Nie dziwię się, że lewica chce odwołania mszy w kościołach z powodu koronawirusa. Msza to leczenie dla duszy. To tacy jak oni wybudowali wieżę Babel do nieba, żeby pokazać Bogu, swemu Stwórcy, że oni mogą wszystko, no i zawaliła im się ta wieża. Pycha ateistów nie zna granic. Myślą, że sami mogą zatrzymać chorobę, a wierzący ich nie obchodzą, a właściwie ich zwalczają, więc skąd ta troska nagła o nich? Obłuda i zakłamanie, bo sklepy i tak muszą być czynne, by kupić to co potrzebne do życia, więc zakażenia przez kontakt i tak nie unikną, jeśli spotkają chorych. Antidotum na razie brak. Jedyne logiczne rozwiązanie, modlić się o pomoc do Stwórcy, by powstrzymał pandemię. No ale Lewacy nawet ewidentnym cudom w czasach komuny zaprzeczali, choćby cud eucharystyczny w Sokółce, czy stygmaty Bronisławy Kuczewskiej w Polsce. Za to przyjęta w 1956 roku ustawa aborcyjna była promowana jak usuwanie jaja płodowego, czy galaretki, teraz nazywane jako zlepek komórek, a nie jako brutalne usuwanie człowieka przez jego rozszarpanie, mimo że broni się rączkami i ucieka przed narzędziem zbrodni. I to lewaków nie wzrusza.