RPP po listopadowym posiedzeniu pozostawiła stopy procentowe NBP bez zmian. Stopa referencyjna pozostała na poziomie 5,75 proc. Decyzja ta nie jest całkowitym zaskoczeniem. Czy Adam Glapiński, szef NBP, pogroził palcem Donaldowi Tuskowi, który prawdopodobnie stanie na czele nowego rządu? - Pan Adam Glapiński ma manierę zaskakiwania rynków - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów. - I jak widać po jego poprzednich konferencjach prasowych, chce utrzymać dobry kurs. Ale bynajmniej nie chodzi o kurs złotego. Tylko o kurs dobrej zmiany, kurs polityczny. Wielokrotnie mówił, że po zmianie władzy, która "ma służyć Niemcom", czeka nas zwrot w polityce gospodarczej. Straszył m.in. wprowadzeniem euro. Może być tak, że prezes NBP i popierający go członkowie RPP będą teraz prowadzili bardziej niezależną politykę pieniężną, sprzyjającą obniżeniu inflacji. Mówił, że inflacja spada na łeb na szyję, ale nagle z pozycji "gołębiej" przeszedł w "jastrzębią". Wydaje się, że Adam Glapiński stara się dostosować do nowej sytuacji. Jeszcze nie wie, co się wydarzy, ale on lubi zaskoczyć. Chce, by jego show było kontynuowane. W pakiecie ma inne instrumenty, które może wykorzystać, np. sprzedaż papierów wartościowych, co zwiększy presję wśród inwestorów. To może stworzyć trudności z finansowaniem długu publicznego. Prezes NBP jest wierny swojemu obozowi politycznemu. Wiemy, że od lat jest związany z odchodzącą władzą – zaznacza Wojciechowski.