Branża odzieżowa przechodzi trudne chwile. Na tyle trudne, że o pomoc zwróciła się do parlamentarzystów. Senator Krzysztof Kwiatkowski proponuje przedsiębiorcom działającym w branży udzielić pomocy de minimis (niewymagającej zgłaszania do Komisji Europejskiej - przyp. red.). Powody? Wiele firm jest zagrożonych bankructwem z powodu ciepłej jesieni. Za nami najcieplejszy wrzesień w historii pomiarów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Branża odzieżowa dostała po kieszeni
Według przedstawicieli branży zagrożonych jest nawet 60 tysięcy miejsc pracy. Plan finansowego wsparcia miałby obejmować bezzwrotne dotacje na zakup nowych materiałów, zwolnienia z podatków oraz ułatwienia kredytowe dla branży.
Senator Kwiatkowski, który pod koniec października wystosował w tej sprawie interpelację, zwraca uwagę, że państwo nie udzieliło takiego wsparcia dla przemysłu lekkiego, jak dla górnictwa, przemysłu siarkowego czy stoczniowego. A sytuacja odzieżówki nie jest wiele lepsza od tej z czasów pandemii.
Wysokie koszty, niska sprzedaż
Aleksandra Krysiak, dyrektor Związku Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego przyznaje w rozmowie z money.pl, że polscy producenci odzieży stoją w obliczu wielu wyzwań. - Na początku roku zostali dotknięci bardzo wysokimi cenami gazu i energii elektrycznej. Ponieśli wyższe koszty zakupu surowców związane z wysokimi notowaniami euro i dolara - tłumaczy.
Przy całym zrozumieniu potrzeb pracowników trzeba też wspomnieć o konsekwencjach wzrostu płacy minimalnej. Przy malejącej konsumpcji i rosnących kosztach jest to czynnik, który rzutuje na ceny. Do tego wszystkiego w ostatnim czasie doszedł czynnik wschodni, który sprawił, że nasze rynki zbytu zostały zachwiane - zaznacza rozmówczyni money.pl.
Krysiak wskazuje, że najbardziej dotkliwa jest sytuacja na polskim rynku. - Dla konsumentów najważniejsze są ich zobowiązania finansowe, potem żywność, reszta, w tym odzież, idą na dalszy plan. Zamykają się więc dla nas rynki zagraniczne, zamyka się rynek polski - wyjaśnia.
Jej zdaniem zachwiane kanały dystrybucji i małe kontraktacje, sprawiają, że wielu producentów ma kłopoty. - W lepszej sytuacji są ci, którzy produkują tylko pod zamówienia. Ci, którzy produkowali, licząc na sprzedaż na rynku, skończą rok z dużymi zapasami. Dużą winę ponosi tu pogoda. Konsumenci nie kupowali tzw. odzieży przejściowej - tłumaczy.
Polscy producenci odzieży to małe firmy
Jak wyjaśnia Krysiak, branża polskich producentów odzieży i tekstyliów jest całkiem spora. - Zatrudnia ok. 160 tys. osób. 90 proc. z tych firm to mikro i małe przedsiębiorstwa. Obawiam się, że jeśli nie otrzymamy wsparcia od nowego roku, branża może popaść w jeszcze większe kłopoty. I nie mam tu na myśli jakichś niestandardowych działań interwencyjnych - mówi.
Powstrzymanie galopady cen energii, gazu i benzyny to podstawa. Chcielibyśmy uzyskać dostęp do środków z KPO i odzyskać środki z funduszy strukturalnych, które wydaje się przynajmniej do połowy 2024 nie ruszą. Ustępujący rząd nie przygotował dobrze wydatkowania następnej perspektywy. My na tym tracimy - mówi.
Krysiak wyjaśniła też, że struktura zatrudnienia w firmach odzieżowych jest specyficzna. - Nasi pracownicy zaliczają się głównie do grupy wiekowej 50+, która potrzebuje ciągłego podnoszenia kwalifikacji i na to potrzebujemy środków - mówi.
Przeciąganie liny z UE kosztowne dla przedsiębiorców
Przedstawicielka Związku Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego nie ukrywa, że prawdopodobna zmiana rządu może otworzyć nowe perspektywy dla przedsiębiorców.
