Mustang Mach-E to pierwszy zaprojektowany od podstaw elektryczny model Forda. Nie wszystkim się podoba znaczek na masce, ale producent na to liczył - emocje to przecież rozgłos. Mniej kontrowersyjne są wrażenia zza kierownicy. Bo Mach-E jeździ po prostu dobrze i przyjemnie. Ale czy to wystarczy?
Jak pisaliśmy w money.pl, z taśmy montażowej zakładów Forda w Kolonii zjechały ostatnie egzemplarze Fiesty. Od tej pory produkowane tam będą już tylko samochody elektryczne. W Europie pionierem elektryfikacji gamy Forda był SUV Mustang Mach-E. Jakiś czas temu miałem okazję spędzić kilka dni za jego kierownicą.
Oczekiwania miałem spore - w końcu elektryczny Mustang to nie tylko obietnica, ale i zobowiązanie. Niemal od razu zebrał równie liczne grono krytyków, co fanów. I gdyby był to mój pierwszy kontakt z autami elektrycznymi, byłbym zachwycony. Ale nie był. Dlatego uważam, że Mustang Mach-E jest samochodem przyjemnym i dobrze zrobionym. Gdybym chciał to ująć jednym słowem, wybrałbym: poprawnym. Mustang Mach-E jest pionierskim modelem dla marki, ale już niekoniecznie nie dla rynku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mustang Mach-E. Pierwszy "elektryk" Forda od podstaw
Bo jeszcze 10 lat temu Mustang Mach-E byłbym samochodem rodem wyjętym z przyszłości, wyprzedzającym swoje czasy. Ale wszedł na rynek w 2020 r., gdy w samochodach elektrycznych można było już przebierać. A to oznacza również porównywanie ich ze sobą pod różnymi względami.
Mustang Mach-E na tym tle wypada naprawdę dobrze w wielu aspektach. Zacznijmy od designu. To SUV (a w zasadzie crossover) coupe, czyli lubiany i pożądany typ nadwozia. Ponad 472 cm długości, 188 cm szerokości, 160 cm wysokości i prześwit od 16 do 18 cm. Do tego 297 cm rozstawu osi, czyli sporo miejsca we wnętrzu, wygospodarowane dzięki krótkim zwisom z przodu i z tyłu.
Opadająca linia dachu i dość długa masywna maska nadają sportowy wygląd. Tej drugiej nie musiałoby tak naprawdę być, bo to samochód elektryczny. Ale zachowano ją, pod pokrywą wygospodarowując schowek o pojemności 80 litrów. To może być miejsce na kable do ładowania, zakupy albo mokre rzeczy po basenie (jest otwór spustowy).
Zainspirowany Teslą
Kokpit Mustanga Mach-E jest minimalistyczny i prosty. Przyciski znajdziemy tu w zasadzie na ergonomicznej kierownicy, w panelu do sterowania światłami i na konsoli środkowej. Bo centrum sterowania jest wielki 15,5-calowy, pionowy i postawiony na sztorc ekran. Wygląda jak tablet przyklejony do deski rozdzielczej - widoczna jest inspiracja konkurencyjną Teslą. Drugi, mniejszy wyświetlacz (10,2"), pełni rolę tablicy wskaźników przed kierowcą - i naprawdę się sprawdza.
Przeciwnicy "ekranozy" z pewnością wzdrygną się na widok kokpitu Mustanga Mach-E. Dobra informacja jest taka, że interfejs działa zazwyczaj bardzo sprawnie, a sama zawartość ekranu jest konfigurowalna w łatwy sposób. Dotykowe przyciski do regulowania temperatury są dość duże, więc można w nie trafić bez większego trudu w czasie jazdy.
Mustang Mach-E punktuje też licznymi schowkami i półkami we wnętrzu. Do tego płaska podłoga, dzięki czemu z tyłu zmieści się troje dorosłych. Do tego przyzwoite materiały i dość bogate wyposażenie już w standardzie. Im dalej od wielkiego wyświetlacza, tym wnętrze bardziej zwyczajne - trochę tak, jakby cała uwaga projektantów skupiła się na desce rozdzielczej. Bagażnik ma 402 l, czyli nie imponująco, ale w większości przypadków pewnie wystarczy.
Jak jeździ Mustang Mach-E?
Mustang Mach-E jeździ przyjemnie, ale to samo można powiedzieć o wielu innych autach elektrycznych. W tym przypadku mamy do dyspozycji 351 KM mocy i 580 Nm momentu obrotowego. Co ważne, ten drugi parametr dostępny jest od razu. To właśnie dlatego w samochodzie elektrycznym możemy poczuć przyspieszenie i jeździć naprawdę dynamicznie, kiedy tego chcemy. Mustang Mach-E do "setki" potrafi przyspieszyć w 5,8 s.
A gdy nie chcemy, możemy jeszcze podnieść komfort jazdy, zwiększając rekuperację. Wówczas każde zdjęcie nogi z pedału przyspieszenie spowoduje wytracanie prędkości i pozwoli korzystać tak naprawdę tylko z jednego z dwóch pedałów. Do tego cisza, płynność, brak wibracji i natychmiastowe reakcje na ruchy kierownicą. Nie są to jednak cechy szczególnie wyróżniające Mustanga Mach-E, a raczej atrybut samochodów elektrycznych jako takich.
Mimo znaczka Mustanga nie jest to samochód o sportowym charakterze. To ważący 2 tony SUV. Zawieszenie ma dość twarde, co docenią miłośnicy bardziej dynamicznej jazdy, ale liczącym na duży komfort może to trochę przeszkadzać.
Zasięg i zużycie energii
Podczas mojego testu średnie zużycie energii na całej trasie wyniosło 25 kWh/100 km. To przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę, że jeździłem jeszcze na przełomie zimy i wiosny, gdy potrzebne było ogrzewanie. Deklarowany przez producenta zasięg to około 550 km na pełnym ładowaniu. Ale do wartości katalogowych nie ma się co przywiązywać - wiele zależy od stylu jazdy i warunków atmosferycznych. W warunkach miejskich realnie można liczyć na wartości powyżej 400 km, a przy szybkiej jeździe na autostradzie - około 300 km. Tu nie ma jednej miary.
Ile kosztuje Mustang Mach-E?
Testowany egzemplarz był wyceniony na 359 tys. 500 zł w cenach katalogowych, wraz z wyposażeniem dodatkowym. Cennik rocznika modelowego 2024 r. startuje od 269 tys. 550 zł i 307 tys. 850 zł za wersję Premium.
Kolejne rozdziały
Napisałem, że czekam na kolejne rozdziały, które w sadze o elektromobilności napisze Ford. Nie musi być skazany na gonienie konkurentów, a może wyznaczać trendy. Już raz przecież zmienił historię motoryzacji za sprawą modelu T.
I tu pojawia się model F-150 Lightning. To w pełni elektryczny i w pełni pickup stworzony z myślą o amerykańskich bezdrożach. Okazał się takim hitem, że w fabryce w Detroit trzeba było dodać trzecią zmianę, by sprostać rosnącej liczbie zamówień.
"Nie odnajduje się na wąskich drogach Europy, ale dobitnie pokazuje, że przejście na napęd elektryczny ma swoje plusy" - pisał o nim serwis e.autokult.pl.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl