wysokość pensji,/topa życiowa/dobobyt, jest/są pochodną wydajności pracy. a ta, pochodną innowacyjności. a ta, jest baaaaaardzo kapitałochłonna. przestazałego technologicznie produktu nikt nie kupi, więc zaabiają kaje producenckie. pisiaczki nie chwytają, co oznacza robienie dziś klimatu pod górkę obcemu kapitałowi. póki najlepsza polska uczelnia (obecnie UJ) lokuje się w 5-tej setce najlepszych uczelni na świecie, to lepiej, żeby pisiaczki głosu nie zabierały w kwestii UE, Chin, Japonii, Indii i USA, etc. dzisiejsi 50 i mniej latkowie, nie pamiętają/nie wiedzą, że był taki okres w dziejach Najjaśniejszej, gdy stało się za 1 lub pół kostką masła, śmietaną, 5 jajkami, mydłem, papierem toaletowym, etc. gdy mówisz o kartkach, robią dziwną minę. zapotrzebowania na polską walutę nie było, skoro nie mieliśmy nic nowoczesnego do zaoferowania Zachodowi, więc jako technolog, zarabiałem 13 dolarów miesięcznie. na życie w PRL-u wystaczało. nawet na wakacje. ale gdy przekroczyłeś Odrę, pensja wystarczała na przejechanie 350 km maluchem. nowoczenoć, kupowało ię w Pewexie, za dolary lub bony. a! ze mną nie polemizuj, wszak mnie nie znasz, i nie wiesz, czy można mi wierzyć/zaufać. zapytaj rodziców. w wyszukiwarce sprawdź, kiedy w Polce postawiono pierwszy zachodni market. kp