Zakaz handlu. Sonik: do kościoła nie chodzi się, gdy sklep jest zamknięty

Święte słowa. Od poniedziałku do piątku jestem w pracy do 17:00 powrót do domu obiad i koniec dnia. Sobota jest dniem, że trzeba coś zrobić przy domu. Niedziela była żeby zrobić większe zakupy na na tydzień. Podkreślam nie każdy żyje w mieście w bloku a na dole jest biedronka.

pracuję na bramce na autostradzie, ja i koleżanki też chcemy wolną niedzielę, i autostrady będą darmowe w ten dzień

...a MI np. NIE PRZESZKADZAŁA PRACA W NIEDZIELĘ. I nikt mnie, ani moich koleżanek nie pytał o to, czy chcemy zmian! Miałyśmy stawkę godzinową x2 - czyli to, co Pracodawca zapewnić musi - i byłyśmy, jako pracownice, bardzo zadowolone! Poza tym, cieszyłam się, że mam wolne nie w niedzielę, a w normalne dni w tygodniu, bo mogłam wtedy pozałatwiać sprawy urzędowe (a prowadziłam dodatkowo swoją firmę), odebrać listy na poczcie, czy spotkać się i porozmawiać z wychowawczyniami córek - co teraz nie jest możliwe (chyba że zmarnuję na to dzień urlopu - no super!). Firmy własnej już nie prowadzę, bo nie miałam nawet jak zanieść faktur do rozliczenia przez księgowego! Powiecie, że w tych czasach wszystko można zrobić przez internet, ale potrzeba czasu, żeby wszystko zeskanować lub zrobić zdjęcia. W biurze natomiast musieli moje wszystkie faktury drukować - bez sensu. W dodatku mój księgowy prowadzi akurat wszystkie papiery bardzo skrupulatnie i i tak żądał ode mnie dostarczenia oryginałów, które kiedyś numerował, opisywał i wpinał w teczki. Poza tym, była opcja, że za 4 godziny w niedzielę można było też odebrać 8 godzin (cały dzień pracy w tygodniu) - rewelacja. I JESZCZE JEDNO: w niedzielę pracowało się przyjemniej, bo klienci nie byli tak zestresowani. Nie śpieszyli się do pracy, żeby odebrać dziecko z przedszkola, itd. itp. Ja te czasy wspominam z rozrzewnieniem.