Alimenciarze nie pracują, bo wiedzą, że nie ma w Polsce "górnego limitu alimentów". A to oznacza, że im więcej zarobisz zaharowując się, tym wyższe alimenty zapłacisz. Błędne koło. Opcja pozostaje tylko jedna, jeśli już trafiły Cię alimenty: nie dać się wpędzić w błędne koło "pracuj więcej na alimenty" a następnie: "zarabiasz więcej, więc płać wyższe alimenty" a następnie: "nie masz na wyższe alimenty, więc pracuj jeszcze więcej" itd itd. To tylko prowadzi do tego, że system cię wykończy zanim dzieci osiągną pełnoletniość, nie zobaczysz jak dorastają a one nie będą miały ojca. Jeśli już trafiły Cię alimenty, jedyną opcją jest wyjść z systemu i nawet nie zaczynać tego błędnego koła. Dlatego właśnie potężna liczba (kilka dywizji ;-) młodych mężczyzn w sile wieku - przebywa w Polsce poza systemem (50% rozwodów w populacji Polski z tego 96% zasądzania dzieci matkom i alimentów ojcom, ilu to "alimenciarzy"?). I jest to liczba młodych sfrustrowanych mężczyzn w wieku produkcyjnym - kompletnie niezainteresowana utrzymaniem tego systemu, bo zostali z niego wypchnięci przez sądy rodzinne. Łapiesz teraz, kto może być zainteresowany utrzymaniem braku opieki naprzemiennej, czy ustalenia tabel alimentacji i górnego limitu alimentacji w Polsce? I dlaczego do tej pory nie ustalono tak prostej kwestii, jak "górny limit alimentów"?