Niemcy wprowadziły wyrywkowe kontrole na granicy z Polską i Czechami. Czy to koniec strefy Schengen, jaką znamy?
- Strefa zdała egzamin w warunkach normalnych, ale dziś nie jest normalnie - powiedział podczas gospodarczej debaty "Money.pl" Andrzej Byrt, były ambasador RP w Niemczech i we Francji. – Chodzi głównie o to, co się dzieje na południu Europy, dokąd ucieka z piekła, które zgotował im los, ludność z Afryki. Dziś dochodzi do tego dodatkowy element, czyli wpływ na ten kryzys Rosji i Białorusi, które destabilizują sytuację w Europie i problem imigrantów chcą wykorzystać jako formę nacisku na UE.
- Sprawa jest dużo poważniejsza – dodał prof. Paweł Wojciechowski z Instytutu Finansów Publicznych. – Tu nie chodzi o uchodźców uciekających pontonami na Lampedusę, ale o aferę wizową i jej skutki, czyli to co zgotował nam rząd PiS. Nie mówimy o nielegalnych imigrantach, a o legalnie przyjętych potencjalnych terrorystach. I to jest powód, dla którego Niemcy wprowadzili kontrole graniczne. O tym będzie dyskusja w Parlamencie Europejskim. Jeśli w trzy miesiące pojawiło się 370 tys. osób, które miały wbitą wizę do Polski i nagle zniknęli, wyjechali gdzieś dalej, to znaczy, że coś jest nie tak. To oznacza, że nie było odpowiedniej kontroli. To właśnie niepokoi naszych sąsiadów – uważa ekspert.
rozwiń