Prezydent Donald Trump w niedawnym wywiadzie dla Fox News przyznał, że jego administracja podejmuje "bardzo poważne działania", które mogą skutkować "okresem przejściowym" lub "zakłóceniami" w gospodarce. Co miał na myśli? Zapytany wprost o możliwość wystąpienia recesji Trump odpowiedział: - Nie lubię przewidywać takich rzeczy.
Ta niejednoznaczna wypowiedź w połączeniu z eskalacją wojny handlowej wywołała wręcz paniczną reakcję rynków finansowych. Słowa amerykańskiego prezydenta wzmogły gwałtowną wyprzedaż napędzaną obawami o wpływ ceł na wzrost gospodarczy USA.
Według amerykańskiego Biura Badań Ekonomicznych (NBER), organizacji non-profit będącej oficjalnym arbitrem w kwestii cykli koniunkturalnych, recesja to "znaczący spadek aktywności gospodarczej, który rozprzestrzenia się na całą gospodarkę i trwa dłużej niż kilka miesięcy". Komitet Datowania Cyklu Koniunkturalnego NBER stosuje trzy kryteria przy określaniu recesji: głębokość, rozprzestrzenienie i czas trwania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sygnały są, zagrożenia nie ma. Na razie
Gregory Daco, główny ekonomista EY Parthenon, ostrzega przed uproszczonym definiowaniem recesji jako dwóch kolejnych kwartałów spadku realnego PKB. - Musimy być ostrożni z tą definicją - powiedział, wyjaśniając, że "spadek PKB może wynikać z wielu źródeł". Bank Rezerwy Federalnej w Atlancie szacuje, że PKB w pierwszym kwartale może spaść o 2,4 proc. w ujęciu rocznym, co byłoby pierwszym kwartalnym spadkiem w USA od 2022 roku.
Przyspiesza też wskaźnik importu, a deficyt handlowy powiększa się w ostatnich miesiącach, ponieważ zarówno firmy, jak i konsumenci zwiększyli zakupy - najprawdopodobniej w obawie przed potencjalnymi cłami nałożonymi przez administrację Trumpa.
Daco proponuje własną zasadę "potrójnego P" dla definiowania recesji: "głęboki, powszechny i trwały spadek" (z agn. profound, pervasive and persistent).
- Recesją nie może to być tylko chwilowe załamanie aktywności gospodarczej. Ono musi być powszechne. Nie może dotyczyć tylko jednego sektora lub jednego słabszego obszaru gospodarki. Musi obejmować różne sektory i różne regiony kraju. I musi trwać - stwierdził ekonomista
Wyjaśnił też, że wyjątkiem od tej reguły była recesja wywołana podczas pandemii COVID-19, która była niezwykle głęboka, niezwykle powszechna, ale bardzo krótkotrwała.
Reguła Sahm znów straszy. Ale coraz mniej
Innym miernikiem zagrożenia recesją jest Sahm rule, czyli zasada, zgodnie z którą wzrost stopy bezrobocia o 0,5 proc. rocznie może być wczesnym sygnałem recesji gospodarczej. Obecny poziom wzrostu w USA to 0,2 proc.
Zdaniem analityków PKO BP właśnie te dane należy brać za dobrą monetę. "Stopa bezrobocia wzrosła do 4,1 proc. z 4,0 proc. w styczniu. Stopa bezrobocia pozostaje w wąskim przedziale 4,0-4,2 od maja 2024. Wskaźnik zagrożenia recesją wg reguły Sahm kontynuuje spadek i oddala się od wartości krytycznej" - piszą w swoim komentarzu.
Co zatem może sprawić, że złowieszczy wskaźnik wzrośnie? Cięcie zatrudnienia. Administracja Trumpa dokonuje ich na niemal masową skalę. Jeśli zatem do tego trendu przyłączą się prywatne firmy, współczynnik może zacząć się przesuwać w stronę niebezpiecznego poziomu.
Prognoza w dół
Eksperci amerykańskiej firmy doradczej Oxford Economics obniżyli prognozę wzrostu PKB w USA na 2025 r. o 0,4 pkt proc. - do 2,0 proc. Dokonali też znaczących korekt prognozy PKB dla Kanady i Meksyku w związku z nałożonymi na te kraje cłami.
Według Bena Maya, dyrektora Global Macro Research i Ryana Sweeta, głównego ekonomisty Oxford Economics, skutki uboczne nałożenia ceł dla reszty świata będą ograniczone. "A w przypadku Europy kompensowane przez impuls fiskalny związany z obronnością" - oceniają eksperci w komentarzu dla money.pl.
Pomimo obniżenia ratingu nadal oczekujemy, że gospodarka USA przewyższy inne główne gospodarki rozwinięte w ciągu najbliższych kilku lat - twierdzą ekonomiści Oxford Economics.
Przyznają jednocześnie, że niepewność związana ze ścieżką wprowadzania amerykańskich ceł jest wyższa niż kiedykolwiek. "Decyzja o ponownym odroczeniu podwyżek ceł na Kanadę i Meksyk sprawia, że motywy administracji USA dotyczące taryf są jeszcze mniej jasne" - piszą.
Zakładamy, że import do USA z Kanady i Meksyku od 2 kwietnia zostanie obciążony stawką 25 proc. Ale z pewnymi zwolnieniami i niższymi stawkami dla niektórych produktów. W tym energii. Pewności nie ma, jednak według nas prawdopodobieństwo, że zamiast bardziej agresywnych taryf zobaczymy bardziej zrównoważone propozycje, jest większe - oceniają.
FED się przygląda
Wyczekującą postawę przyjął też szef amerykańskiego banku centralnego. Jerome Powell ponownie stwierdził, że Rezerwa Federalna nie musi spieszyć się z kolejnymi działaniami i jest dobrze przygotowana do oczekiwania na bardziej klarowną sytuację.
Zaznaczył, że administracja Białego Domu wprowadza obecnie istotne zmiany w czterech obszarach: handlu, imigracji, polityce fiskalnej oraz regulacjach. Według szefa Fed to właśnie dopiero spodziewany, całościowy efekt tych zmian będzie kluczowy dla gospodarki i przyszłej ścieżki polityki pieniężnej. Powell podkreślił również, że polityka ta nie jest prowadzona według z góry ustalonego planu. Innymi słowy: Stany Zjednoczone wciąż muszą czekać na skutki decyzji Donalda Trumpa.
Eksperci sprawdzili też, czy są jakieś obiektywne, makroekonomiczne czynniki, które wskazują na ryzyko recesji. Bezrobocie rośnie, a inflacja przyspieszyła w ubiegłym miesiącu. Ceny konsumpcyjne rosną najszybciej od sierpnia 2023 roku. Dane pokazały również, że w lutym zaufanie konsumentów znacząco spadło.
Nie dostrzegamy żadnych oznak tego, że recesja jest nieuchronna. Ale dostrzegamy przesłanki wskazująca na coraz słabszą aktywność sektora prywatnego. Widzimy wolniejszą dynamikę rynku pracy. Widzimy konsumentów wydających z większą ostrożnością - stwierdził Gregory Daco.
Wyjaśnił też, że w przypadku firm ostrożność i niepewność skupia się na niejasnych planach administracji Trumpa dotyczących ceł. Ale to apetyt przeciętnych obywateli będzie w najbliższej przyszłości prawdziwym papierkiem lakmusowym dla kondycji rynku. - Wydatki konsumentów są głównym filarem gospodarki USA. Gdyby ten fundament zaczął pękać, pozbawiłoby to gospodarkę jednego z głównych filarów wzrostu - ocenił ekspert.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl