- Politycy nie lubią mówić o oszczędnościach i cięciach, ale także boją się kryzysów, które mogą nam grozić - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Jestem ekonomistą, ale rozumiem wymogi polityki. Ten przyszły rok, jeśli chodzi o dbanie o deficyt i pilnowanie finansów publicznych, jest już stracony, ale zaraz po nim trzeba zawracać ze ścieżki prowadzącej do kryzysu. Taka jest porada ekonomisty. Ja nie mówię, by natychmiast obcinać wydatki, bo rozumiem, że politycy muszą się wywiązać z pewnych zobowiązań. Jeśli jednak politycy się nie opamiętają, będziemy mieć potężny kryzys. Do bankructwa kraju nie dojdzie, ale grozi nam trwała inflacja w modelu tureckim. To szaleństwo trzeba powstrzymać. Żadna z partii przed wyborami nie odważyła się powiedzieć o oszczędnościach. Ale to nie jest wina wyłącznie polityków, także 38-milionowego społeczeństwa, które woli obietnice. Mamy olbrzymi problem z edukacją ekonomiczną. Ludzie nie widzą związku pomiędzy rozrzutnością państwa a rosnącą inflacją, a on jest oczywisty. Bez poprawy edukacji ekonomicznej w końcu dojdziemy do kryzysu. Politycy trochę nie mają wyjścia, gdy wyborcy oczekują od nich nieracjonalnych decyzji - uważa prof. Orłowski.