- W piątek o 15.00 przywieźli mi sto doniczek chryzantem, a o 17.00 premier łaskawie oświadczył, że zamykamy cmentarze – mówi Wirtualnej Polsce handlarz spod jednego ze stołecznych cmentarzy. – Kwiaty cięte już leżą na śmietniku. To wszystko będzie do wyrzucenia – dodaje. – Ruch to około 20 proc. tego, co dzieje się normalnie – ocenia inny sprzedawca. Okazuje się jednak, że w tym trudnym czasie niezwykłą solidarnością wykazują się zwykli ludzie. – Jeździmy od cmentarza do cmentarza, chcemy jak największej liczbie ludzi pomóc – mówią naszemu reporterowi dwie dziewczyny z chryzantemami w rękach. – Warszawiacy są wspaniali – nie kryje wzruszenia handlarz. - Ale tych strat nikt nam już nie zrekompensuje - dodaje.