Czy w Polsce potrzebny jest powszechny pobór do wojska? - Żeby sobie na to odpowiedzieć, trzeba zadać pytania tym, którzy będą o tym decydować. Decyzja taka powinna wynikać z oceny zagrożenia bezpieczeństwa naszego państwa, z oceny zagrożenia wojną wielkoskalową. Jeżeli w tej chwili szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera mówi, że wojna nam grozi za dwa lata, a pan premier Tusk - że za trzy lata, to należy liczyć się z tym, że informacje są na tyle wiarygodne, by skłonić rząd Polski do podjęcia decyzji o powrocie do powszechnego poboru - mówił w programie "Newsroom" WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych. - Dlaczego? Po pierwsze dlatego, by żołnierzy, którzy będą objęci tym poborem, odpowiednio przygotować do tego, co mieliby robić w czasie wojny. Czyli do misji żołnierzy, którzy będą dobrze wyszkoleni, zgrani w pododdziałach bojowych i którzy będą gotowi do tego, żeby być pełnowartościowymi żołnierzami w czasie bojowego użycia. Zatem wydaje się, że politycy, mówiąc o tym, że wojna już za progiem, powinni być przygotowani do podjęcia właśnie takiej decyzji - dodał. Jak podkreślił, Polska nie ma obecnie potencjału wyszkolonych żołnierzy do obsługi sprzętu wojskowego, który od kilku lat zamawiają polskie rządy. - Wyszkolenie czołgisty czy artylerzysty to jest proces co najmniej półtoraroczny, aby ten żołnierz nie był mięsem armatnim - zaznaczył. - Na dziś ani rezerwa pasywna, ani aktywna, nie prezentuje takiego poziomu wyszkolenia bojowego, aby móc dysponować tym sprzętem, który w tej chwili do armii dopływa. Ten potencjał armii zawodowej, który mamy na dzisiaj, jest rażąco niewystarczający do tego, aby obsadzić wszystkie stanowiska armii, które by były wykorzystywane w czasie działań wojennych - ocenił.
rozwiń