Lockdown dla narciarstwa teoretycznie został przedłużony przynajmniej do 14 lutego. Teoretycznie, bo w praktyce wiele stoków już się otworzyło. Jednym z nich jest ośrodek narciarski w Chrzanowie w województwie lubelskim. – Moja sytuacja finansowa zaczęła robić się dramatycznie ciężka. Stwierdziliśmy, że nie mamy już innego wyjścia – mówi Piotr Rzetelski, właściciel ośrodka. Wyciąg ruszył 15 stycznia. Od tamtej pory niemal codziennie sanepid i policja prowadzą tu kontrole. – Ja się z tego cieszę, bo te kontrole utwierdzają nas w przekonaniu, że bezpieczeństwo zachowujemy na najwyższym poziomie – przekonuje Rzetelski. Sprawą zainteresowała się prokuratura, która prowadzi postępowanie ws. uruchomienia ośrodka. W obawie przed sankcjami, właściciel stacji narciarskiej w mediach społecznościowych opublikował post, w którym poprosił o zgłoszenie się tysiąca osób, które są w stanie potwierdzić, że w ośrodku jest przestrzegany reżim sanitarny. Odzew był ogromny. Ponad dwa tysiące osób zadeklarowało wsparcie. – Byłem przeszczęśliwy – mówi wyraźnie wzruszony Piotr Rzetelski, opowiadając, jak przez długie godziny telefon się urywał. Nie potrafiąc ukryć łez wspomina, że ludzie pisali wiadomości, w których nazywali go bohaterem. – Jestem zwykłym człowiekiem, który chce żyć normalnie. Nie chcę mieć nieprzespanych nocy, nie chcę obgryzać paznokci, nie chcę budzić się w nocy. Chcę normalnie żyć. Tylko tyle – dodaje. Więcej w materiale wideo.