Pierwszym celem wielkiej akcji nowej administracji Trumpa ma być Chicago - pisał kilka dni temu "The Wall Street Journal". To trzeci co do wielkości obszar metropolitalny w USA, gdzie według szacunków żyje ok. 700 tys. osób z polskimi korzeniami. Przez cały tydzień nad deportacją w samym Chicago pracować ma 200 funkcjonariuszy.
Kogo obejmie ta akcja? To nadal nie jest pewne. Konkretów brak. Trump w kampanii wyborczej obiecał deportować "miliony ludzi, którzy mieszkają w Stanach Zjednoczonych bez pozwolenia". Według najnowszych szacunków liczba osób bez statusu prawnego (w tym tych z tymczasową ochroną przed deportacją) w 2024 roku sięgała prawie 14 milionów - informuje "The New York Times".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podaje National Immigrant Justice Center - urzędnik imigracyjny może szybko deportować osoby bez należytego procesu, jeśli rząd ustali, że wjechały one do USA bez dokumentów imigracyjnych i przebywały w kraju krócej niż dwa lata. "Osoby deportowane w trybie przyspieszonym mogą zostać zatrzymane i deportowane bez konieczności stawienia się przed sędzią imigracyjnym" - czytamy w broszurze zatytułowanej "Jak mogą wyglądać masowe deportacje"? Ale na tym nie koniec.
Inni imigranci - niezależnie od tego, jak długo przebywają w Stanach Zjednoczonych - mogą również doświadczyć egzekwowania przepisów imigracyjnych i wydalenia. Każda osoba nieposiadająca bezpiecznego statusu imigracyjnego może zostać poddana działaniom egzekucyjnym - czytamy dalej.
Dodano, że "szczególne ryzyko" wydalenia z kraju dotyczy osób, które już wcześniej otrzymały nakaz deportacji lub miały problemy z prawem karnym.
Jak wyjaśnia na swojej stronie internetowej kancelaria Scott D. Pollock & Associates specjalizująca się w prawie imigracyjnym - "nielegalny wjazd do Stanów Zjednoczonych oznacza, że dana osoba wjechała do USA z pominięciem przepisów imigracyjnych, które zezwalają na legalny wjazd do USA". Natomiast "nielegalna obecność" w USA oznacza, że przekroczono czas pobytu wynikającego z odpowiednich dokumentów np. wizy. Również w tej sytuacji należy opuścić kraj lub liczyć się z deportacją.
Możliwe są jednak wyjątki, które dotyczą: nieletnich przebywających na terytorium USA nielegalnie, ofiar molestowania lub handlu ludźmi oraz mieszkańców posiadających dowody, że złożyli wniosek o przedłużenie terminu pobytu w odpowiednim czasie.
Polonia z USA drży, ale patrzy na Trumpa "z nadzieją"
O swoją przyszłość w USA boi się część Polonii. Zdaje sobie z tego sprawę polski rząd, który zapowiedział, że przygotowuje się do udzielenia ewentualnego wsparcia, jeśli dojdzie do przypadków deportacji. Więcej piszemy o tym tutaj:
- W ostatnim czasie zajmowaliśmy się głównie mobilizacją konsulatów, by ewentualnie pomoc ludziom dotkniętym akcją wobec nielegalnych imigrantów. Jeśli ludzie znajdą się w jakichś dramatycznych sytuacjach, chodzi o to, by spróbować ponegocjować na ich rzecz albo im pomóc im jakoś w zorganizowaniu powrotu. To nas zajmowało najbardziej - wyjaśniał w rozmowie z money.pl wysoki urzędnik MSZ.
Z tej pomocy nie zamierza jednak skorzystać Jan*, którego status jest nieudokumentowany. Wychowuje dwoje dzieci, które urodziły się już w Stanach Zjednoczonych, pracuje w branży budowlanej.
Wiza Polaka przekroczyła termin ważności o 12 lat. Sam uważa, że "polski rząd powinien dawno zająć" się zabezpieczeniem pobytu Polonii w USA. Podaje przykład Irlandczyków, którzy mają "otrzymać możliwości udokumentowania swojego pobytu". Podkreśla jednak, że jak dotąd nie odczuwał problemów wynikających z braku aktualnej wizy. Jego rodzina dostosowała się do tej sytuacji.
Człowiek żyje ze świadomością ograniczeń związanych ze statusem. Podporządkowaliśmy nasze obyczaje zgodnie z tym, na co jest nam pozwalane. Aczkolwiek gdyby była możliwość, chętnie odwiedzilibyśmy Europę - tłumaczy money.pl.
