Wybraliśmy z exposé premiera 28 zapowiedzi mających wpływ na politykę gospodarczą i społeczną lub jej otoczenie i postaraliśmy się ocenić stan ich realizacji. Nie wszystkie propozycje da się ocenić w sposób zero-jedynkowy. Same obietnice to z jednej strony zapowiedzi na dużym poziomie ogólności - jak "odzyskanie pozycji lidera w UE" czy walka o interesy rolników - a z drugiej to bardzo konkretne postulaty, jak kasowy PIT czy ograniczenie kontroli w firmach. Część z zapowiedzi jest także na wczesnym etapie realizacji (np. niektóre projekty ustaw są w trybach rządowych), w związku z czym ich efekty dopiero poznamy.
Subiektywny przegląd pokazuje, że trzynaście obietnic uznaliśmy za spełnione. Są tu z jednej strony pomysły punktowe - jak wspomniany kasowy PIT, urlop od składek dla przedsiębiorców, babciowe - ale także fundamentalne, jak odblokowanie KPO czy podtrzymanie wydatków i kontraktów związanych z armią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli chodzi o niespełnione lub takie w trakcie realizacji, to jest to np. ustawa wiatrakowa. Pierwsze podejście do niej, w formie projektu poselskiego, miało miejsce na początku kadencji, ale projekt ministerialny ruszył do konsultacji dopiero niedawno. Inny przykład to powołanie Rady Fiskalnej. Projekt ustawy jest, ale nie został jeszcze przyjęty. Także tu są ogólne zapowiedzi, jak odzyskanie pozycji lidera w UE, czego testem będzie wpływ na decyzje w kluczowych sprawach w UE, choć są pierwsze sukcesy, jak teka komisarza budżetu dla Piotra Serafina.
To już druga w tym roku okazja do podsumowania rządów Donalda Tuska. Pierwszą było marcowe rozliczenie "100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu", które wypadło raczej blado, bo całkowicie zrealizowanych było raptem kilkanaście postulatów. Teraz obchodzimy rocznicę wyborów, po których PiS został odsunięty od władzy, a kolejną okazją do podsumowań będzie 13 grudnia, czyli rocznica powstania rządu Donalda Tuska.
Liczymy na realizację kolejnych konkretów. Pozytywnym punktem jest odblokowanie KPO i coś, co trudno chwalić liczbami, czyli poprawa klimatu inwestycyjnego. Natomiast są uwagi do stabilnego otoczenia gospodarczego, bo kilka ustaw mogłoby być dłużej konsultowanych. Dialog społeczny, komisja trójstronna, była kiedyś lepiej notowana u premiera niż obecnie Rada Dialogu Społecznego - komentuje w rozmowie z money.pl Arkadiusz Pączka z Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Obecna większość zdaje sobie sprawę, że wielu rzeczy nie udało się jeszcze zrealizować, ale tłumaczy to przede wszystkim niesprzyjającym otoczeniem politycznym - głównie wciąż urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, który zapewne zawetowałby wiele fundamentalnych dla koalicji ustaw, zwłaszcza tych z obszaru dotyczącego wymiaru sprawiedliwości. Dlatego też można się spodziewać przyspieszenia na wielu płaszczyznach, ale pod warunkiem, że przyszłoroczne wybory prezydenckie wygra kandydat sprzyjający obecnej większości.
Poniżej analiza. W nawiasie kwadratowym podsumowujemy stopień realizacji danej obietnicy, pogrubioną czcionką cytujemy wypowiedzi Donalda Tuska z exposé, tekst z czcionką niepogrubioną to nasz komentarz.
Gospodarcze zapowiedzi Donalda Tuska z jego exposé:
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] "Nie dojdziemy do wolności przez łamanie prawa, ale przez jego przestrzeganie". To powiedział Romuald Traugutt w trakcie Powstania Styczniowego. Nawet wtedy, w takiej sytuacji, przywódca powstania nie miał wątpliwości, że przestrzeganie prawa, że uznanie jakichś reguł za wspólne – reguł, których nie można przekraczać.
Zapowiedź dotycząca przywracania praworządności zgodnie z wytycznymi m.in. europejskich trybunałów, jest idealistyczna, bo rzeczywistość pokazuje, że - przy niesprzyjającym prezydencie - wdrażanie kolejnych reform koalicji idzie jak po grudzie lub nie idzie wcale, z uwagi na ryzyko weta.
Dlatego też stosowane są kontrowersyjne metody (jak przejęcie mediów publicznych - choć po tych z czasów PiS nikt płakać nie będzie) i kruczki prawne (sprawa prokuratorów Barskiego i Bilewicza obecnie skutkuje kwestionowaniem np. przez prezydenta legalności powołania Dariusza Korneluka na funkcję prokuratora krajowego), a Sejm obecnej kadencji nie generuje tylu ustaw, co kiedyś, właśnie z uwagi na to, że z dużym prawdopodobieństwem kluczowe ustawy zablokowałby Andrzej Duda.
Dlatego proces przywracania praworządności może przyspieszyć, ale dopiero po przyszłorocznych wyborach prezydenckich. A to i tak przy założeniu, że urząd obejmie kandydat sprzyjający obecnej władzy.
[SPEŁNIONA] Polska jest i będzie kluczowym, silnym, suwerennym ogniwem Sojuszu Północnoatlantyckiego, Polska będzie lojalnym, stabilnym, pewnym swoich racji, pewnym swojej siły i znaczenia sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.
To jeden z niewielu aspektów polskiej polityki, w której widać kontynuację tego, co robili poprzednicy - tj. umacnianie polskiej pozycji w strukturach NATO. Oczywiście wymusiły to na nas okoliczności wojenne i położenie geograficzne, ale najlepszym tego miernikiem jest liderowanie Polski w zestawieniu krajów członkowskich NATO pod kątem wydawania środków na obronność (jako procent PKB).
Oficjalne szacunki NATO przewidują tegoroczne wydatki Polski na poziomie 4,12 proc. PKB, czyli ponad 160 mld zł. To efekt ścieżki zadekretowanej jeszcze przez rząd PiS, który na ten cel stworzył specjalny Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych. Był czas, że nie było właściwie tygodnia, by ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak nie ogłaszał kolejnych kontraktów zbrojeniowych, głównie z Koreańczykami.
Zdaniem naszych rozmówców nie ustrzegł się przy tym błędów. - Zakupy były momentami chaotyczne, przeskalowane. W dodatku minister popełnił fundamentalny błąd - zanim nie przystąpi się do negocjacji kontraktu, nie ogłasza się wcześniej wszem wobec co i w jakiej ilości zamierza się kupić. To obniża pozycję negocjacyjną - słyszymy od polityków PiS.
Aktualny rząd ma podobny ogląd sytuacji, niemniej nie tylko kontynuuje tę politykę, a wręcz dociska pedał gazu. W przyszłym roku na obronność wydanych ma być 4,7 proc. PKB, co przekłada się na niemal 190 mld zł. Pytanie, jak w kolejnych latach układać się będą nasze relacje z najsilniejszym graczem Sojuszu, czyli Stanami Zjednoczonymi, gdzie za chwilę dojdzie do zmiany władzy w Białym Domu.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Polska odzyska pozycję lidera Unii Europejskiej, Polska będzie budowała swoją siłę, swoją pozycję, na jaką zasługuje, bo nie ma w tym słowa przesady – pozycję lidera w Unii Europejskiej, przez współpracę i przez szanowanie tej większej wspólnoty, jaką jest dzisiaj Europa.
Pozycję "lidera Unii Europejskiej" można różnie definiować - np. albo kraj narzucający ton i realizujący swoją agendę przy wsparciu sojuszników (a tu w ostatnich latach byliśmy raczej spychani na unijne peryferia), albo kraj najbardziej korzystający na polityce spójności (którym od lat jest Polska). Raczej nie ulega wątpliwości, że nawet jeśli dzięki swoistemu "resetowi" w relacjach z UE po objęciu władzy przez Donalda Tuska awansowaliśmy w unijnej orkiestrze, to wciąż jej dyrygentem pozostają Niemcy i Francja.
Pytanie też, czy faktycznie mówimy o odzyskiwaniu pozycji lidera, czy nadrabianiu zaległości po dwóch kadencjach PiS spod znaku - delikatnie mówiąc - nieudolnej asertywności wobec Brukseli. I choć można się zżymać, że Komisja Europejska swoją polityką finansowego zaciskania Polsce pasa w pewien sposób ułatwiła Donaldowi Tuskowi powrót do władzy, to trzeba równocześnie przyznać, że Tusk niezwykle sprawnie odbudował relacje z Komisją Europejską i szybko (choć nie tak szybko, jak zapowiadał w kampanii) odblokował miliardy euro z KPO dla Polski.
Udało się też skutecznie wystawić kandydaturę Piotra Serafina do objęcia niezwykle ważnej teki unijnego komisarza ds. budżetu (przyszli komisarze muszą jeszcze zostać zaakceptowani przez europarlament). Wszystko to oznacza powrót Polski do głównego stołu negocjacyjnego. Nie bez znaczenia będzie kwestia polskiej prezydencji w UE, pytanie jednak, jak wykorzystamy fakt, że się przy tym stole na powrót znaleźliśmy, bo miarą naszej skuteczności będzie realizowanie naszej agendy, która w wielu miejscach sprowadza się, niestety, do blokowania pewnych inicjatyw forsowanych przez Brukselę, a które szkodzą naszym interesom.
Chodzi np. o zablokowanie lub chociaż odwleczenie w czasie systemu ETS2, powstrzymanie planów KE dotyczących większej centralizacji w sposobie dystrybucji środków unijnych po 2027 roku czy okrojenie zasady jednomyślności. Pytanie jednak, czy o skuteczności polskiego rządu w tych tematach przekonamy się jeszcze w tej kadencji, bo wiele z tych rzeczy może pozostać nierozstrzygniętych w najbliższych kilku latach.
[SPEŁNIONA] Migracja. Naprawdę można szanować innego człowieka, można szanować inne religie, można szanować inne rasy i równocześnie mieć świadomość, jak wielkim zagrożeniem dla Europy i dla całego świata są te turbulencje – jest to wielkie zagrożenie niekontrolowaną wędrówką ludów, spowodowaną konfliktami, wojną, biedą, głodem czy zmianami klimatycznymi. Ja będę proponował, i to będzie także chyba widoczna zmiana w porównaniu do ostatnich lat, żebyśmy umieli bardzo precyzyjnie rozróżnić narzędzia i metody działania, które są należne wspólnocie narodowej, które służą umacnianiu suwerenności państwowej Polski, od narzędzi, z których też musimy umieć korzystać na rzecz wspólnoty europejskiej, czy wspólnoty globalnej.
Koalicja w sprawie sytuacji na granicy wschodniej podtrzymała w zasadniczych punktach politykę PiS - twardej obrony granicy, łącznie z utrzymaniem pushbacków. Zapora przygotowana przez PiS okazała się relatywnie łatwa do sforsowania przy użyciu siłowników, dlatego nowy rząd podjął decyzję jej wzmocnieniu łącznie z poprawą tzw. perymetrii. Pierwotnie była mowa o postawieniu nawet kolejnego płotu w pewnej odległości od obecnego, ale na razie nie będzie budowany.
Świadectwem zagrożenia były ataki na żołnierzy i funkcjonariuszy straży granicznej, dokonywane przez migrantów szkolonych i zaopatrywanych przez Białorusinów. Najbardziej tragicznym incydentem było pchnięcie nożem przez imigranta i śmierć żołnierza 1 Warszawskiej Brygady Pancernej Mateusza Sitka. Rząd zadziałał na dwóch frontach - przyblokował tranzyt przez Białoruś, co dotykało m.in. Chiny, a jednocześnie prezydent Andrzej Duda, w porozumieniu z rządem, poruszył tę kwestię podczas wizyty w Chinach.
Efektem był spadek presji na wschodnią granicę. Ostatnim akordem w sprawie migracji jest deklaracja Donalda Tuska dotycząca wprowadzenia czasowej możliwości zawieszania prawa do azylu, co ma być elementem całościowej strategii migracyjnej. Premier Donald Tusk, w ramach nowej strategii migracyjnej zapowiada czasowe i terytorialne zawieszanie prawa do azylu, do czego ma namawiać całą UE. Przekonuje, że czasowe zawieszenie wniosków azylowych wprowadzono w maju w Finlandii. "Prawo do azylu jest w tej wojnie instrumentalnie wykorzystywane i nie ma nic wspólnego z prawami człowieka" - tłumaczył ostatnio szef rządu na portalu X.
PiS ucieknie spod topora? Wiemy, co zamierza PKW
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] W programie mojego rządu nie będzie miejsca na handel wizami. Nie będzie tolerancji dla pozornych działań. Polska wschodnia granica będzie granicą szczelną.
Zmiana warty w MSZ oznaczała przewrót w polityce wizowej. Po krytyce afery wizowej i całej polityki imigracyjnej poprzedników nastąpiło wyhamowanie w wydawaniu wiz. Rządowy zespół szykuje nowe przepisy, które mają zaostrzyć procedury imigracyjne i zasady przyznawania wiz. Trudniej też będzie np. o wizę studencką. Ubiegający się o nią będą musieli się wykazać znajomością języka, w którym odbywa się nauka, na poziomie B2.
Pojawiają się też pomysły, by cudzoziemiec mógł być tylko zatrudniony na umowie o pracę. Bez względu na ostateczną wersję zmiany oznaczają bardziej restrykcyjną politykę migracyjną niż w czasach PiS. Na razie jednak nie wiemy, co się wykluje z tych projektów.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA] Kiedy mówię między innymi o 100 konkretach, wiecie, że to jest nie tylko powód do wielkiej satysfakcji "Koalicji 15 października". Mówię o 100 konkretach Koalicji Obywatelskiej, ale jak wiecie, umowa koalicyjna przewiduje syntezę programów partii, które tworzą tę koalicję.
Z jednej strony "100 konkretów" pomogło KO stworzyć atrakcyjną ofertę wyborczą, a z drugiej - po objęciu władzy stała się politycznym obciążeniem. - Najpierw po zebraniu pomysłów okazało się, że jest jakieś 80 propozycji. No i zaczęło się paniczne poszukiwanie kolejnych, by dobić do stu. Nie wszystkie są przemyślane. Potem ktoś niepotrzebnie namówił Tuska do tego dopisku "na pierwsze 100 dni rządów". Gdyby nie to, bylibyśmy rozliczani w perspektywie kadencji, a nie pierwszych 100 dni, gdy nie za wiele udało się zrobić - przyznaje naz rozmówca z KO.
I faktycznie partia Donalda Tuska obawiała się setnego dnia rządów i tego, jakie ciosy zbierze od opozycji i, pośrednio, od własnych koalicjantów za mizerny stan realizacji 100 konkretów (na 22 marca, gdy mijało sto dni rządu, zrealizowano 17 obietnic, częściowo zrealizowano 15, a nie zrealizowano 68). Ostatecznie temat właściwie przemilczano i o sprawie w dużej mierze zapomniano.
Niemniej 100 konkretów ciąży na relacjach koalicyjnych. Partnerzy KO - zwłaszcza ci z Lewicy i Polski 2050 - po kilku miesiącach od utworzenia rządu zaczęli się głośno domagać większego uwzględniania w koalicyjnej agendzie ich postulatów. Z tego powodu Donald Tusk musiał uwzględnić takie kwestie, jak uchwalenie ustawy o rencie wdowiej, zapewnić więcej pieniędzy w przyszłorocznym budżecie na mieszkania pod tani wynajem czy czekać na rozstrzygnięcie przeciągających się negocjacji w sprawie reformy składki zdrowotnej.
[SPEŁNIONA] Jeszcze nie ma naszego rządu, a już jest in vitro.
To jeden z w pełni zrealizowanych "100 konkretów". I to jeszcze zanim 13 grudnia 2023 roku uformował się rząd, bo ustawę przywracającą państwowe dofinansowanie metody in vitro (którą zniósł rząd PiS) Sejm przyjął pod koniec listopada. Program ruszył w połowie 2024 r., a jego budżet wynosi 500 mln zł. W ramach niego państwo zapewnia do 6 indywidualnych procedur wspomaganego rozrodu, a zgłosić się mogą nie tylko małżeństwa, lecz również osoby pozostające we wspólnym pożyciu (wystarczy deklaracja).
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Wiatraki będą także alternatywnym źródłem energii w Polsce. Wreszcie.
Nie jest tajemnicą, że w tej kwestii nastąpiło przestawienie wajchy. PiS wiatraki zwalczał i właściwie zamroził tego rodzaju inwestycje. Obecna większość jest gotowa zliberalizować przepisy poprzedników i planuje wydać miliardy złotych z KPO na farmy wiatrowe typu off-shore. Już na początku swojego funkcjonowania obóz rządzący zaliczył falstart z tzw. ustawą wiatrakową. Propozycja - złożona przez posłów Trzeciej Drogi i KO - zawierała m.in. pomysł, by miejsce budowy elektrowni wiatrowej uzależnić od mocy hałasu, jaki emituje.
"Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak, aby nie powodować uciążliwości" - napisano w uzasadnieniu. Momentalnie zaczęły się oskarżenia o lobbing branży wiatrakowej, a opozycja grzmiała o legislacyjnej wrzutce, której efektem będą wywłaszczenia ludzi pod farmy wiatrakowe. Koalicja musiała się z pomysłu wycofać i tak naprawdę, po wielu zapowiedziach powrotu do tematu, robi to dopiero teraz (we wrześniu ruszyły konsultacje nowego projektu).
Aktualnie rządzący są namawiani przez inwestorów i część samorządów do tego, by znieść wprowadzoną do projektu odległość 500 m od granicy obszaru Natura 2000 w przypadku stawiania elektrowni wiatrowych i zachować obecnie obowiązujące przepisy w tym zakresie. Czy rząd da się na to namówić? Na razie czekamy na decyzje. - Jesteśmy w stanie o tym dyskutować. Musimy odpowiednio wyważyć procesy inwestycyjne z właściwą i skuteczną ochroną przyrody - zastrzegł w ubiegłym tygodniu w rozmowie z money.pl wiceminister klimatu Miłosz Motyka.
[SPEŁNIONA] "Koalicja 15 października" ma już gotowe projekty i plan działania, aby natychmiast wprowadzić jak te z postulatów, jak na przykład kasowy PIT – czyli przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków z tytułu zapłaconej faktury, a nie samej faktury. Czekali na to przez lata.
Sejm w końcówce września uchwalił ustawę wprowadzającą PIT kasowy. To rozwiązanie ma wejść w życie od początku przyszłego roku na zasadzie dobrowolności. Skorzystać z niego będą mogli przedsiębiorcy, których przychody nie przekroczyły miliona złotych i ci rozpoczynający prowadzenie działalności. Podatek zapłacą, dopiero gdy sami otrzymają zapłatę od kontrahenta. Ta forma jest dostępna dla trzech rodzajów JDG, czyli skali, podatku liniowego i ryczałtu. Dziś trudno przewidzieć, na ile to rozwiązanie okaże się atrakcyjne.
[SPEŁNIONA] Ten wymarzony przez nich urlop (od składki ZUS - przyp. red.). I mówię tu o mikroprzedsiębiorcach, mówię o setkach tysięcy ludzi harujących jak woły za nieduże pieniądze. A więc to odstąpienie od płacenia składki wtedy, kiedy po prostu ich mała firma i ich działalność gospodarcza akurat nie jest aktywna, bo mają też prawo do wypoczynku.
Ta obietnica wejdzie w życie od grudnia w postaci urlopu od składek ZUS. Każdy przedsiębiorca będzie mógł wystąpić do ZUS, by raz w roku nie zapłacić składki. Choć wchodzi w życie od grudnia, to jej skutki przedsiębiorcy odczują z miesięcznym opóźnieniem w 2025 roku z powodu systemu rozliczania składek. Ponieważ ze zmiany będzie można korzystać raz w roku, to w przyszłym przedsiębiorców czeka kumulacja, bo będą mogli skorzystać z urlopu za rok 2024 i 2025. ZUS szykuje się na zmiany, które w przyszłym roku będą go kosztowały 3 mld zł.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Ograniczymy też natychmiast czas kontroli mikroprzedsiębiorców.
Zmiana prawa na razie nie weszła w życie. Choć jest w projekcie ustawy deregulacyjnej przygotowanej przez resort rozwoju, to utknęła w legislacyjnych trybach rządu, nie została nawet zaakceptowana przez komitet stały rządu. Projekt przewiduje m.in. że łącznie kontrole w najmniejszych firmach nie powinny przekroczyć 6 dni, dzieli też firmy na różne kategorie ryzyka i minimalizuje liczbę kontroli w zależności od grupy ryzyka.
Natomiast zastępca Szefa KAS wydał 22 lutego 2024 r. zalecenie dla wszystkich dyrektorów izb administracji skarbowej, aby w przypadku wszczęcia i przeprowadzenia kontroli podatkowych u mikroprzedsiębiorców czas ich trwania nie przekraczał w roku 6 dni wliczanych do limitu czasu kontroli. Zgodnie z tymi zaleceniami kontrola ma być ostatecznością.
[SPEŁNIONA] Siedzieliśmy także przez długie godziny, żeby ta obietnica stała się gwarancją – nic, co było dane przez lata, nic, co jest uprawnieniem polskich obywateli, nie zostanie zabrane.
