Jestem nauczycielem i rodzicem, więc widzę sytuację z dwóch punktów widzenia. Staram się dobrze wykonywać swoją pracę, dużo czasu poświęcam młodzieży- na rozmowach z nimi w czasie przerw lub po pracy. Przychodzą do mnie młodzi ludzie nie tylko z mojej klasy wychowawczej , więc wydaje się, że mają do mnie zaufanie. Cieszę się, gdy przychodzą z chęcią na dodatkowe, popołudniowe zajęcia, cieszę się, gdy zdają dobrze egzaminy. Niestety wciąż zawałami przez to papierologię, narzuconą przez przepisy - szkoda mi czasu, bo wolę robić coś dla młodzieży lub z mlodzieżą.
Z kolei zderzam się też z nauczycielami uczącymi moje dzieci- i zauważam, że odchodzą dobrzy nauczyciele, a w ich miejsce są przyjmowane osoby z " łapanki" na zasadzie " lepszy rydz niż nic" . Do tego podstawa programową, która wymusza na nauczycielach wdrażanie do rozwiązywania testów egzaminacyjnych i zrealizowanie programu, co nie pozwala na korzystanie z przyjemnych dla uczniów metod nauczania. Do tego - uczniowie, w XXI wieku zmuszani są nadal do encyklopedyczny, a nie twórczego myślenia - bo brak czasu na to, bo trzeba program zrealizować. I co pozostaje - wykład, pogadanka. Tym dzisiejsze dzieci się nudzą....Po prostu błędne koło.
Do tego niskie zarobki nauczycieli ( o ile nie dorabia w kilku szkołach lub w innej branży) . Kiedyś usłyszałem od swoich dzieci- , że chyba matury nie zdałem, bo tak mało zarabiam, a rodzice ich kolegów/ koleżanek mają więcej.
Co wtedy odpowiedzieć....., że powołanie, idea, przyjemność......