Nasz rozmówca podkreśla, że miał świadomość tego, że Trump spełni swoje obietnice z kampanii wyborczej. Nadal wierzy jednak, że deportacja nie obejmie Polaków.
Jest nadzieja na łagodniejsze potraktowanie. Podczas migracji utożsamiliśmy się z obywatelami USA. Chodzi o pokojowe współuczestnictwo - pracę, szkołę, dzieci, podatki - opowiada mężczyzna, który prowadzi biznes budowlany.
Rządy miliarderów? To oni stoją za Donaldem Trumpem
"Według prawa nie ma lepszych czy gorszych nielegalnych imigrantów"
Z twierdzeniem o "łagodniejszym traktowaniu" nie zgadza się korespondent RMF FM w USA Paweł Żuchowski. Dziennikarz zwracał uwagę w serwisie X, że Polonia też może obawiać się deportacji. "Nie ma znaczenia, czy ktoś jest tu nielegalnie i ma firmę, czy płaci podatki, czy nie. Nadal zgodnie z prawem złamał prawo USA i przebywa nielegalnie. Nie ma prawa pobytu na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie ma według prawa lepszych czy gorszych nielegalnych imigrantów. (...) Nie sądzę jednak, że jak ktoś wpadnie w ręce służb, to jak powie, że jest Polakiem, to będzie puszczany wolno".
"Nielegalna Polonia radziła sobie bardzo dobrze"
W opinii kolejnego Polaka zamieszkującego aglomerację nowojorską w USA jest coraz mniej rodaków bez legalnego pobytu.
Nie ma nowego narybku, bo ludzie wolą wyjechać do krajów UE. Widać to po polskich szkołach, gdzie jeszcze 10 lat temu w naszej placówce było 140 dzieci, a teraz jest 80 - opowiada w rozmowie z money.pl.
Jednak jego zdaniem nawet co piąta rodzina może posiadać status "nielegalny". - Mają lewy socjal, lewe prawo jazdy, które mógł ktoś załatwić w innym stanie np. w Chicago w Illinois. Gdy dochodzi do kontroli drogowej i policja pyta, dlaczego ktoś ma prawo jazdy z Chicago i blachy z New Jersey, to odpowiadają, że pożyczyli auto - mówi nam mężczyzna z legalnym prawem pobytu.
Sam uważa, że "nielegalna Polonia radziła sobie do tej pory bardzo dobrze".
Polacy się wtapiają w rzeczywistość, znajdują sposoby, żeby załatwić mieszkanie i samochód. Niektórym znajomym pokrzyżowały się jednak szyki. Mają swoje firmy, ale gdy dochodzi do prawa spadkowego czy podziału majątku, to zaczynają się schody. Nie jest wtedy różowo i trzeba zatrudniać drogich prawników - wyjaśnia.
W USA jest możliwe założenie legalnej firmy, przebywając w kraju nielegalnie. - Każdy stan jest inny. Można mieszkać w Nowym Jorku i zarejestrować firmę np. w Delaware. To malutki region. Nie ma tam turystyki, ludzie tylko przejeżdżają, więc robią pieniądze na procederze rejestracji firm, która bardzo mało kosztuje - tłumaczy Polak z aglomeracji nowojorskiej.
Jak czytamy na platformie bizee.com, która pomaga założyć w USA spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, "w Delaware nie ma podatku od sprzedaży, więc wszelkie towary lub usługi zakupione w tym stanie na potrzeby prowadzonej działalności nie będą podlegać opodatkowaniu. Dla właścicieli firm, którzy mieszkają poza Delaware, nie ma stanowego podatku dochodowego. Nie ma również podatków od nieruchomości ani podatków VAT".
Polak, z którym rozmawiamy, sugeruje, że w pierwszej kolejności o deportację powinni obawiać się przede wszystkim Latynosi, którzy pracują np. w Home Depot, czyli odpowiedniku naszej Castoramy czy OBI.
- Jeśli trzeba wykopać dół lub wyczyścić basen, to robią to Meksykanie. Jak to się mówi - oni idą do pracy "fresh off the boat", czyli "prosto z łódki". Ich może dotknąć deportacja w pierwszym kroku. Nie wiadomo jednak do końca, czego się spodziewać. Na niedzielne msze w polskim kościele w naszym regionie przychodzi 600 rodzin, a na ostatnim opłatku parafialnym było maksymalnie 80 rodzin. To niska frekwencja, ale może z powodu grypy, która szaleje? Przeszło mi jednak przez głowę, że jeśli ktoś czuje, że wisi nad nim topór, to woli jednak się nie wychylać. Nie wierzę jednak, żeby Trump robił łapanki w kościele - podsumowuje.
*imię zmienione
Piotr Bera, dziennikarz money.pl