– Jeśli konflikt będzie miał charakter lokalny i będzie dotyczył terenów przygranicznych, to będziemy obserwować większy napływ pracowników z Ukrainy. Ale byłyby to ruchy powolne, w perspektywie miesięcy, jak to było w latach 2014 – 2015. Jeśli jednak ten konflikt przybrałby większą skalę, to mówilibyśmy o gwałtownym napływie uchodźców wojennych. Byłaby to sytuacja zupełnie inna, bo mówilibyśmy o kryzysie humanitarnym – mówił w programie "Money. To się Liczy" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Polski rynek pracy jest w stanie zaabsorbować dużą liczbę pracowników zza granicy, biorąc pod uwagę deficyty kadrowe, z jakimi mierzymy się w polskich firmach. Mamy kilka tysięcy wolnych etatów, na które nie jesteśmy w stanie znaleźć chętnych w Polsce – dodał.