NIK złożyła 10 zawiadomień do prokuratury na sześć spółek Skarbu Państwa i cztery fundacje. Uniemożliwiły one przeprowadzenie kontroli wydatków marketingowych oraz przekazywanych darowizn. Czego boją się władze spółek? - Ewidentnie obawiają się tego, co w ramach audytów, które są nieuchronne, zostanie znalezione, zwłaszcza w kontekście odpowiedzialności osobistej członków zarządu, np. Orlenu. Tu chodzi o odpowiedzialność karną wynikającą z kodeksu spółek handlowych - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Michał Romanowski, specjalista w zakresie prawa cywilnego i handlowego. - Mówiąc prościej, działalność każdego zarządu jest oceniana, sprawdza się, czy zarządca w sposób profesjonalny i uczciwy gospodaruje powierzonymi mu pieniędzmi. Ocenia się, czy kieruje się interesem spółki i akcjonariuszy, czy interesem jakichś innych osób. Fakt niewpuszczenia do spółek kontrolerów NIK-u jest znamienny. Prawo do kontroli NIK wynika z Konstytucji. Izba jest organem ochrony prawa, jest takim "watchdogiem", odgrywa szczególną rolę w kontekście kontroli spółek Skarbu Państwa. Te spółki, które były przedmiotem kontroli NIK, są nie tylko spółkami Skarbu Państwa, ale także są to spółki o strategicznym znaczeniu z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Orlen jest jak kampania wschodnio-indyjska, to olbrzymia firma, której przychody sięgają blisko 60 proc. budżetu państwa. Determinacja, która była związana z odmową dopuszczenia kontrolerów NIK zagrożoną karą, świadczy o tym, że są elementy, o których zarządy wolałyby nie mówić, ale ten czas się zbliża – uważa ekspert.