Komisja Europejska prognozuje, że wzrost gospodarczy w Polsce przyspieszy w 2024 r. do 2,7 proc. To powód do optymizmu? - Liczby, na które patrzymy, są za ten rok i poprzednie lat. One nie są proste do interpretacji, bo mieliśmy ogromne zmiany stanu zapasów związane z wojną i niepewnością gospodarczą - ocenił w programie "Newsroom" WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Wyniki gospodarcze w 2022 r. były mocno napompowane, w zeszłym roku mieliśmy już do czynienia ze spadkiem zapasu. Dobre jest to, że będzie rosnąć konsumpcja i inwestycje, ale duży niepokój jest wokół naszego eksportu. Nasz główny partner handlowy, Niemcy, ma duże problemy. Tam jest w tej chwili techniczna recesja, czekamy na ożywienie. Biorąc to pod uwagę, nasz wzrost gospodarczy powinien wynieść 2-3 proc., czyli wracamy do normalności, ale szaleństw nie będzie. W przyszłym roku będzie podobnie. Dlaczego nie mówię o 5-6 proc.? Efektem polityki ostatnich lat jest załamanie w inwestycjach. Przez lata za mało inwestowaliśmy i dziś nie ma co liczyć na szybki wzrost wydajności pracy, mamy problem z podażą pracy. Natomiast myślę, że jeśli nic złego na świecie się nie wydarzy, wejdziemy na ścieżkę solidnego wzrostu. Będzie to czas stabilności gospodarczej, ale nie wolno zapominać o wojnie, nie widać także końca problemów w Niemczech - dodaje ekspert.