Końskie w województwie świętokrzyskim to jedna z gmin, które nazywane są bastionami PiS-u. Czy słusznie? Burmistrz Krzysztof Obratański uważa, że to przesada, bo są miejsca, gdzie w ostatnich wyborach parlamentarnych ekipa rządząca zyskała więcej głosów.
Na przykład w Przytułach na Podlasiu partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła 89 proc. poparcia. Głównego rywala PiS Koalicję Obywatelską wybrało tylko 5 proc. głosujących. Na trzecim miejscu znalazła się Konfederacja z wynikiem 3,7 proc.
W liczącej ok. 35,6 tys. mieszkańców gminie Końskie PiS zdobył natomiast dużo mniej głosów niż w Przytułach, ale wciąż więcej niż wynosi jego średnia krajowa - 57 proc. PO miała 32,3 proc. Trzecia była Wiosna Roberta Biedronia z wynikiem 3,4 proc.
Łatka zagorzałych sympatyków ekipy rządzącej do Końskich przylgnęła jednak już przed wyborami parlamentarnymi. To właśnie tam prezydent Andrzej Duda podpisał na peronie kolejowym nowelizację ustawy kolejowej - po jej wejściu w życie pociągi wróciły na konecką stację.
Szkolna ławka, przy której złożył podpis, trafiła do siedziby starostwa jako eksponat muzealny, co wywołało burzę śmiechu w internecie. Kilka miesięcy później Duda ponownie przyjechał do Końskich, by wziąć udział w quasi-debacie prezydenckiej TVP. Sam, bo jego rywal Rafał Trzaskowski z PO wystąpił z kolei w podobnej "debacie" w TVN.
Gmina Końskie, chcąc nie chcąc, stała się nowym symbolem głębokiego podziału na scenie politycznej, który ma swoje odbicie w społeczeństwie. Dlatego pojechaliśmy do tego bastionu PiS, by spytać, jak żyje się ludziom w czasie wysokiej inflacji i rachunków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W gminie Końskie w dzień targowy
Do Końskich przyjeżdżamy w piątek. To lokalnie ważny dzień. Nie tylko dlatego, że za pasem weekend. To w stolicy gminy dzień targowy. Konecka Targowica, jak nazywany jest tutejszy bazar, tętni życiem - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Sprzedawcom, którzy zwijają się w okolicy południa, nie jest do śmiechu.
Nas, przedsiębiorców, od dawna traktuje się w Polsce jak złodziei. Obecna władza szczególnie - słyszymy od Michała, który stoisko ze słodyczami kilka lat temu przejął po ojcu.
Dodaje, że senior rodziny, po którym przejął stoisko, już swoje zrobił. Może odpocząć. Ale nie wiadomo, jak długo Michał będzie podtrzymywał rodzinny biznes przy życiu. Mało tego. Jest wysoce prawdopodobne, że niedługo zrezygnuje z handlu w Targowicy. Zysk ma coraz mniejszy, chociaż ceny podniósł. Szacuje, że przed wojną w Ukrainie ceny były niższe o ok. 40 proc. Jak wszyscy, dodaje od razu, że nie miał innego wyjścia - musiał ceny podnieść także i on.
Michał swoją przyszłość widzi w wojsku. - W ostatnim czasie zapisałem się do Wojsk Obrony Terytorialnej. Bardzo możliwe, że będę się starał o przyjęcie do zawodowej służby - zdradza. Michał jest słusznej postury, więc liczy na sukces.
- Rząd chwali się nieustająco obniżanymi podatkami, a ja czuję tylko nieustającą presję na przedsiębiorców - kwituje jego kolega ze stoiska obok.
I dodaje:
Ludzie na nas czasem wyzywają, że jesteśmy zdziercami itp. My już od dłuższego czasu jesteśmy zarzynani przez wielkie sieci marketów, a do tego doszła jeszcze ta inflacja i wyższe koszty prowadzenia firmy.
13. i 14. emerytura nie wszystkim się podoba
- Ja podziękuję za tę trzynastkę i czternastkę. Pracowałem całe życie, czasami na kilka etatów, płaciłem składki. Wystarczy, że oddadzą to, co mi się należy. Emerytury mogli podwyższyć o poziom inflacji i koniec - stwierdza w rozmowie z money.pl Zdzisław Gregorczyk z Końskich, który nie ukrywa, że dorabia do świadczenia. I będzie, dopóki zdrowie mu pozwoli.
Seniorowi, którego spotkaliśmy w drodze na konecki rynek, nie podoba się w rządzie kilka spraw. Jedną z nich są ataki na wolne media oraz metamorfoza Telewizji Polskiej i Polskiego Radia pod batutą PiS-u.
Wolność słowa to jest podstawa. Jest mi jak najdalej do Tadeusza Rydzyka, ale byłbym ostatnim, który podniósłby rękę za likwidacją Radia Maryja - argumentuje.
Gregorczyk dodaje, że nie podoba mu się, że "dziadziuś" - jak określił prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - układa życie młodemu pokoleniu Polaków.
- Ja to bym Kaczyńskiego razem z Tuskiem już do Ciechocinka wysłał, niech tam sobie siedzą i dyskutują ze sobą. Niech już rządzenie zostawią młodszym - denerwuje się z kolei Paweł, trzydziestoparolatek, który pracuje w dużym zakładzie metalurgicznym niedaleko słynnego peronu kolejowego. Gdy idziemy na stację, ten rodowity konecczanin czeka, aż kolega "zgarnie" go do domu.
- My, zwykli ludzie, mamy już dosyć tej przepychanki na górze. Chcemy po prostu dobrze żyć. Mój kolega, który ma małą firmę, normalnie boi się iść z fakturami do skarbówki, bo go tam "zaszlachtują". Sam już nie wiem, na kogo głosować - deklaruje Paweł.
Godzina pracy ledwo wystarczy na śniadanie
Paweł ma wiele złego do powiedzenia na temat lokalnego rynku pracy. - Mam 35 zł netto na godzinę. Wystarczy, że pójdę po śniadanie i mam tę godzinę z głowy. Kupię bułki, jakiś jogurt, kiełbasę i już jest 30 zł. Jak do tego kupuję papierosy, to nawet nie wspominam. Faktycznie, jeśli jest tutaj praca, to za minimalną pensję, ewentualnie kilka stów wyższą - słyszymy.
Powiatowy Urząd Pracy informuje, że na koniec drugiego kwartału 2023 r. w gminie Końskie zarejestrowanych było 1145 osób bezrobotnych. To o niecałe 50 osób mniej niż na koniec marca, ale o 112 więcej niż rok temu (wzrost o 10,84 proc.). W czerwcu 2021 r. w PUP zarejestrowanych było 1372 osób. Gdy Andrzej Duda wygrywał wybory prezydenckie, liczba bezrobotnych wynosiła 1514.
Niemałe trzęsienie ziemi w Końskich nastąpiło w sierpniu ubiegłego roku. Największy pracodawca w gminie, polski producent m.in. płytek ceramicznych, firma Cerrad, zgłosił wówczas 300 osób do zwolnień grupowych. Od 100 do 150 w koneckim oddziale.
Powód? Kryzys energetyczny po wybuchu wojny w Ukrainie. - Cena gazu w styczniu 2021 r. wynosiła 100 zł za megawatogodzinę, teraz to kwota 1500 zł za megawatogodzinę - wyjaśniał w rozmowie z "Echem Dnia" członek zarządu grupy Cerrad Filip Cegłowski.
Ludzkie dramaty w lombardach
Wracamy w okolice targu, który znajduje się niedaleko rynku w Końskich. Przy nim działa kilka lombardów. - Gorzej się żyje i to widać. Ludziom brakuje do pierwszego, więc coraz więcej osób przychodzi, by pożyczyć pieniądze - słyszymy od pracownicy.
Aby dostać zastrzyk gotówki, trzeba jednak coś zastawić. - Głównie chodzi o obrączki ślubne. Ale później ludzie nie mają na wykup, więc co miesiąc przychodzą, by zapłacić odsetki i dać sobie więcej czasu. Słyszę dramatyczne historie, ale nie mogę się litować. Faktycznie sporo osób za trudną sytuację obwinia Donalda Tuska. Raz usłyszałam, że jest złodziejem, bo ma buty za 3800 zł. Nie odzywam się, bo tylko bym musiała tu się kłócić - dodaje.
Naprzeciwko lombardu stoją taksówki. Żadnych reklam i emblematów korporacji, to tzw. prywaciarze, którzy mają jednoosobową działalność. Dla nich reforma podatkowa "Polski Ład" stała się ogromnym obciążeniem, bo mogą odpisać od podatku tylko część składki zdrowotnej.
