W tekście opublikowanym na łamach "Washington Post", w przeddzień spotkania z prezydentem Bidenem w Białym Domu, prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że zaproponuje, by zwiększyć uzgodniony na szczycie NATO w Newport w 2014 r. wymóg wydawania co najmniej 2 proc. PKB na obronność do 3 proc. Zdaniem prezydenta byłaby to odpowiednia odpowiedź na zagrożenia ze strony Rosji, która przestawiła swoją gospodarkę na tryb wojenny.
- Co do samego pomysłu zwiększenia wydatków na obronność, uważam, że jest dobry. Sytuacja za nasza granicą jest jaka jest i to wiąże się z koniecznością dozbrojenia - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Artur Nowak-Far z Kolegium Gospodarki Światowej SGH. - Natomiast sposób wydawania tych pieniędzy mnie martwi, z tego powodu, że w znaczącym zakresie, przynajmniej w przeszłości, były to zakupy bez przestrzegania zasad konkurencji. Ja nie jestem pewien, czy taki zakres uchylenia tego zasadniczego obowiązku, który ciąży na kupującym, a więc zachowania konkurencji, czy to jest najlepszy sposób na optymalizowanie wydatków. Nie ma pewności, czy dostajemy najlepszą rzecz za możliwie najniższą cenę na świecie. Tutaj zgłaszam wątpliwość, trzeba to dokładniej przejrzeć. Drugą rzeczą jest kwestia tego nawoływania przez pana prezydenta, by ten wkład we wspólną obronę zwiększyć. Trzeba pamiętać o tym, że 3 proc. PKB oznacza co innego dla Niemiec, Francuzów czy Szwecji, a co innego dla Polski. Mamy różne poziomy PKB. Już nie mówiąc o tym, że raczej trzeba się skupić na tym, by te kraje wypełnił swoje obowiązki na poziomie 2 proc. PKB. Poza wszystkim wiarygodność prezydenta Dudy jest ograniczona ze względu na inne jego posunięcia w zakresie wspierania demontażu praworządności w Polsce. To już jego druga kadencja i był czas na zbudowanie solidnej wiarygodności jako polityka doświadczonego. To hasło o 3 proc. byłoby wówczas szeroko dyskutowane, tymczasem rozmawiamy o tym tylko w Polsce - zauważa prof. Nowak-Far.
rozwiń