej. Opowiadały się za nimi zarówno Zieloni, jak i SPD. Tyle, że mowa była o znacznie mniejszych kwotach. Przykładowo, partia Olafa Scholza zapowiadała fundusz infrastrukturalny dysponujący 100 mld euro, przy czym miał to być wehikuł publiczno-prywatny. Teraz zaś mowa jest o funduszach, które finansowane byłyby z deficytu.
Wzrost gospodarczy najszybszy od dekady
Jakie byłyby efekty takiego rozluźnienia polityki fiskalnej? Od 2020 r., gdy niemiecki rząd pozwolił na wzrost deficytu sektora finansów publicznych powyżej 4 proc. PKB, w każdym kolejnym roku dziura była zmniejszana. W 2024 r. wyniosła około 2 proc. PKB. Tymczasem w USA deficyt sektora finansów publicznych, który w 2020 r. sięgnął 14 proc., a następnie nieco zmalał, w 2023 r. znów wystrzelił powyżej 7 proc. PKB. Mniej więcej tyle wynosił też w 2024 r. i podobny będzie w 2025 r. Ta różnica w nastawieniu rządów jest jedną z przyczyn tego, że amerykańska gospodarka szybko w ostatnich latach rosła, a niemiecka pogrążyła się w stagnacji.
Patrząc z tej perspektywy, łatwo o wniosek, że gwałtowne zwiększenie wydatków publicznych rozrusza największą gospodarkę UE.
Potwierdzają to wstępne szacunki Niklasa Garnadta z Goldman Sachs. Według niego szybka implementacja porozumienia podbiłaby wzrost PKB Niemiec o 0,6 pkt proc. w 2025 r., o 1 pkt proc. w 2026 r. i o 0,9 pkt proc. w 2027 r. względem dotychczasowego scenariusza, który i tak zakładał już stopniowy wzrost wydatków na zbrojenia. To oznaczałoby, że aktywność ekonomiczna w Niemczech zwiększyłaby się o 0,6 proc. w bieżącym roku, a w kolejnych dwóch latach o 2 i 2,1 proc. Nie licząc 2021 r., gdy niemiecki PKB odbił się po pandemicznym załamaniu, tak szybko tamtejsza gospodarka rozwijała się poprzednio w latach 2016-2017.
Wspomniany już Robin Winkler, główny ekonomista Deutsche Banku, jest nieco ostrożniejszy w ocenach. Zwraca uwagę na to, że fundusz zbrojeniowy w dużej mierze sfinansuje import, choć jasne jest, że niemiecki przemysł skorzysta na ogólnoeuropejskim wzroście wydatków na obronność. Takie poluzowanie budżetowego pasa nie wpłynie też raczej pozytywnie na nastroje konsumentów, których ostrożność jest jednym ze źródeł słabej koniunktury nad Renem. Owszem, z jednej strony mogą oni oczekiwać pewnej poprawy sytuacji na rynku pracy, ale z drugiej strony same okoliczności wzrostu wydatków na zbrojenia mogą konsumentów napawać niepokojem i skłaniać do oszczędności.
Większe znaczenie dla niemieckiej gospodarki, choć dopiero od 2026 r., miałoby zwiększenie wydatków na infrastrukturę transportową i energetyczną. W tym przypadku jednak nastąpić może efekt wypychania: firmy, które będą realizowały rządowe kontrakty, nie wykonają w tym czasie innych zleceń. Ich potencjał do zwiększenia mocy wytwórczych jest bowiem ograniczony.
Jednocześnie, jak podkreśla Winkler, pozytywny wpływ bardziej ekspansywnej polityki fiskalnej na niemiecką gospodarkę zostanie przytłumiony przez negatywny wpływ wyższych ceł na eksport do USA, jeśli administracja Donalda Trumpa je wprowadzi, albo samej niepewności związanej z globalną wojną handlową. Dlatego Deutsche Bank na razie nie zdecydował się na zmianę swoich prognoz dla niemieckiej gospodarki, zakładających wzrost PKB w 2025 r. o 0,5 proc., a w 2026 r. o 1 proc.
Zdaniem Winkera kluczem do oceny długoterminowych efektów wzrostu wydatków publicznych na zbrojenia i infrastrukturę będzie to, czy staną się one początkiem trwałej i głębokiej zmiany w podejściu niemieckich polityków do budżetu. Według niego jest to możliwe, a rząd Merza – gdy już powstanie – będzie zastanawiał się nad reformą "hamulca zadłużenia". Zapowiedzieli to zresztą we wtorek liderzy ugrupowań, które będą tę koalicję prawdopodobnie tworzyły. Ale musi minąć trochę czasu, aby firmy i konsumenci uwierzyli w nowe rozdanie w polityce fiskalnej Niemiec.
Z kolei Holger Schmieding z banku Berenberg podkreśla, że jeśli niemiecka gospodarka ma zostać trwale wyrwana z kolein niemrawego wzrostu, potrzebne są nie tylko większe wydatki publiczne, ale też głębsze reformy. – Mam nadzieję, że po uzgodnieniu tak znaczącej reformy fiskalnej, nadchodzący rząd znajdzie również odwagę, aby uchwalić prowzrostowe reformy podażowe, których Niemcy potrzebują, aby stać się atrakcyjnym miejscem dla inwestycji prywatnych – napisał w komentarzu.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl