PiS obiecało wprowadzenie emerytur stażowych. Czy ona jest realna? I czy nie uderzy to w system emerytalny? Pomysł od dwóch lat leży w Sejmie. - Jako OPZZ walczymy o emerytury stażowe od 2010 r. i pierwszy był nasz projekt. Zebraliśmy 800 tys. podpisów. Tak dużo obywateli nie walczyłoby o rzecz, która jest nierealne. To się pojawiło nawet w postulatach sierpniowych - powiedział Sebastian Koćwin w trakcie pierwszej debaty gospodarczej w programie "Money.pl". - Wierzę w tę obietnicę, ale pomysł nie jest do końca akceptowalny przez nas. My zakładaliśmy przejście na emeryturę po okresie 40 lat w przypadku mężczyzn i 35 - w przypadku kobiet. Propozycja rządu jest gorsza, mówi o wieku 43 i 38 lat. Nie znamy szczegółów. Być może tylko okresy składkowe będą brane pod uwagę. Może być tak, że osoby ciężko pracujące, z powodu chorobowego, nie będą brane pod uwagę. Wtedy to będzie oferta tylko dla wybranych – dodał. - To sztuczne wywoływanie tematu w kampanii – uważa z kolei Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy. – Gdyby PiS chciało tę obietnicę spełnić, już dawno by to zrobiło. Z 800 plus jakoś udało się szybko zadziałać. Jeśli chodzi o założenia, to faktycznie niewiele wiemy. Ale to też chodzi o to, by z tych szczegółów nie można było potem rozliczać PiS. Negatywnie oceniam to rozwiązanie. Emerytury stażowe mogłyby być realizowane pod warunkiem, że byłaby to część większej reformy emerytalnej związanej z wyrównywaniem i podnoszeniem wieku emerytalnego – zaznaczył ekspert.