Trwa ładowanie...
Przejdź na
2024 rok w 24 słowach. Alfabet ekonomiczny money.pl

2024 rok w 24 słowach. Alfabet ekonomiczny money.pl

(East News, Getty Images, Brian Cahn, Dawid Wolski, Wojciech Strozyk)

Kończący się właśnie rok pod względem wyników gospodarczych był przeciętny. Ale obfitował w historyczne wydarzenia. Jednym z nich była powódź, innym gigantyczny wzrost cen nieruchomości i towarzysząca mu dyskusja o dopłatach do kredytów. Przypominamy tematy, które najbardziej emocjonowały naszych czytelników w 2024 r.

A jak alkotubki

Choć mogłoby być także "A jak As". Ten z kultowej "Hydrozagadki" Andrzeja Kondratiuka, w którego rolę tym razem wcielił się premier Donald Tusk, błyskawicznie rozprawiając się z producentem plastikowych woreczków z alkoholem przypominających musy owocowe dla dzieci. "Największa trucizna", cytując głównego bohatera filmu sprzed półwiecza, zniknęła ze sklepowych półek po interwencji rządu, który rękoma Czesława (Siekierskiego) załatwił sprawę. Memiczny przykład tego, że kiedy w 2024 r. "Tusk się wściekł", to rzeczy się działy.

W rzeczywistości jednak to żaden sukces w walce z uzależnieniami Polaków. Stacje benzynowe nadal sprzedają alkohol, a "małpki" są powszechnie dostępne. Ofiarą nieudolnej krucjaty antyalkoholowej padł natomiast Piotr Jabłoński, odwołany dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Człowiek, który na kilka tygodni przed "aferą alkotubkową" zwracał uwagę na to, że alkohol może być sprzedawany w dowolnym opakowaniu. I tak się walczy o trzeźwość narodu w tej Polsce.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Pierwszy McDonald's W Polsce "Amerykanie postawili jeden warunek" - Rafał Sonik w Biznes Klasie

B jak babciowe

Odpowiedź KO na 500 plus PiS w kampanii wyborczej w 2023 r. To akurat jedna z tych obietnic, która została wdrożona szybko, bezkonfliktowo i z poparciem opozycji. Od momentu ogłoszenia program przeszedł poważny lifting, w tym nazwy, dziś to "Aktywny rodzic". Do pierwotnego pomysłu transferu do rodziców - 1500 zł, którzy opłacą opiekunkę i wrócą do pracy, dodano jeszcze komponent żłobkowy, także 1500 zł, i dodatkowe 500 zł dla tych, którzy jednak w domu zostali. Gdy program ruszył, wypłaty poszły do 230 tys. dzieci.

Na ocenę programu na pewno należy jeszcze zaczekać, ale widać, że należy zaliczyć go na plus. Minus to fakt, że najpierw PiS, a teraz koalicja wdrażają swoje pomysły bez większej, jak na razie, refleksji, jak ma docelowo wyglądać system wsparcia rodzin. Dobudowywane są kolejne elementy bez remontu pozostałych, choć z resortu rodziny słychać zapewnienia, że taka refleksja nastąpi.  

C jak Cinkciarz

Były wielkie ambicje stworzenia nowej instytucji finansowej zdolnej do konkurowania z Revolutem. Zamiast tego są kłopoty: utrata licencji na świadczenie usług płatniczych, brak kapitału, śledztwo prokuratorskie i poszkodowani klienci, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy.

Obecnie Cinkciarz prowadzi działalność, z której jest najbardziej znany: internetowy kantor. Ale i to nie przebiega bezproblemowo. W money.pl pisaliśmy np. o rodzinie, która chciała w Cinkciarzu przewalutować ponad 114 tys. euro, czyli niemal pół miliona złotych, aby rozpocząć w Polsce budowę domu, w którym zamieszka po powrocie z emigracji. Transakcja nie doszła do skutku, a pieniądze przepadły.

To jedna z bardziej dramatycznych historii, ale do poznańskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie Cinkciarza z zawiadomienia Komisji Nadzoru Finansowego. Do połowy grudnia wpłynęło już ponad 800 skarg. Działalność kantorów internetowych w Polsce nie była dotąd objęta nadzorem. Perypetie Cinkciarza sugerują, że była to luka, ale – jak często w Polsce – dostrzeżono ją za późno. Obecnie trwają prace nad ustawą o kryptowalutach, do której dodano zapisy – okrzyknięte mianem "lex Cinkciarz" - zmieniające ustawę o prawie dewizowym.

D jak Draghi

Mario Draghi, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, a następnie premier Włoch, na zlecenie Komisji Europejskiej przygotował raport na temat konkurencyjności Starego Kontynentu. Pokaźnych rozmiarów publikacja, która ujrzała światło dzienne we wrześniu, maluje dość ponury obraz europejskiej gospodarki. "Jeden z najtęższych ekonomicznych umysłów Europy", jak określiła Draghiego KE, ostrzega, że Europie grozi powolna agonia. Stała się bowiem skansenem, w którym nie powstają nowe firmy.

