Według liderów Strajku Przedsiębiorców w dyskotece w Świebodzinie, która pod pretekstem spotkania partyjnego Strajku Przedsiębiorców została otwarta mimo zakazu, policjant uderzył didżeja. - Odnotowujemy, że na te spotkania wywierana jest odgórna presja, aby je pacyfikować - mówił w programie Newsroom WP Paweł Tanajno, jeden z liderów strajku, który był wtedy w klubie. - Świebodzin jest wyjątkowym przypadkiem, ponieważ tam doszło do całkowicie bezpodstawnej przemocy fizycznej. Policjanci złamali wszystkie możliwe procedury. Nie przedstawili się, nie wydawali żadnych poleceń, weszli na salę, gdzie zebrali się ludzie, z psem tropiącym. To są standardy co najmniej białoruskie. To się skończyło na niczym, nie było żadnych zarzutów ani mandatów. Tak jak na filmach gangsterskich: wchodzi banda w kominiarkach i wychodzi - relacjonował. Skąd wiadomo, że to policja? - Przyjechali policyjnymi samochodami, powiedzieli, że są z komendy w Świebodzinie - tłumaczył Tanajno. Jak przyznał, są też przykłady poprawnych zachowań funkcjonariuszy. Bez zarzutu przeprowadzona została np. interwencja w gdańskim klubie Wolność.