- Nie nazywałbym tego lockdownem. Takie rozwiązanie sprowadza się do tego, że pewne typy działalności są zamknięte, tak jak mieliśmy z zakazem handlu. Jeśli mamy powiat w żółtej lub czerwonej strefie, to tu bardziej chodzi o obostrzenia sanitarne. Najmocniej odczuwa to branża gastronomiczna. I tak też będzie przez najbliższy czas, podobnie jak w przypadku turystyki. Wprawdzie gospodarka wraca do pracy, ale wciąż wiele branż będzie odczuwało skutki pandemii przez kolejne kwartały. Dlatego wypłacaliśmy firmom subwencje, licząc że będą one starczyć do nowego roku. Nie ma alarmu, aby wychodzić z nowymi programami wsparcia – mówił w programie "Money. To się liczy" Prezes Polskiego Rozwoju Paweł Borys.