Tylko cztery spośród 50 największych spółek technologicznych świata znajdują się w Europie, a najnowsze spośród dużych przedsiębiorstw liczą sobie już ponad pół wieku. Wzrost produktywności jest więc niemrawy, a do tego ludność kontynentu szybko się starzeje. W rezultacie gospodarki Unii Europejskiej i USA pod względem poziomu zamożności dzieli coraz większa przepaść.

Zespół Mario Draghiego wyliczył, że Stary Kontynent wymaga bezprecedensowego zwiększenia nakładów inwestycyjnych: na cyfryzację, dekarbonizację i zbrojenia. Udział inwestycji w tworzeniu PKB musi się zwiększyć o 5 pkt proc., podczas gdy powojenny Plan Marshalla zwiększył go o 1-2 pkt proc. Aby ten cel spełnić, Europa musiałaby przeznaczać na inwestycje dodatkowo około 800 mld euro rocznie.

- Najmocniejszą stroną tego raportu jest to, że jest pesymistyczny. On miał wstrząsnąć decydentami w Europie, przekonać ich, że trzeba coś pilnie zrobić. I ten cel został osiągnięty – komentowała w rozmowie z money.pl prof. Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Na liście podmiotów, z którymi konsultowali się autorzy raportu Draghiego, nie znalazł się bowiem żaden z Europy Środkowo-Wschodniej, która dziś ma mniejsze problemy z konkurencyjnością niż Europa Zachodnia.

E jak elektromobilność

Już w 2025 r. po polskich drogach miał jeździć milion aut elektrycznych. Tak optymistycznie prognozował (bo przecież nie obiecywał) Mateusz Morawiecki niespełna dekadę temu. Na koniec września było ich jednak niespełna 130 tys., i to tylko jeśli doliczyć hybrydy plug-in, które formalnie "elektrykami" nie są i nie będą. Bo takich prawdziwych aut elektrycznych jest mniej niż 70 tys. Nie przeszkodziło to jednak rządowi Donalda Tuska, by prognozować 1,5 mln pojazdów elektrycznych w 2030 r.

Więcej wniosków z prognoz wyciągnęli producenci samochodów. Zorientowali się, że auta elektryczne nie sprzedają się aż tak dobrze, jak tego chcieli. I zaczęli mówić bardziej ostrożnie o elektryfikacji swojej floty. Volvo, Mercedes i Ford to przykłady tych marek, które zaciągnęły hamulec, przyznając, że ich portfolio nie tak szybko będzie w 100 proc. elektryczne. Kierunek jest jednak jasny: UE postawiła na samochody elektryczne. A żeby poprawić szansę europejskich producentów na tym rynku, Komisja Europejska zdecydowała się mocno podwyższyć cła na samochody elektryczne importowane z Chin, co podzieliło państwa członkowskie UE.

W Polsce rozwojowi elektromobilności służyć miały też dopłaty do zakupu rowerów elektrycznych. Program "Mój rower elektryczny" miał ruszyć w 2025 r., ale rząd jak dotąd nie znalazł dla niego finansowania. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej kontynuuje prace nad tym projektem.

F jak fala zwolnień...

...której nie było. To znaczy była w mediach, ale czy przetoczyła się też przez realną gospodarkę, nie jest wcale oczywiste. W 2024 r. co rusz informowaliśmy o likwidacji przedsiębiorstw i grupowych zwolnieniach. Dotyczyło to szczególnie przemysłu, który najbardziej odczuwał skutki wzrostu cen energii i słabej koniunktury u głównych partnerów handlowych Polski. Ale doniesienia te nie znalazły wyraźnego odzwierciedlenia w oficjalnych danych.

W sektorze przedsiębiorstw (podmioty z co najmniej 10 pracownikami) przeciętne zatrudnienie (tzn. przeliczone na pełne etaty) w listopadzie było niższe niż w styczniu o 53 tys. etatów (porównanie do listopada poprzedniego roku nie ma sensu ze względu na zmianę próby przedsiębiorstw na przełomie lat). Nie licząc pandemicznego 2020 r., to najgorszy wynik od 2009 r. Ale oznaczało to spadek zatrudnienia o zaledwie 0,8 proc. Co więcej, liczba zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw zmalała w tym samym czasie o 19 tys. osób, czyli 0,3 proc.

Ta dysproporcja oznacza, że wiele firm nie tyle zwalniało pracowników, co ograniczało im czas pracy. Co więcej, w szerokiej gospodarce spadku zatrudnienia w ogóle nie było widać. Przykładowo, według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności w III kwartale nad Wisłą pracowało 17 mln 277 tys. osób, o 2 tys. mniej niż rok wcześniej. Stąd część ekonomistów uważa, że to, co było widać w sektorze przedsiębiorstw, to raczej wynik zmian strukturalnych w gospodarce. Spadkowi zatrudnienia w dużych firmach przemysłowych towarzyszył wzrost zatrudnienia w usługach.

G jak Góra

Profesor Marek Góra. Wykładowca SGH, współtwórca koncepcji dzisiejszego systemu emerytalnego, jest jednym z największych orędowników podwyższenia minimalnego wieku emerytalnego w Polsce. Wywiad z nim, który opublikowaliśmy w sierpniu, należał do najchętniej czytanych artykułów minionego roku. Nic dziwnego, bo temat nie przestaje budzić kontrowersji.

W 2024 r. kij w mrowisko włożyła minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która zwróciła uwagę na to, że w żadnym kraju UE różnica między wiekiem emerytalnym mężczyzn i kobiet nie jest większa niż w Polsce. To podsyciło spekulacje, że rząd Donalda Tuska będzie dążył do zmian, których już raz próbował. Szybko pojawiły się deklaracje innych ministrów, jak i samej Pełczyńskiej-Nałęcz, że takich planów nie ma i nie będzie.

Trudno się tej deklaracji dziwić, bo przy dzisiejszych nastrojach społecznych podwyższenie minimalnego wieku emerytalnego oznaczałoby prawdopodobnie przegraną koalicji w kolejnych wyborach i ponowne odwrócenie reformy.

Jednocześnie ekonomiści nie mają większych wątpliwości co do tego, że jest ona potrzebna. Wyrównanie minimalnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn to jedna z rekomendacji Międzynarodowego Funduszu Walutowego po zakończeniu tegorocznej misji w Polsce na mocy art. IV Statutu MFW. Jak sugeruje nasza sonda wśród szerokiego grona ekonomistów, którą przeprowadziliśmy w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl, pod tym zaleceniem podpisałoby się 86 proc. z nich.

H jak Hiszpania

Kraj z południa Europy, jedno z ognisk kryzysu zadłużeniowego sprzed dekady - skrywał się wtedy pod literą S w akronimie PIIGS, oznaczającym słabe ogniwa strefy euro - wyrósł niespodziewanie na europejskiego prymusa. W 2024 r., jak wynika z listopadowych szacunków Komisji Europejskiej, aktywność w hiszpańskiej gospodarce zwiększy się o 3 proc., bardziej niż w jakiejkolwiek innej dużej gospodarce zachodniej Europy. A poprzednie lata też były dla Hiszpanii udane.

Realny PKB jest tam dzisiaj o niemal 7 proc. większy niż w 2019 r., pomimo załamania o niemal 11 proc. w pandemicznym 2020 r. Wtedy Hiszpania cierpiała z powodu zamknięcia granic, które wywołało kryzys w tamtejszej turystyce. Ale po pandemii głód podróży spowodował rozkwit tej ważnej dla południowej Europy branży.

To jednak nie jedyny klucz do sukcesu Hiszpanii. Prężnie rozwija się tam również sektor usług dla biznesu. Według banku BBVA udział usług innych niż turystyka w tworzeniu hiszpańskiego PKB podskoczył z około 5,5 proc. przed pandemią do niemal 8 proc. obecnie. To napędza wzrost zatrudnienia, który z kolei sprzyja wzrostowi konsumpcji. Ponadto Hiszpania, jako kraj poturbowany przez pandemię, jest dużym beneficjentem unijnego Funduszu Odbudowy. Dziś wydaje się, że Polska w rankingu najzamożniejszych państw Europy nie prześcignie Hiszpanii tak szybko, jak oceniał prezes NBP Adam Glapiński.

I jak inteligencja

Oczywiście sztuczna. AI kolejny rok z rzędu było odmieniane przez wszystkie przypadki. Nic dziwnego. Wraz z upowszechnieniem się ChatGPT, a potem też innych podobnych produktów, sztuczna inteligencja szturmem weszła pod strzechy, a także podbiła rynki. Sprawdziło się stare powiedzenie, że kiedy trwa gorączka złota, sprzedawaj łopaty, bo to producent czipów Nvidia (niezbędnych firmom AI-owym do obliczeń) stał się największym giełdowym beneficjentem AI-owego rajdu. Kurs Nvidii podskoczył od początku roku o 160 proc., do historycznych rekordów, a spółka zyskała oszałamiającą wycenę ponad 3 bilionów dolarów.

Warto nadmienić też, że założony przez Polaków startup ElevenLabs stał się AI-owym jednorożcem, czyli firmą z wyceną ponad 1 mld dolarów. Liczne branże biznesu, uczelnie, szkoły, instytucje publiczne - dosłownie wszyscy wskoczyli do pociągu nazwanego "AI", bojąc się, że inaczej trafią do muzeum.

Złośliwi twierdzą jednak, że coś tutaj poszło nie tak, bo roboty miały za nas prać, sprzątać i gotować, a nie pisać poezję i książki, a tymczasem jest na odwrót. I choć w tym żarcie jest gorzki cień prawdy, to jedno jest pewne: od AI odwrotu już nie ma. Kto się z nim zapozna wcześnie, ten prześcignie konkurentów w szkole, na uczelni, w pracy, gospodarce wreszcie. Wiele zastosowań AI faktycznie ułatwia życie, ale sporo też komplikuje, np. w kwestii dezinformacji i fake newsów. Krótko mówiąc, sztuczna inteligencja to szansa i zagrożenie, i musimy nauczyć się z nią żyć.

J jak jastrząb

Czyli Adam Glapiński w swoim nowym upierzeniu. W 2023 r., w każdym razie jesienią, prezes NBP był gołębiem, tzn. zwolennikiem rozluźniania polityki pieniężnej. Rada Polityki Pieniężnej, która liczy – łącznie z przewodniczącym – 10 członków, ale w obecnej kadencji zawsze postępuje zgodnie z wolą prezesa, tuż przed wyborami w dwóch krokach obniżyła stopę referencyjną NBP o 1 pkt proc., do 5,75 proc. Wtedy, jak przekonywał Glapiński, inflacja była w zasadzie pokonana, choć wynosiła 10 proc., a utrzymywanie stóp na niezmienionym poziomie groziłoby masowym bezrobociem. Ale po wyborach, wskazując na niepewność związaną z polityką nowego rządu, RPP stopy zamroziła.

Na jak długo? Tego nie wie nikt. Jeśli prezes NBP jest w czymś przewidywalny, to właśnie w nieprzewidywalności. W 2024 r. kilka razy zmieniał zdanie na temat tego, kiedy będzie można wznowić łagodzenie polityki pieniężnej. Ostatniej wolty dokonał w grudniu, wracając do jednej ze swoich wcześniejszych ocen, że na obniżki stóp procentowych trzeba poczekać do 2026 r.

Paradoks polega na tym, że zdanie zmienił po tym, jak rząd zdecydował się częściowo przedłużyć mrożenie cen energii, podczas gdy wcześniej sygnalizował, że to odmrożenie będzie przemawiało za utrzymywaniem dłużej restrykcyjnej polityki pieniężnej.

K jak kredyt 0 proc.

Z chwytliwego hasła w kampanii, "kredyt 0 proc." wyewoluował po roku rządów w "0 kredytu". Nie wiemy, czy na tym się zakończy, ale była to jedna z bardziej fascynujących dyskusji programowych w koalicji. W kampanii z tym pomysłem wyszła KO, by przelicytować i PiS, który ogłosił kredyt 2 proc., i PSL (kredyt 1,5 proc). W koalicyjnym rozdaniu resort rozwoju odpowiedzialny za politykę mieszkaniową przypadł PSL, ale dwóch kolejnych ministrów bezskutecznie próbowało wyjść z tym projektem. Spotkał się z ostrą krytyką najpierw lewicy, która promuje pomysły na społeczne budownictwo, ale także Polski 2050.

Pomysł krytykowano jako wsparcie dla banków i deweloperów, a także zagrożenie dla Polaków wzrostem cen mieszkań. Resort bronił się, że bywały już programy wsparcia zakupu mieszkań, które nie wywoływały boomu cenowego. Tłumaczenie nie pomagało, tak samo jak to, że faktyczny pomysł na kredyt 0 proc. był tylko jednym z elementów całego programu. W tej chwili, choć można cały czas znaleźć projekt na rządowych stronach, wydaje się, że ma już wartość historyczną. Minister Paszyk zapowiedział, że w styczniu jego resort pokaże Polakom aktualną propozycję.

L jak Lasek Maciej

Do wyborów parlamentarnych szedł jako zdeklarowany przeciwnik Centralnego Portu Komunikacyjnego, który wielokrotnie nazywał "megalomanią". Dwa miesiące po nich został pełnomocnikiem rządu ds. CPK. I to jemu przypadła w udziale realizacja jednego ze 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej, mówiącego o weryfikacji i poddaniu audytowi projektu megalotniska w Baranowie oraz sieci szprych kolejowych, które w spadku zostawił PiS. Z głośnych zapowiedzi audytu siłami niezależnych ekspertów niewiele wyszło, bo wszystkie osiem przetargów unieważniono. Rekomendacja jednak powstała.

Jak prześledziliśmy, już w lutym Maciej Lasek w kontekście budowy CPK przeszedł z "nie, nie powstanie" do "dzisiaj nie ma dyskusji, czy CPK powstanie; dzisiaj jest dyskusja o tym, kiedy i w jakiej konfiguracji". Ostatecznie w czerwcu Donald Tusk dał zielone światło dla Centralnego Portu Komunikacyjnego - i to w kształcie podobnym do proponowanego przez poprzedników - a Maciej Lasek stał się jego pierwszym budowniczym. Nowe lotnisko ma powstać do 2032 r.

M jak marże deweloperów

Deweloperzy w Polsce doczekali się reputacji krwiopijców, współwinnych bańki na rynku mieszkaniowym. Podczas gdy ceny nowych mieszkań w największych miastach w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. rosły w tempie 19 proc. rok do roku, marża brutto uzyskiwana z ich sprzedaży przez giełdowych deweloperów przekraczała 30 proc. Zdaniem krytyków to rosnące marże były jednym ze źródeł wzrostu cen, a nie odwrotnie.

Jak było w istocie? Na to pytanie odpowiedzieć ma dochodzenie, o które poprosiła Urząd Ochrony Konkurenci i Konsumentów minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Dziś wiadomo tyle, że kwestia marż deweloperów budzi wiele nieporozumień. W szczególności ze względu na to, że proces budowy mieszkań od zakupy gruntu do oddania lokali zajmuje wiele lat, marże w budownictwie mieszkaniowym nie jest łatwo porównywać do marż w innych branżach.

Jasne jest też, że nawet jeśli deweloperzy wykorzystali sytuację rynkową do zwiększenia swoich zysków, sami nie mieli na nią większego wpływu. W końcu na rynku wtórnym nieruchomości też drożały. Przyczynił się do tego wzrost popytu związany z programem Bezpieczny Kredyt, ale też – jak pisaliśmy w money.pl – inflacja i wzrost płac.

N jak Niemcy

Największa gospodarka Unii Europejskiej, dawniej jej lokomotywa, dziś jest jej hamulcowym. W 2024 r., jak szacowała w listopadzie Komisja Europejska, produkt krajowy brutto Niemiec zmalał realnie o 0,1 proc. po zniżce o 0,3 proc. w 2023 r. To już czwarty rok z rzędu, gdy nadreńska gospodarka osiąga gorsze wyniki niż cała strefa euro. Dziś realny (tzn. liczony przy założeniu stałych cen) PKB Niemiec jest tylko minimalnie (o 0,4 proc.) większy niż na koniec 2019 r., ostatniego roku przed pandemią COVID-19. PKB strefy euro zwiększył się w tym czasie o niemal 5 proc., a PKB Polski o niemal 14 proc.

Co poszło nie tak? Niemcy w większym stopniu niż inne duże gospodarki strefy euro uzależnione były od gazu z Rosji. Gdy po wybuchu wojny w Ukrainie starały się od tego surowca odciąć, doświadczyły większego wzrostu cen energii. To ograniczyło konkurencyjność niemieckiego eksportu w czasie, gdy słabnąć zaczął popyt na kluczowym dla tamtejszego przemysłu motoryzacyjnego rynku chińskim. Jednocześnie inflacja mocno ograniczyła popyt konsumpcyjny w samych Niemczech, gdzie społeczeństwo ma wyjątkowo dużą awersję do wzrostu cen.

Na to nakłada się przywiązanie rządu do niskiego deficytu w sektorze publicznym, które ogranicza wzrost inwestycji. O źródłach problemów niemieckiej gospodarki w money.pl mówił Wolfgang Munchau, autor głośnej książki "Kaputt: koniec niemieckiego cudut". Niestety, w jego ocenie zmiana rządu, do której prawdopodobnie dojdzie w następstwie przedterminowych wyborów, zaplanowanych na luty, nie poprawi znacząco koniunktury nad Renem.

O jak obietnice

Oczywiście chodzi o te wyborcze, które są jak szklanka napełniona w części wodą, a w części pusta. Od początku roku trwa nad nią debata - tych, którzy widzą ją pełną oraz tych, którzy widzą ją pustą. Z jednej strony słyszymy wyliczankę: podwyżki dla budżetówki, urlop od ZUS, dofinansowania in vitro czy inne pomysły wyliczone w naszym alfabecie (patrz litery B, R). Z drugiej, w tej pustej części, jest megaobietnica, choć samej KO, a nie całej koalicji, czyli podwojenie kwoty wolnej, a dochodzą do niej składka zdrowotna czy obietnice światopoglądowe. 

Wszystko to jest efektem kampanijnej strategii przelicytowania PiS, by zneutralizować oskarżenia, że przyjdzie Tusk i zabierze wszystko, co dał PiS. Wyborczo strategia się sprawdziła, ale wyborcy domagają się teraz realizacji zapowiedzi, tyle że w przypadku np. kwoty wolnej wydaje się, że licytacja była za wysoko. Dlatego od kilku miesięcy słyszmy od ministra finansów, że pokaże plan jak ją spełnić, ale o tym, kiedy będzie spełniona, na razie cicho. Możliwe, że potrzebne do tego będą kolejne wybory. 

P jak przyrost naturalny

Przyrost naturalny w Polsce od 2013 r. pozostaje ujemny, co nie przeszkadza mu dalej spadać. W 2024 r., do października, liczba zgonów przewyższyła liczbę urodzeń o 125 tysięcy. Liczba urodzeń żywych wyniosła 214 tysięcy, o 18 tysięcy mniej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku – i oczywiście mniej niż kiedykolwiek wcześniej w powojennej historii Polski. Liczba zgonów sięgnęła z kolei niemal 339 tys., o 2 tys. więcej niż rok wcześniej.

Kurczenie się populacji kraju prowokuje dyskusję na temat przyczyn niskiej dzietności Polaków. Jasne jest, że skłonności do posiadania potomstwa nie zwiększył program Rodzina 500+ (dziś już 800+) ani większa dostępność żłobków. Wiele osób źródeł ujemnego przyrostu naturalnego upatruje w niedostatecznej dostępności mieszkań dla młodych, ale i to nie jest oczywiste (patrz litera M). Dwie dekady temu wskaźniki dzietności były wyższe, choć mieszkania – relatywnie do płac – były nawet droższe niż dzisiaj.

Więcej wiadomo na temat konsekwencji starzenia się ludności Polski. Wzrost współczynnika obciążenia demograficznego, tzn. stosunku liczby osób w wieku produkcyjnym (18-59/64 lat) do liczby emerytów oraz dzieci, negatywnie wpływa na potencjał gospodarki i tworzy presję na system zabezpieczenia społecznego, w szczególności w zakresie wydatków emerytalnych i zdrowotnych. To z kolei sprawia, że nie milkną apele o podwyższenie minimalnego wieku emerytalnego (patrz litera G).

R jak renta wdowia

Jedna z dowiezionych obietnic koalicji, można powiedzieć, że to rodzaj trzynastej lub raczej czternastej emerytury w jej wykonaniu. Podobieństwa są dwa. Po pierwsze, to także pomysł kompletnie obok konstrukcji naszego systemu emerytalnego. Po drugie, tak jak 14. emerytura, skierowany jest do osób o niższych świadczeniach, limit wypłaty to trzykrotność minimalnej emerytury.

Z jednej strony intencje stojące za projektem są szczytne, tyle że podobnie jak w przypadku babciowego (patrz B) to kolejny element, który jest dodawany bezrefleksyjnie do istniejącego systemu, bez korekty istniejących elementów. A w kolejce czekają już kolejne, jak emerytury stażowe. 

W imię zapowiedzi Donalda Tuska "nic co dane, nie będzie odebrane" wznoszony jest emerytalny gmach, który przypomina słynną niegdyś w Warszawie samowolę budowlaną Czarny kot, której historia zaczęła się od jednopiętrowego pawilonu, a zakończyła na siedmiopiętrowej budowli, która wyglądała jak zaprojektowana na hucznej imprezie kilka godzin po przywitaniu Nowego Roku. Oby tylko ten emerytalny gmach nie skończył jak Czarny kot, czyli wyburzeniem do fundamentów, by zbudować coś nowego.

S jak sukcesja

Zamiast Nowego Jorku, Warszawa. Zamiast amerykańskiej korporacji, jedno z największych rodzinnych imperiów w Polsce. Konflikt Zygmunta Solorza z jego dziećmi to gotowy scenariusz na polską wersję "Sukcesji". Walka o władzę w imperium spółek z branży mediowej, telekomunikacyjnej i energetycznej nabrała rozpędu w ostatnich miesiącach, zaczynając od zwrotu akcji związanego z kontrolą nad zarejestrowanymi w Liechtensteinie spółkami. Te miały przejąć dzieci miliardera, ale senior rodu zmienił zdanie i spór przybiera na sile.

W centrum rodzinnej wojny o sukcesję znajduje się Justyna Kulka, czwarta żona Zygmunta, którą wpisano jako członka organów nadzoru w ponad 40 spółkach powiązanych z imperium. Dzieci miliardera sugerują, że ojciec jest izolowany, a faktyczne decyzje inspiruje macocha. - Są niegotowi i niewdzięczni - powiedział Solorz w rozmowie z "Forbesem" na temat swoich dzieci. Te odpowiadają, że chcą "chronić rodzinę". W konflikt poniekąd włączyło się jeszcze państwo, wpisując Polsat na listę podmiotów strategicznych. Pierwszy sezon polsatowskiej "Sukcesji" za nami, ale nie ma wątpliwości, że będzie ich znacznie więcej.

T jak Trump

Okazuje się, że można mieć na gospodarkę USA i światową większy wpływ, gdy się nie jest prezydentem jak Donald Trump, niż jak się nim jest jak Biden. Tzw. efekt Trumpa miał się już przejawić w zwiększonej liczbie ofert pracy z USA, kolejnej podróży w górę kursów kryptowalut, czy nawet rekordowych premii w bankach inwestycyjnych na Wall Street. Nawet finalizacja przez Komisję Europejską ślimaczących się negocjacji z Mercosurem zdaniem niektórych miała być wywołana efektem Trumpa.

I tak jak w trakcie kampanii wyborczej było masę ostrzeżeń w stylu "gdy Trup dojdzie do władzy, to….", po czym następowało wyliczenie negatywnych konsekwencji, tak po tym jak wygrał wybory, zaczęło się licytowanie w drugą stronę i szukanie pozytywów. Prawda jest taka, że w przypadku nowego-starego prezydenta USA pewnym można być jednego, że niczego nie można być pewnym. Oczywiście w tej chwili największe znaki zapytania dotyczą ceł i możliwego zakończenia wojny w Ukrainie. Obie sprawy dotyczą nas praktycznie bezpośrednio, więc tu pozostaje nadzieja, że efekt Trumpa w tym przypadku zaskoczy pozytywnie. 

U jak usługi kosmetyczne

Ku zaskoczeniu wielu obywateli, obniżka VAT-u z 23 proc. do 8 proc. dla sektora usług kosmetycznych była jedną z pierwszych i chyba jedną z najskuteczniej przeprowadzonych reform rządu koalicji. Jak wskazywali eksperci, było to ujednolicenie stawek tak, by były one równe z branżą fryzjerską. Było to jedno ze zobowiązań wyborczych KO.

Donald Tusk wielokrotnie podkreślał, że w branży tej pracuje ok. 100 tys. osób. Warto też przypomnieć, że branża beauty była mocno zadłużona, a obniżka VAT-u miała jej ulżyć. Zawiedli się jednak ci, którzy liczyli na obniżki cen w salonach kosmetycznych, bo te zwyczajnie nie nastąpiły lub w znikomym stopniu. Koszt tej operacji dla państwa wyniósł ponad 2 mld zł. O ile zasadność tego ruchu można jakoś zrozumieć, to zagadką pozostanie, dlaczego rząd akurat to wybrał na jedną z pierwszych większych obietnic do spełnienia. Sądownictwo, składka zdrowotna, babciowe i wiele innych czekało w kolejce, gdy usługi kosmetyczne zaczynały liczyć zyski z obniżki VAT.

W jak wynagrodzenia

To był rok bezprecedensowych podwyżek płac nad Wisłą. W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej (obejmuje około 10 mln pracujących) rosło średnio w tempie 14,2 proc. rok do roku, najbardziej w historii porównywalnych danych, która sięga 2000 r. W poprzednich dwóch latach wzrost płac oscylował wokół 12 proc. Przyspieszył przede wszystkim za sprawą podwyżek wynagrodzeń w sferze budżetowej o 20 proc. i w szkolnictwie o 30 proc.

Mniej więcej o 20 proc. wzrosła też płaca minimalna, ale tak samo było w 2023 r. Przyspieszenie wzrostu płac zbiegło się w czasie z wyhamowaniem inflacji. W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. poziom cen towarów i usług konsumpcyjnych zwiększał się średnio o 3,3 proc. rok do roku w porównaniu do 11,6 proc. w 2023 r. Efekt? Siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia podskoczyła w 2024 r. o ponad 10 proc., po zwyżce o 1,3 proc. rok wcześniej.

Sceptycy powiedzą, że przeciętne wynagrodzenie w górę ciągnęły najwyższe płace, a większość Polaków ubożeje. Na szczęście w 2024 r. GUS zaczął co miesiąc publikować dane na temat mediany płac, które pozwalają ten mit obalić. Medianowe wynagrodzenie – tzn. takie, od którego połowa wynagrodzeń w Polsce jest niższa, a połowa wyższa – rośnie równie szybko co średnie, chociaż oczywiście jest niższe.

X jak X

Serwis społecznościowy, znany dawniej jako Twitter, stał się jednym z kluczowych elementów kampanii wyborczej w USA. Upraszczając sprawę, X przejęty przez Elona Muska stał się ewidentnie - mimo licznych deklaracji miliardera o popieraniu pełnej wolności słowa - przechylony w jedną stronę debaty politycznej. Tę sprzyjającą Trumpowi i prawicy.

Sprytne sztuczki sprawiły, że nawet osoby tym niezainteresowane otrzymywały wpisy Muska i środowiska, które on wspiera. Dodatkowo, miliarder dorzucił Trumpowi sporo pieniędzy na kampanię, a także obiecywał płacić po 1 mln dolarów ludziom, którzy podpiszą w Pensylwanii odpowiednią petycję - co uznano de facto za próbę przekupienia ludzi, by głosowali na Trumpa.

Jakby tego było mało, Musk osobiście rozsiewał na X nieprawdziwe informacje dotyczące wyborów, fejkowe grafiki generowane przez AI i inne manipulacje wyborcze. W zamian ma zostać członkiem gabinetu Trumpa. Jedno jest pewne: Musk dobrze sobie to przekalkulował, bo jego biznesy mogą na prezydenturze Trumpa znacząco skorzystać. Tylko obywateli szkoda.

Y jak Yeti

Tak naprawdę chcemy napisać o powodzi, która we wrześniu nawiedziła dużą część Europy Środkowo-Wschodniej, w tym południowo-zachodnią Polskę. Symbolem kataklizmu było pęknięcie tamy w Stroniu Śląskim na rzece Morawka, którego konsekwencją było zalanie tej miejscowości oraz Lądka Zdroju. Ale wiele innych budowli hydrotechnicznych wybudowanych po powodziach z 1997 i 2010 r. doskonale spełniło swoją rolę. Przykładem może być zbiornik Racibórz na Dolnej Odrze, który ochronił przed wielką wodą Wrocław i Opole.

Dlaczego więc Yeti? To pseudonim, który poseł PiS Paweł Hreniak nadał Marcinowi Kierwińskiemu, ministrowi ds. koordynowania odbudowy terenów popowodziowych. - To jest taki minister Yeti, wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go nie widział – mówił w Sejmie były wojewoda dolnośląski. Niezadowoleni z tej nominacji byli zresztą także koalicjanci KO. Obawiali się, że Kierwiński jako koordynator będzie zbierał laury za ciężką pracę poszczególnych ministerstw.

Politykowi trzeba jednak oddać sprawiedliwość: aby wejść w skład rządu, były szef MSWiA musiał zrzec się mandatu europosła, którym został zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Zrezygnował z pewnej pracy i wysokiej pensji na rzecz zaangażowania w brudną jak powodziowa woda polską politykę. Na końcu może jednak czekać nagroda. Podobno Kierwiński usłyszał od Donalda Tuska, że jeśli sprawdzi się w roli ministra ds. powodzi, to zostanie kandydatem KO na prezydenta Warszawy.

Z jak zdrowie

Z jak zdrowie - szczerze mówiąc zastanawialiśmy się, czy nie powinno być pod R jak różdżka czarodziejska, za której dotknięciem służba zdrowia została cudownie odmieniona. Okazało się jednak, że rzeczywistość w ochronie zdrowia to nie fantasy. Nowa minister Izabela Leszczyna zetknęła się z tymi samymi problemami, co jej poprzednicy: presją płacową i regulacjami, które powodują, że NFZ zamienia się z płatnika świadczeń w płatnika pensji.

Jak mówił na naszych łamach wiceszef NFZ Jakub Szulc, bardzo duży wzrost wynagrodzeń w ochronie zdrowia paradoksalnie przyczynił się do zmniejszenia dostępności do świadczeń. A choć są punktowe sukcesy jak in vitro, to systemowe problemy pozostają identyczne, a nawet dylematy są podobne jak poprzedników.

Z trzech wersji podwyżki dla ochrony zdrowia Izabela Leszczyna wybrała tę najbardziej hojną, a ustawa o reformie szpitali czeka na lepsze czasy z obawy o skutki polityczne. Widać więc, że resort zdrowia to najbardziej podchwytliwa i podstępna nazwa urzędu, bo przynajmniej jak dotąd żadnemu ministrowi na zdrowie kierowanie tym ministerstwem nie wyszło.

Grzegorz Siemionczyk, Grzegorz Osiecki, Michał Wąsowski, Marcin Walków, Robert Kędzierski, Piotr Bera, Kamil Rakosza-Napieraj, dziennikarze money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
polityka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(358)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Tomasz k.
1 tyg. temu
Jak to w PL mamy tu samych specjalistów od ekonomii na po zawodówkach
Grzegorz
1 tyg. temu
Jaki przeciętny?! Dno totalne w wykonaniu Tuska I jego nieudaczników! Dno wizerunkowe i gospodarcze! Tak tak , zaraz uśmiechnięci się odezwą że to pozostałości po PIS. A prawda jest taka, że ten rząd padnie już niedługo!!!
von der OJCIE...
1 tyg. temu
A ja uważam, że te 24 słowa należy ZASTĄPIĆ 8 GWIAZDKAMI. W,yjdzie KONKRETNIEJ.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Polska tonie.
1 tyg. temu
Dlaczego tusk ciągle mija się z prawdą i to patrząc ludziom prosto w oczy.?
Tytus
1 tyg. temu
A pamiętacie jak pokazywany był wszędzie licznik z długiem Polski? I jak myślicie czemu teraz tego nie pokazują? Nie wiecie? to wygoglujcie sobie bo z telewizji sie tego nie dowiecie. Pozdrawiam i szesliwego Nowego Roku
Matko kochana
1 tyg. temu
Chwilówki..........zna pam temat Panie premierze.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (358)
Jeszcze Polsk...
wczoraj
Czekamy na 20 stycznia...........
Serio?
wczoraj
Zabiorą mi szpadelek to nie wpuszczę do piaskownicy. To jakaś farsa jest. Małe i tanie.
gość
2 dni temu
Mściwy Tusku, czekamy na zaprzysiężenie Trumpa!
ha, ha, ha
2 dni temu
Mamy wszystko dokładnie policzone i każda z danych naszych 100 gwarancji, zostanie spełniona w pierwsze 100 dni naszego rządzenia, natychmiast i bezwarunkowo. Zlikwidujemy drożyznę, obniżymy cenę gazu i prądu o połowę, benzyna będzie po 5 zł a kwota wolna od podatku wyniesie 60 tys. na rok, bo wiemy, jak to zrobić. Jeszcze raz gwarantuję to państwu.
jawamdampołap...
3 dni temu
JAK można legalnie zajumać kasę ze SSP??? Przelać ją na fundację znajomego????
...
Następna strona