Mikropłatności w grach wideo to temat, który polaryzuje branżę. Czy to zła praktyka branży? A może biznesowo uzasadniona konieczność? Zapytaliśmy o to w programie "Money.pl" Łukasza Dębskiego, prezesa Big Cheese Studio. - Odpowiem przewrotnie. Gdyby klient nie chciał płacić, to biznes by tego nie wprowadził. Mamy takie kraje, jak Belgia czy Holandia, które uznały mikropłatności za element hazardowy i go zakazały, w efekcie czego w przypadku produkcji, jak "Diablo", gracze w tym regionie są ograniczeni. Mamy też rynek "free to play", czyli gier za darmo z zaszytymi płatnościami w rozgrywce, jeśli producent włoży w produkcję jakiś budżet, chce go odzyskać. Są wreszcie producenci premium, jak my, którzy wypuszczają gry pełnopłatne, ale pojawiają się dodatki, możliwość kupienia elementów artystycznych. To nie jest złe, tak długo, jak socjotechnika nie pójdzie za daleko - mówił.