- Nie mamy praktycznie kogo wozić. Dochody maleją, a opłaty stale rosną - teraz to kilka tysięcy miesięcznie. Musiałem podnieść stawki, ale przecież wszędzie jest drożej. Do ludzi nic nie dociera. Nieraz słyszę, że teraz to i trzynastka i czternastka jest, a za Tuska podwyżka emerytury była o 2 zł. Szkoda tylko, że za to wszystko płacą przedsiębiorcy - denerwuje się taksówkarz.
Gdy rozmawiamy, do lombardu wchodzi klient. - Widzi pan? Skończyły się pieniądze, więc już idzie z telewizorem. Jak będzie dobrze, to go odbierze, ale za parę tygodni przyjdzie kolejny raz. Ostatnio tak jest co miesiąc - twierdzi taksówkarz. Klient nie chce z nami rozmawiać.
Gmina coraz biedniejsza
O ocenę sytuacji gminy pytamy burmistrza Końskich Krzysztofa Obratańskiego. Okazuje się, że ma wiele do zarzucenia rządowi. Głównie to, że pozbawił samorządy dochodów z podatków PIT. - W efekcie dochody spadły, a wydatki rosną. Nie pomaga fakt, że część dochodów państwo zwraca, bo kwoty nie odpowiadają potrzebom - słyszmy od burmistrza, który w wyborach samorządowych startował z list Samorządni Ziemi Koneckiej.
- Nie wiem, czy negatywne zmiany w ostatnim czasie da się powiązać z polityką rządu, ale na pewno można z nią powiązać brak stabilności finansów samorządów. Co z tego, że mam nadzieję, iż ubytek dochodów z PIT zostanie nam skompensowany, kiedy ja nie wiem, ile dostaniemy pieniędzy i kiedy one wpłyną - komentuje burmistrz.
- Oczywiście cieszę się z każdej złotówki, którą uda się dostać, ale to nie jest sposób na działanie systemowe, na planowanie długoterminowe. To jest sposób na przetrwanie do końca roku - zaznacza burmistrz.
Jak mówi, w najlepszych latach nadwyżka operacyjna (nadwyżka dochodów nad wydatkami) w gminie wynosiła nawet 10 mln zł. Z reguły było to 6 mln zł. Ale odkąd maleją wpływy z podatków, koszty rosną, to nadwyżka z roku na rok staje się automatycznie niższa, aż zmalała do 700 tys. zł.
Obratański wspomina, że do końca 2022 r. gmina płaciła za prąd dla m.in. instytucji publicznych oraz oświetlenia ulicznego 419 zł za megawatogodzinę. Teraz to ok. 780 zł. Budżet drenują także drożejące inwestycje. Końskie miały w zwyczaju ogłaszać przetargi na początku roku, gdy budowlańcy dopiero zbierali zamówienia. Oferty były niskie, dlatego zawsze jakieś oszczędności zostały na co innego. Teraz trzeba dopłacać.
Nie ma co płakać
W Końskich trudno znaleźć osobę, która jawnie popiera PiS. Nasze obserwacje nie dziwią Arkadiusza Górala, właściciela i redaktora serwisu oraz telewizji TKN24. Jak twierdzi, osobiście nie zna żadnej osoby, która przyznaje się, że jest wyborcą ekipy rządzącej.
Ale szef redakcji widzi, że pod artykułami na portalu jest coraz więcej krytycznych komentarzy na temat rządu. Jeszcze kilka lat temu nie było ich wcale. Z obserwacji Górala wynika, że rośnie liczba wyborców niezdecydowanych oraz sympatyków Konfederacji.
Rozmawiając z mieszkańcami, usłyszeliśmy pozytywną ocenę rządu od dwóch osób, które sprzedają ziarna zbóż na targu. Kupują towar bezpośrednio w młynie. Tam ceny nie wzrosły.
- My nie narzekamy i cieszymy, że jest praca. Jak oceniam działania rządu? Pozytywnie. Widać, że pomagają. Mój siostrzeniec niedawno dostał jakąś pomoc dla firmy, także nie ma co płakać - mówi pani Barbara z Końskich.
Jej zięć dodaje, zwijając worki: - Wszystko zależy od tego, kto, jakie ma wymagania. Chyba jednak nie jest ogólnie tak źle, jak niektórzy twierdzą. Ludzie mają eleganckie samochody, jeżdżą na urlopy. To o co chodzi?
Jacek Losik, dziennikarz money.pl