Czy to będzie alternatywa dla żywego bukietu róż? Pewnie nie. Na zestaw, który złożyłem podczas redakcyjnego testu, patrzę inaczej. Jak na kolejny krok w rozwijaniu produktów dla dorosłych. Bo te rządzą się innymi prawami niż klocki dla dzieci. A przez długie lata jako rynek dla LEGO nie istniały.
Duński producent klocków LEGO to przykład, jak rozwijać rynek, którego się przez lata nie zauważało. Bo przecież klocki są dla dzieci - takie myślenie w firmie z Billund pokutowało przez całe dekady. Klockami bawią się maluchy, a gdy z nich wyrosną, chowają je do pudełka i odkładają do piwnicy. Gdy już mają swoje dzieci, wracają, kupując im zestawy. Żeby daleko nie szukać, moimi klockami z dzieciństwa dziś bawi się mój bratanek, gdy odwiedza dziadków i wyciąga z kąta duże kartonowe pudło z wymieszanymi elementami.
Gdzieś obok tego była grupa tzw. dorosłych fanów LEGO, z angielskiego nazywana AFOL'ami. Oni od lat nie korzystali z gotowych zestawów, a budowali coś swojego. Efekty ich kreatywności można podziwiać choćby na stałych i cyklicznie organizowanych w różnych miejscach wystawach.
Pośrednio w gusta dorosłych trafiały też serie Technic czy Architecture, czyli m.in. modele samochodów, budynki, albo i większe konstrukcje na licencji Star Wars. Jednak dopiero czasy pandemii COVID-19 i powszechnych lockdownów skłoniły duńską firmę do prawdziwej ofensywy w segmencie klocków dla dorosłych. Tak pojawiły się mozaiki, później obrazy, a gdzieś w międzyczasie - seria botaniczna. I okazało się, że rynek "chwycił".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bugatti Chiron z Lego Technic
Róże z klocków
Najnowszym zestawem z tej właśnie serii jest "Bukiet róż". Ma 822 elementy upchnięte do sześciu plastikowych woreczków, a do tego trzy cienkie instrukcje. Każda z trzech instrukcji to cztery róże w jednym z trzech typów - każdy to inne stadium kwitnienia.
Praca konstrukcyjna nie jest skomplikowana, raczej trudno popełnić błąd, który zaważyłby na efekcie finalnym i zmusił do demontażu całości, by go naprawić. Złożenie pierwszej róży zajęło mi około 15 minut w bardzo niespiesznym tempie. Później zszedłem do czasu poniżej 10 minut na każdą. Całość zajęła mi około dwóch godzin.
Co mi się spodobało? To, że jest to prosty zestaw na jedno popołudnie lub wieczór. Efekty pracy widać szybko, a mimo bardzo powtarzalnych czynności, nie zdążyłem się znudzić. Zadowolony jestem też z efektu finalnego - gotowy bukiet wygląda bardzo dobrze i realistycznie. W trakcie składania kolejne kwiatki odkładałem do szklanego wazonu - i tak już zostało.
Ile to kosztuje?
Duńczycy nie przez przypadek wypuścili na rynek ten zestaw przed Walentynkami. W ich zamyśle mógłby być alternatywą dla klasycznej wiązanki ciętych róż. Na szeroką skalę na pewno tak się nie stanie. Ale jako prezent dla fanek (i fanów) LEGO? Już prędzej.
Ile to kosztuje? Cena katalogowa zestawu to 249,99 zł, ale w znanych sklepach internetowych można go znaleźć nawet o 60 zł taniej. To ten sam poziom cenowy, co w przypadku innych "bukietowych" zestawów z serii botanicznej. Co ciekawe, w internetowych kwiaciarniach podobne pieniądze trzeba przeznaczyć na bukiet 12 prawdziwych róż.
Zacząłem od tego, że ten i podobne mu zestawy to ofensywa LEGO w segmencie klocków dla dorosłych, dla których równie ważne, co składanie, jest efekt finalny. Złożony zestaw najczęściej traktują jako przedmiot kolekcjonerski, który staje się dekoracją. I oczywiście, społeczność AFOL'i pokazała, że nie potrzeba instrukcji, a jedynie wyobraźni, by z plastikowych klocków stworzyć dosłownie wszystko. Ale seria gotowych zestawów dla dorosłych to odpowiedź na oczekiwania tych, którzy chcieliby pójść trochę na skróty z gwarancją, że uda się osiągnąć pożądany efekt. Tymczasem, jak tłumaczy LEGO, praktyka pokazuje, że dzieci klockami się bawią - składają, demontują, budują z nich coś zupełnie innego. I tak w kółko.
Obserwując poczynania LEGO w segmencie dla dorosłych, widzę jeszcze pewną niekonsekwencję i "nierówne" tempo rozwijania linii. Są zestawy lepsze i gorsze, bardziej i mniej realistyczne. W samej serii botanicznej znajdziemy takie w cenie przystępnej, uwzględniając relację kosztu zakupu do finalnego efektu (jak storczyk, którego można dostać za około 180 zł), i zdecydowanie przeszacowane (za taki uważam choćby strelicję, której cena to około 500 zł). Widać, że Duńczycy, mimo ponad 90-letniej historii, tej części swojego biznesu jeszcze się uczą.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl