O nowym trendzie pisze fortune.com i przypomina wprowadzony przed dekadą termin "girl boss". Uosabiać on ma kobietę-szefa, czyli ambitną osobę gotową rozbić w korporacjach szklane sufity, które istniały przez lata, blokując kobietom ścieżki rozwoju i możliwość awansu na kierownicze stanowiska. Portal zauważa, że określenie to kojarzyło się pozytywne i oddawało apetyty millenialsów na rynku pracy.
Teraz jednak zdaje się ustępować zupełnie odwrotnemu zjawisku. Przedstawicielki pokolenia Z wyznają bowiem inne podejście do pracy – zamiast szaleńczego tempa i nadgodzin w pogoni za sukcesem wolą spokojne, systematyczne (by nie powiedzieć "ślamazarne") wykonywanie obowiązków. A określeniu "girl boss" przeciwstawiają własne: "snail girl" (pol. kobieta-ślimak).
Dobra praca, ale w ślimaczym tempie
Nowy trend podbija australijskiego TikToka. Zapoczątkowała go projektantka mody Sienna Ludbey, założycielka sklepu internetowego Hello Sisi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Snail girl" nie spieszy się, ale tworzy dla samej idei tworzenia. Bierze udział we własnym wyścigu, który nawet może nie prowadzić nigdzie indziej jak tylko do domu i z powrotem do łóżka – stwierdziła Sienna Ludbey, cytowana przez fortune.com.
W felietonie dla australijskiego magazynu "Fashion Journal" projektantka tłumaczyła, dlaczego zwolniła się z pracy na etat i czy to rzeczywiście brak zapracowania gwarantuje szczęście. Kobieta podkreśliła w nim, że bycie "snail girl" nie polega na całkowitym zaprzestaniu pracy. Chodzi raczej o to, by nie być dla siebie zbyt surową i priorytetowo traktować równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.
Pomyśl o tym (podejściu – przyp. red.) jako o czasie, w którym możesz postawić siebie na pierwszym miejscu, wyznaczyć granice osobiste i zawodowe oraz chronić swój spokój – wytłumaczyła Sienna Ludbey.
Projektantka rzuciła regularną pracę w 2018 r., aby skupić się na rozwoju swojego internetowego sklepu. Po krótkim czasie poczuła, że jest uzależniona od ciągłej pogoni za sukcesem, co odbijało się na jej samopoczuciu. Ostatnio jednak poczuła, że dostrzega "pęknięcia" w podejściu, które "kiedyś uważała za wszystko". To zmotywowało ją do przewartościowania swoich ambicji i zastąpienia wewnętrznej "girl boss" przez "snail girl".
Kolejny rozdział oznacza, że działam wolniej, ale jestem milsza dla siebie – opisała Sienna Ludbey.
Eksperci przyklaskują, ale i ostrzegają
W rozmowie z ABC News Jennifer Luke, badaczka specjalizująca się w rozwoju kariery na University of Southern Queensland, stwierdziła, że nie jest zaskoczona ideą "snail girl". Wpisuje się ona w szerszy trend ewolucji ambicji pracowników, które nasiliły się od czasu pandemii. W money.pl opisywaliśmy zjawisko "wielkiej rezygnacji", związanej z wypaleniem zawodowym, jak również "cichą rezygnację" i "poniedziałkowe absolutne minimum". Do ostatnich dwóch jeszcze wrócimy.
"Ślimaczenie się" może jednak storpedować naszą karierę. Dlatego też Victoria McLean, CEO i założycielka firmy doradztwa zawodowego City CV oraz CEO Hanover Talent Solutions w rozmowie z fortune.com radzi, by połączyć trendy "girl boss" i "snail girl", gdyż oba te czynniki mogą zapewnić nam bardziej zrównoważoną i satysfakcjonującą karierę.
Jestem ostrożna, jeśli chodzi o przyjmowanie każdego nowego trendu w karierze, i nie chciałabym, aby postrzeganie tego konkretnego było takie, że w pracy można iść na łatwiznę lub być leniwym, ale uważam, że spowolnienie jest dobrym sposobem na zapobieganie wypaleniu i stresowi. Jednak to (zmiana stylu pracy – red.) musi być dobre zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy – podpowiada Victoria McLean.
Rewolucja młodych u bram rynku pracy
Zjawisko "snail girl" wpisuje się w szerszy trend związany z pokoleniem Z wchodzącym na rynek pracy. Młodzi ludzie cechują się indywidualizmem, co w tym przypadku oznacza, że najważniejsze będzie dla nich własne samopoczucie, a nie wyniki firmy, która ich zatrudnia. "Zetki", w przeciwieństwie do swoich rodziców, a nawet do starszego rodzeństwa, nie zamierzają pracować ponad swoje siły. Sama praca nie jest dla nich czymś, co ich definiuje. Istotne jest to, kim się czują i jacy są prywatnie, a nie to, jak ważne stanowisko piastują i ile na nim zarabiają.
Dlatego też popularyzują inne podejście do pracy, jakim jest np. "cicha rezygnacja" (ang. "quiet quitting"). Polega ono na tym, że pracownicy nie zamierzają "wypruwać sobie żył" w pracy ani robić nic ponad to, co zrobić muszą. Wykonują wyłącznie te zadania, na które umawiali się wcześniej z pracodawcą i tylko w czasie ośmiu godzin pracy, bo cenią swój czas prywatny.
Innym trendem jest "poniedziałkowe absolutne minimum" (an. "bare minimum Monday"). Zgodnie z nim tydzień rozpoczyna się "dniem przejściowym" między pracą a weekendem. Pracownicy zatem w poniedziałki mają brać na siebie tylko te obowiązki, które wymagają natychmiastowej odpowiedzi lub rozwiązania. Pozostałe, niepilne, przekładają na kolejne dni tygodnia.