– Jestem ogromnym zwolennikiem wydobycia węgla w Polsce - powiedział w programie "Newsroom" WP Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza (1997 r.). – Trzeba utrzymać poziom wydobycia, jaki jest potrzebny na utrzymanie systemów energetycznych. W Polsce potrzebujemy ok. 70 mln ton węgla rocznie, 13 mln w tej chwili pochodzi z importu. Przez 30 lat odchodzenia od węgla nie stworzyliśmy żadnego substytutu. Nie wolno likwidować kopalń; nadal są zalewane kopalnie, niszczone szyby. Natomiast trzeba zrobić to, co zrobiliśmy z siarką, czyli metodami inżynierskimi obniżyć zawartość CO2 w spalinach w energetyce. Świat to robi, są technologie. Tak działają USA, Chiny, my spalamy surowy węgiel i się potem dziwimy, że mamy wysoką emisję CO2. Ale niestety, nasza administracja uwielbia jednoznaczne sformułowania: "odchodzimy od węgla". Tylko że my nie mamy do czego odejść. Energetyka jądrowa powstanie w Polsce w perspektywie 20 lat. Energetyka węglowa bez specjalnych inwestycji może być nadal kontynuowana. Wydobycie węgla w Polsce jest dwukrotnie tańsze od ceny węgla importowanego z zagranicy. Jakość polskiego węgla jest także dużo większa. Dotacje do wydobycia węgla zakończyły się od 1992 r., od tego czasu rząd tylko trzy razy wspierał górnictwo. Od lat budżet dotuje jedynie likwidacje kopalń, także tych, w których nadal są zasoby węgla. Górnik, który zdecyduje się na odejście z kopalni, bez względu na staż pracy, dostaje 120 tys. zł. Śmieszność polega na tym, że polscy górnicy biorą te pieniądze i idą do kopalni czeskich, które są niewiele dalej. I takie jest wydatkowanie na górnictwo z budżetu państwa – opowiadał nasz gość.