W otoczeniu recesyjnym, które nas czeka, i w otoczeniu wysokich stóp procentowych rzadko kiedy utrzymują się ceny nieruchomości. Już teraz widzimy dane za ostatnie dwa miesiące, zgodnie z którymi na rynku wtórnym zaczął się okres stabilizacji, a w niektórych miastach nawet okres korekty. Niewątpliwie duże znaczenie mają cykle na rynku nieruchomości, choć mało kto o tym mówi. Mieliśmy cykl stabilizacji, później eksplozji tego rynku, a teraz mocnego schłodzenia - mówił w programie "Newsroom" WP Tomasz Narkun, inwestor i analityk rynku nieruchomości. - Uważam, że wiele będzie zależało od naszych wynagrodzeń, czy one będą podążały realnie za inflacją. Prawdopodobnie nie, bo wchodzimy w taki okres, że bardziej będziemy bali się o pracę niż o to, czy dostaniemy jakąkolwiek podwyżkę. I jeśli wejdziemy w dość mocną recesję związaną z kryzysem energetycznym, to myślę, że niewiele osób może myśleć o zakupie nieruchomości w 2023 i 2024 roku. A to może doprowadzić do korekty. Stawiam, że ona się pojawi, szczególnie na rynku wtórnym i w przypadku większych mieszkań - dodał. Jak tłumaczył, w przypadku mieszkań z drugiej ręki już teraz w Gdańsku, Szczecinie, Lublinie, Zielonej Górze mamy obniżki rzędu 5 proc. Prawdopodobnie dołączą też inne miasta, a skala obniżek będzie jeszcze większa. - Na rynku wtórnym jakaś korekta się należy. Myślę, że między 10 a 20 procent - ocenił ekspert. Dodał też, że w przypadku rynku pierwotnego na razie deweloperzy są w bardzo dobrej sytuacji i tutaj będzie trudniej o przecenę.
rozwiń