- Limity cen gazu to główna oś sporu w obszarze krajów UE. Myślę, że wprowadzenie tego typu limitu jest w tej chwili niemożliwe z uwagi na sprzeciw w sumie dziewięciu państw, w tym m.in. Niemiec czy Holandii - powiedział w programie "Newsroom” WP Dominik Brodacki z Polityka Insight. – Druga oś sporu to wpływ cen gazu na ceny energii. I tutaj pole do kompromisu jest większe. Te kraje, które się sprzeciwiają limitom, mówią, że wielu importerów, którzy sprowadzają gaz skroplony do Europy, nie będą zainteresowani prowadzeniem interesów z Europą, bo nie zarobią. Stąd UE ma opracować benchmark, czyli punkt odniesienia do wyznaczania cen gazu. Ma to się stać do wiosny przyszłego roku. Ten benchmark ma być konkurencyjny w stosunku do obecnych wyznaczników, np. holenderskiej giełdy, gdzie są te rekordowe ceny gazu. Pytanie jest: jaką postać będą miały te pułapy cenowe? Szans na kompromis w najbliższym czasie nie ma. Najbliższa szansa jest w listopadzie, a do tego czasu wiele się może wydarzyć.