- Naszemu rządowi wydaje się, że w kwestii wyboru oferenta ws. budowy elektrowni atomowej, znajduje się w superkomfortowej sytuacji. Ma na stole oferty z USA, Francji i Korei i te kraje biją się o to, by wygrać ten wyścig - powiedział w programie "Newsroom" WP Dominik Brodacki z Polityka Insight. - Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że im dłużej Polska zwleka z decyzją, tym bardziej oferenci są zniecierpliwieni. Oferty są bardzo zbliżone, wszystko rozbija się o koszty. Propozycja Korei jest zdecydowanie najtańsza, amerykańska zaś plasuje się po środku. Najdrożsi są Francuzi. Pieniądze to jedno, a drugie to korzyści polityczne, które decyzja Polski może przynieść. Koreańczycy nie mogą nam w tym względzie wiele zaoferować, ale tu w grę wchodzi ekspansja azjatyckiego biznesu w Polsce i to też może mieć znaczenia. Francuzi mogą nam zagwarantować wsparcie na poziomie europejskim, choćby w kwestii walki o fundusze unijne. Amerykanie to bezpieczeństwo geopolityczne. Sama cena elektrowni jądrowej jest drugorzędna w stosunku do korzyści politycznych. Tu też chodzi nie tylko o budowę, ale także o wieloletnią współpracę w kwestii eskploatacji. To jest partnerstwo strategiczne na wiele lat.
rozwiń