- Jesteś przyjęta. Możemy na ciebie wydać 6 tys. zł. Sama wybierz formę zatrudnienia, bo nam jest to obojętne. Liczy się koszt - usłyszała 28-letnia Monika podczas rozmowy kończącej rekrutację. Jest architektem, właśnie zamieniła małe biuro projektowe na dużą firmę. Wydawało jej się, że wszystko będzie lepsze: lepsze zarobki, lepsza forma zatrudnienia. Do czasu.
Nie protestowała. Bo i co miała powiedzieć? - Nawet nie byłam szczególnie zaskoczona - przyznaje. Z kalkulacji wyszło jej, że opcja jest tylko jedna: samozatrudnienie. Pracować i tak będzie według własnych planów i rozkładu godzin oraz nie w biurze pod bezpośrednim nadzorem pracodawcy. Zatem wymogów klasycznego etatu nie spełnia.
Na początku Monika skorzysta z preferencyjnego ZUS, a poza tym obniży podatek dochodowy za pomocą kosztów prowadzenia działalności.
- W sumie to pracodawca do niczego mnie nie zmusił. Położył na stół kwotę i sama musiałam wybrać: albo działalność i większe pieniądze, albo umowa o pracę i pewny urlop oraz brak ryzyka. Wybrałam większe pieniądze - opowiada money.pl.
A kalkulacja jest prosta. Pracodawca, mając do dyspozycji 6 tys. zł na pracownika, może mu zaoferować umowę o wartości 5 tys. zł brutto. 1 tys. zł pochłaniają jego składki. Z tego pracownik ma na rękę 3,5 tys. zł. Samozatrudnienie z fakturą o wartości 6 tys. zł i miesięcznych kosztach prowadzenia działalności na poziomie 500 zł pozwala mieć na rękę 4,3 tys. zł. Różnica? 800 zł co miesiąc. W ciągu roku to już 9,6 tys. zł.
To wyliczenia przy preferencyjnej składce ZUS - obowiązującej przez dwa lata. Pierwsza, półroczna ulga na start, pozwala zyskać jeszcze więcej. A później? Nawet pełny ZUS oznacza 3,7 tys. zł na rękę, czyli wciąż więcej. Tylko przy niskich zarobkach umowa o pracę wypada korzystniej. Im więcej co miesiąc na koncie, tym ta relacja jest gorsza. Oczywiśćie - pod uwagę bierzemy tylko aspekt czysto finansowy. Umowa o pracę wiążę się z dodatkowymi zyskami jak np. płatny urlop. Z kolei samozatrudnienie to zawsze ryzyko biznesowe.
Mniej samozatrudnienia, więcej etatów
Z wypychaniem na samozatrudnienie zamierza walczyć ministerstwo finansów pod przewodnictwem Teresy Czerwińskiej. W ten sposób resort zmodyfikował pomysł o teście przedsiębiorcy. Najpierw miał walczyć z tymi, którzy nadużywają korzystnego rozliczenia podatków. Teraz ma walczyć o etaty dla Polaków.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że rozwiązania powinny pójść w inną stronę.
- Test przedsiębiorcy lub jakakolwiek inna jego forma i nazwa, bo taka na pewno będzie, jest tylko biurokratyczną próbą walki z symptomami, a nie z przyczyną nadużywania samozatrudnienia w Polsce - komentuje w rozmowie z money.pl dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
A przyczyna jest jedna i doskonale znana nawet w Ministerstwie Finansów. - To nadmierne zróżnicowanie wysokości opodatkowania w zależności od formy prawnej umowy - dodaje. Mówiąc wprost: umowa o pracę finansowo opłaca się po prostu gorzej.
I doskonale wiedzą to ludzie Teresy Czerwińskiej. Resort przygotował analizę pt. "Wybrane aspekty systemu podatkowo-składkowego na podstawie danych PIT i ZUS". Wniosek jest jeden: samozatrudnienie i umowy cywilnoprawne opłacają się finansowo zdecydowanie bardziej.
- Polski system podatkowy i ubezpieczeń społecznych z jednej strony charakteryzuje wysokie opodatkowanie i oskładkowanie umów o pracę, a z drugiej szereg przywilejów i wyjątków dla rolników, górników, twórców czy właśnie przedsiębiorców. Podatkami i składkami najbardziej obciążone są osoby pracujące na umowach o pracę, które oddają około 40 proc. dochodów. Uprzywilejowane z kolei są osoby o wyższych dochodach, które prowadząc działalność gospodarczą płacą 19 proc. PIT oraz zryczałtowany ZUS - komentuje dr Łaszek.
Zmiany będą, ale…
- System powinien być spójny - przyznaje Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.
- W tej chwili tego systemu niestety w Polsce nie ma. Im więcej wyjątków, im więcej zmian, tym więcej komplikacji. Spójny system podatkowy dla zatrudnionych i przedsiębiorców byłby rozwiązaniem tego problemu - mówi w rozmowie z money.pl.
Jadwiga Emilewicz w rozmowie z money.pl odpowiada, że zachęty do wybierania umowy o pracę już się tworzą. - Jest kilka rozwiązań fiskalnych, które zostały już przedstawione i są wdrażane. To na przykład zerowa stawka podatku PIT dla osób do 26 roku życia - tłumaczy.
- To może spowodować, że ci, którzy zastanawiają się nad pracą w Polsce, będą dostawać wyższe wynagrodzenie. Jest to wyraźna zachęta podatkowa. Dodatkowo, dziś to pracodawca musi zabiegać o pracownika, dlatego chętniej oferuje warunki pracy, które zaspokoją potrzeby kandydata - mówi.
Wciąż za mało
- To nie PIT, a składki ZUS i NFZ, z których część jest ukryta po stronie pracodawcy, stanowią największą część klina podatkowego - odpowiada dr Łaszek.
I jak podkreśla, to widoczne i w przypadku przedsiębiorców z niskimi dochodami, i tymi ze zdecydowanie wyższymi. - Tylko na samym początku skali 1250 zł zryczałtowanego ZUS stanowi tak dużą część dochodu, że rozwiązanie to jest nieopłacalne. Później, wraz ze wzrostem dochodu, obciążenie ZUS spada, a dodatkowo nie trzeba płacić 32 proc. PIT, gdyż cały dochód objęty jest liniowym, 19 proc. podatkiem - dodaje.
- Właściwym kierunkiem reformy powinno być zmniejszenie różnic w opodatkowaniu dochodów z pracy i działalności gospodarczej tak, aby zlikwidować korzyści z tworzenia fikcyjnych działalności gospodarczych - dodaje dr Łaszek.
- Usunięciu przeszkód w zawieraniu umów o pracę na czas nieokreślony powinny służyć działania promujące tego rodzaju zatrudnienie, takie jak zmniejszanie formalności związanych z ich wypowiadaniem, czy weryfikacja około 40 grup osób szczególnie chronionych. Od dłuższego czasu brak jest inicjatyw promujących zatrudnienie w ramach umów o pracę, ich uatrakcyjnienie - komentuje w jednej z analiz Robert Lisicki, radca prawny i dyrektor departamentu pracy, dialogu społecznego i spraw społecznych Konfederacji Lewiatan.
Zwraca z kolei uwagę, że "pojawiają się propozycje, które mają zwiększać obciążenia umów o pracę". To na przykład likwidacja limitu 30 - krotności składek na ubezpieczenia społeczne". I ten pomysł znajduje się na liście rozwiązań na rok 2019, które planuje wprowadzić resort finansów.