Właściciele stoków narciarskich na Podhalu są wściekli. Wszystko za sprawą decyzji rządu. Od 28 grudnia nie będzie można jeździć na nartach. Obostrzenia mają obowiązywać do 17 stycznia. To oznacza dramat wielu przedsiębiorców, takich jak Piotr Toporowski. Właściciel wyciągu pod Wielką Krokwią w Zakopanem już zainwestował w ten sezon narciarski 300 tys. złotych. Jego zdaniem rządowe decyzje będą oznaczać bankructwo dla wielu podmiotów. - Z całym szacunkiem, Panie Gowin, ale pięć tysięcy w tym biznesie nie wystarczy - mówi Piotr Toporowski, odnosząc się w ten sposób do rządowej pomocy dla przedsiębiorców. Właściciel stoku ma również pretensje do prezydenta Andrzeja Dudy, który jeszcze niedawno twierdził, że nie zgodzi się na zamknięcie stoków. - Bareja by się nie powstydził nowego scenariusza na "Misia 2" - komentuje Toporowski. Z zamknięcia stoków nie cieszą się również instruktorzy narciarstwa. - Gdybyśmy wiedzieli, że nie ruszamy [z sezonem - red.], to nie zostałyby poczynione tak potężne wydatki - zauważa Artur Wysocki ze Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa. Więcej w materiale wideo.