Polska to dziwny kraj. Na świecie istnieją rozwiązania które wystarczy skopiować i będzie po problemie. W Niemczech są określone kryteria, które decydują o tym czy wykonywana praca jest zleceniem, czy nosi znamiona umowy o pracę. Wystarczy że pracownik pracuje wg wyznaczonego grafiku, albo ma nad sobą nadzór - wykonuje polecenia przełożonego - albo od pracodawcy dostaje sprzęt do pracy i odzież roboczą, a automatycznie taka umowa traktowana jest jak umowa o pracę i nie ma znaczenia co jest w dokumentacji. Umowa zlecenie/o dzieło wykonywana jest za pomocą własnych narzędzi, w godzinach jakie pasują zleceniobiorcy, i taka osoba nie podlega nadzorowi firmy - wykonuje zlecone prace, a na końcu jest odbiór. Pracodawca złapany na kombinowaniu musi wszystko wyrównać do poziomu umowy o pracę, płaci dużą karę i grożą mu inne bolesne sankcje. W Niemczech przy inspekcji pracy funkcjonuje policja, która do kilku godzin od zgłoszenia najeżdża firmę bez uprzedzenia i robi kontrolę. U nas trwa to tygodniami, pracodawca wie że będzie kontrolowany, a sama inspekcja sprowadza się do kontroli dokumentacji i rozmów z pracownikami, co wiadomo jak się kończy, bo o zachowaniu tajemnicy można zapomnieć.