Straciliśmy na polityce ustępującego rządu, który zdaje się nie rozumieć, jak ważnym odbiorcą dla polskich producentów są np. Niemcy. Takie, a nie inne zachowanie polskich władz podważyły naszą wiarygodność. Nasi zagraniczni partnerzy patrzyli na nas z większą nieufnością. To przyniosło wymierne konsekwencje w postaci przenoszenia produkcji do innych części Europy Środkowo-Wschodniej - tłumaczy Krysiak.
Jak dodaje, branża od nowej władzy oczekuje instrumentów wsparcia w zakresie internacjonalizacji czy budowania Kapitału Ludzkiego, odpowiedniego podejścia do przedsiębiorców, często małych, rodzinnych firm. - Nowy rząd nie powinien nakładać nowych obciążeń fiskalnych, ostrożnie podejść do kwestii szybkiego wzrostu płac, bo doszliśmy do granicy kosztów, której polski konsument już nie akceptuje - wyjaśnia.
Producenci czują presję
O to, czy ten sezon różni się od poprzednich, zapytaliśmy kilku producentów i importerów odzieży. Nie wszyscy chcieli dzielić się z nami swoimi obserwacjami.
- Nie trzeba mieć dobrego wzroku, żeby dostrzec złą sytuację na rynku odzieżowym - wyjaśnia w rozmowie z money.pl Mirosław Maciejewski, właściciel firmy Midan II zajmującej się produkcją kurtek i płaszczy. Przedstawia też powody wyraźnie gorszej koniunktury.
Najistotniejszy wpływ na wyniki sprzedaży w ostatnich miesiącach miała pogoda. Bez względu na to, czy rozmawiamy z naszymi klientami z Polski, czy z zagranicy, np. z Czech, Słowacji, Rumunii czy Węgier, słyszymy te same powody nieodebrania zamówionego towaru. Pogoda. To ona sprawiła, że konsumenci w całej Europie nie kupowali ciepłej odzieży - wyjaśnia w rozmowie money.pl.
Przedsiębiorca zwraca uwagę, że wzrost temperatury był na tyle wyraźny, że zmieniła się struktura sprzedaży innych produktów. - Ucierpieli nie tylko producenci kurtek i płaszczy. Z kim byśmy nie rozmawiali, a rozmawiamy codziennie z setkami właścicielami sklepów, zewsząd słyszymy narzekania. I nikt nie ma się za bardzo czym pochwalić, jeśli chodzi o wyniki sprzedaży - podsumowuje.
Pytany o to, jakie działania powinien podjąć polski rząd, tłumaczy, że w momentach kryzysu wiele branż może liczyć na pomoc. Otrzymali ją w tym roku rolnicy - producenci malin czy uprawiający zboże. - Jeśli pan mnie pyta, czy dobrym rozwiązaniem byłby interwencyjny skup kurtek i płaszczy, to przyznam, że byłoby to rozwiązanie idealne. Inni na taką pomoc od państwa mogli liczyć. Ale wiem, że to nierealne, trudno się tego domagać - przyznaje.
Polacy wydają mniej
Oszczędność Polaków jest widoczna nie tylko dla producentów kurtek. Ograniczanie wydatków dostrzegają też przedstawiciele branży wyspecjalizowani w innych grupach produktów. W opinii właścicielki firmy by Insomnia, Natalii Pstrokońskiej, skutki widoczne są gołym okiem.
Ze względu na specyfikę naszego asortymentu, trudno nam się odnosić do pytania o wpływ tegorocznej pogody na sprzedaż. Zauważamy natomiast w ostatnich tygodniach niższe zainteresowanie zakupami odzieżowymi. Potwierdzają to też sygnały, jakie dochodzą do nas z innych firm w branży. Myślę, że wpływ na to ma fakt, że konsumenci wydają swoje pieniądze coraz bardziej oszczędnie, co spowodowane jest rosnącymi kosztami utrzymania - wyjaśnia Pstrokońska w rozmowie z money.pl.
O to, czy tegoroczna jesień przyniosła spadki sprzedaży, zapytaliśmy w jednym z centrów handlowych w Wielkopolsce. - Ludzie kupują, niektórzy nawet jak szaleni. Ale niedrogie rzeczy. Te droższe - między innymi kurtki - u nas wisiały już od sierpnia. I dopiero zaczynają się sprzedawać - mówi nam pragnąca zachować anonimowość przedstawicielka polskiej sieci, która importuje towar z Chin.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl