Minister ds. równości Katarzyna Kotula powiedziała w poniedziałek w RMF24, że nierówny wiek przejścia na emeryturę kobiet i mężczyzn to dyskryminacja, więc trzeba się zastanowić, jak rozwiązać tę kwestię.
- Powiem o faktach. Sprawdziłem dane ZUS na temat tego, ile panowie i panie mają środków w wielu lat 58. Celowo wybrałem ten wiek, bo to jest tuż przed przejściem na emeryturę - przyznał w programie "Newsroom" WP dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego. - Różnica w wysokości odłożonych środków wynosiła 2 proc. i miała tendencję do spadania. Wniosek jest taki, że wszystkie mechanizmy towarzyszące zarobkowaniu, czyli np. macierzyńskie, wychowawcze, sprawiają, że różnica wynosi tylko 2 proc. Realna różnica w emeryturach w danym roku potrafi już wynieść 30 proc. Biorąc pod uwagę pięć lat różnicy, mamy już sytuację taką, że pan dostanie 5 zł, a pani, która wkłada do systemu dokładnie tyle samo – tylko 3 zł. I to są fakty. Bardzo dobrze, że pani minister mówi o konsekwencjach, bo tego w poprzednich lata brakowało. Prawem polityków jest decydowanie w imieniu wyborców i szukanie różnych rozwiązań. My jako obywateli musimy mieć świadomość i wiedzę o konsekwencjach. Mamy najniższy wiek emerytalny dla kobiet w Europie, a to będzie oznaczało jeszcze większe implikacje w zakresie emerytur międzynarodowych. Trzeba o tym dyskutować – uważa ekspert.
rozwiń