Dodajemy jajka ugotowane na twardo.
Wszystko, za pomocną tłuczka do ziemniaków, ugniatamy na jednolitą masę. Tak, można do tej czynności użyć wyciskaczki do ziemniaków, ale tłuczek myje się tak łatwo i szybko :)
Do masy dodajemy: pokrojone liście szpinaku, starty żółty ser, najlepiej cheddar, surowe jajko, pszenną mąkę, podsmażonego i wystudzonego pora oraz posiekaną natkę.
Doprawiamy świeżo zmielonym, czarnym pieprzem i solą.
Wszystko mieszamy na jednolitą masę.
Pięknymi naszymi dłońmi, zwilżonymi zimną wodą. formujemy zgrabne, niewielkie kotlety o grubości nie większej niż 1 cm.
Panierujemy je w tartej bułce, pamiętając o tym, by nie było jej zbyt wiele na kotlecikach.
Na patelni rozgrzewamy olej z dodatkiem masła klarowanego. No jasne, że sam olej też może być.
Kiedy tłuszcz będzie gorący, wkładamy nań kotleciki i smażymy po 3-4 minuty na średnim ogniu z każdej strony, aż ładnie się zarumienią.
Przewracamy delikatnie tylko raz na drugą stroną, bo są bardzo delikatne.
Przekładamy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Ja te kotleciki podaję z mizerią z dużą ilością koperku, bo są tak pyszne i delikatne, że moim zdaniem sos do nich nie jest potrzebny :)