- Obawiam się tego, że przez długie lata nie zejdziemy do celu inflacyjnego, czyli do tych 2,5-3 proc. - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Inflacja, w zależności od sytuacji na świecie, spadnie do 9-10 proc. I taka nam się utrwali. To oczywiście pewien scenariusz. Obawiam się, że przy pasywnej polityce NBP inflacja się obniży z przyczyn niezależnych od nas i jest duże ryzyko, że potem nie będzie spadać. Przypominam, że już rok temu na jakiejś konferencji prasowej prezes NBP mówił, że inflacja zacznie spadać od następnego miesiąca. Teraz mówi, że niższą inflację zobaczymy za 1,5 roku. Inflacja to jest dziwne "zwierzę". Rośnie na skutek jakiegoś impulsu, np. z powodu wysokich cen paliw. Potem ten impuls znika, ale pojawia się spirala inflacyjna. Wszyscy wiedzą, że ceny będą rosły, więc żądają wyższych płac, a to zwiększa koszty pracy. Inflacja może się utrwalić na lata. Był kryzys naftowy pod koniec lat 80. i po nim Wielka Brytania miała przez wiele lat problem z kilkunastoprocentową inflacją. Inflacja sama z siebie nie wygasa, nawet jeśli iskra, którą już rozpaliła, zgasła. Dlatego, że mamy oczekiwania inflacyjne. Jeśli dziś Polacy uwierzyliby, że za rok inflacja spadnie do 3,5 proc., a to jest kwestia zaufania do NBP, to faktycznie inflacja miałaby szansę zbliżyć się do celu. Wydaje mi się jednak, że zaufanie do NBP zostało już bardzo nadwyrężone i dziś nikt, może poza prezesem Kaczyńskim, nie wierzy w inflację na poziomie 2 proc. - uważa ekonomista.