- Europejski rynek rolny jest bardzo regulowany i bardzo zamknięty. Bardziej niż jakikolwiek inny. W rezultacie mamy żywność, która jest relatywnie droga, droższa niż w innych częściach świata, ale jest bardzo dobrej jakości, bo musi odpowiednie standardy spełnić - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Marek Belka, były premier, były szef NBP, europoseł. - Na tym korzystają rolnicy. Zarówno na tych wysokich cenach, jak i na hojnej polityce rolnej. - Mimo to protestują, czyli nie jest jednak tak dobrze, jak mogłoby się wydawać - zauważył prowadzący program Paweł Pawłowski. - To im się może tak wydawać - odparł prof. Belka. - W Polsce rolnicy są bodaj najbardziej sceptyczni wobec UE a są jednocześnie największymi beneficjentami naszej integracji europejskiej poprzez dopłaty, ale przede wszystkim z uwagi na udział w tym zamkniętym, regulowanym wspólnym rynku. Polski eksport rolno-spożywczy w Polsce wynosi około 130 mld zł. rocznie. Ale nie można wykluczyć, że protesty są dlatego, że pewne kwestie zostały zaniedbane. Import, czy raczej wwóz produktów z Ukrainy miał być tranzytem, ale jakoś przez dwa lata nie potrafiono zrobić tego tak, by nie doszło do destabilizacji rynku. Niskie ceny, które dziś mamy, nie są zresztą wynikiem napływu zbóż z Ukrainy. To wina Rosji, która na rynkach zagranicznych bardzo zaniżyła ceny. Od czasu, gdy zboże napłynęło z Ukrainy, ceny wcale nie spadły, ale rolnicy zostali oszukani. Radzono im, by ze sprzedażą poczekali aż ceny wzrosną. Tak się nie stało i się wściekli. Ja też bym się wściekł. Tylko, że w protestach jest taka zasada, że każdy argument, nawet ten niezwiązany z tematem, się liczy, bo ma wywrzeć nacisk na rząd – uważa były premier.
rozwiń