To sztandarowe zapewnienie z okresu kampanii, które miało wytrącić z rąk PiS argument, że dojście do władzy KO i jej koalicjantów będzie oznaczało odwrót od transferów wprowadzonych przez PiS czy podniesienie wieku emerytalnego. Nic takiego nie nastąpiło, utrzymana została podwyżka 500 plus do 800 zł, nadal wypłacane są 13. i 14. emerytura. A próba pytania członków rządu na temat ewentualnej konieczności podwyżki wieku emerytalnego wywołuje odruchy paniki i zapewnienia, że na pewno tak nie będzie. To ma swoją ciemną stronę - względy polityczne paraliżują dyskusje na temat sensowności poszczególnych rozwiązań.
[SPEŁNIONA] Wynagrodzenia dla nauczycieli wzrosną o 30 proc. I ten wzrost będzie od 1 stycznia. Tak jak obiecaliśmy. Wynagrodzenia dla całej sfery budżetowej wzrosną o 20 proc.
Podwyżki dla budżetówki, w tym nauczycieli, były jedną z pierwszych decyzji koalicji w odziedziczonej po poprzednikach ustawie budżetowej, co było jednym z powodów zwiększenia deficytu budżetowego. 30 proc.podwyżki otrzymali nauczyciele, a 20 proc. - pracownicy budżetówki. W kolejnym roku wzrost będzie znacznie skromniejszy. Dla nauczycieli i całej budżetówki przewidziane jest 5 proc. podwyżki. Choć można usłyszeć, że w trakcie prac nad budżetem jeszcze coś może zostać dodane.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Tak jak obiecaliśmy, wprowadzimy natychmiast drugą w ciągu roku waloryzację rent i emerytur wtedy, kiedy inflacja będzie przekraczała 5 proc.
O ile sama ustawa została przygotowana i jest gotowa do przyjęcia przez rząd, to ostatecznie gabinet Donalda Tuska na razie nie wysłał jej do Sejmu. Tłumaczenia rządu, czemu tak się stało, były dosyć niejasne. Oficjalnym uzasadnieniem jest to, że nie ma obecnie takiej potrzeby, bo inflacja jest niższa i w całym pierwszym półroczu nie przekroczy 5 proc.
Natomiast, jak zapewnia rząd, gdyby pojawiła się groźba, że 5 proc. będzie przekroczone, rozwiązanie wejdzie w życie. Eksperci dziwią się takiemu tłumaczeniu, ich zdaniem takie kryzysowe rozwiązania najlepiej przyjmować zanim nadejdzie kryzys. Możliwe, że o decyzji przesądziły względy polityczno-komunikacyjne. Choć inflacja w całym I półroczu nie przekroczy 5 proc., to jednak będą miesiące, w których będzie powyżej tego poziomu.
Rząd mógł się bać, że gdy emeryci dowiedzą się, że w danym miesiącu wzrost cen przekroczy 5 proc., będą domagali się ponownej waloryzacji, co zapewne w kampanii prezydenckiej zostanie wsparte przez opozycję.
[SPEŁNIONA] Śmialiście się z "babciowego", będzie "babciowe" w tym roku – w ramach programu Aktywna Mama. Wypłacimy każdej mamie, każdej rodzinie, wszystkim rodzicom, którzy potrzebują tej pomocy na opiekę nad swoim maleństwem, 1500 złotych miesięcznie.
"To będzie nasze 500 plus" - przewidywał jeszcze przed wejściem w życie programu "Aktywny rodzic" nasz rozmówca z koalicji. Program ruszył z początkiem października, objętych jest nim ponad pół miliona dzieci w wieku 12-35 miesięcy. Spotkał się on z dużym odzewem, a największym wzięciem cieszył się komponent "Aktywnie w żłobku" - czyli dofinansowanie pobytu dziecka w żłobku w wysokości 1500 zł miesięcznie.
Na starcie spore szkody wizerunkowe dla programu wyrządziły władze lokalne, które tuż przed jego wejściem w życie zaczęły masowo rewidować struktury kosztów funkcjonowania placówek opiekuńczych. Chodziło o to, by "skonsumować" pełne świadczenie, a rodzice wyszli "na zero". Nie wszędzie jednak tak się stało, w części samorządów, np. w Koszalinie, próbowano doliczyć kolejne opłaty dla rodziców.
Rząd co prawda skutecznie powstrzymał te zakusy, niemniej powstało wrażenie, że przez wejście w życie programu koszty opieki żłobkowej momentalnie poszły w górę. - Skoro na starcie programu trzeba się z niego tłumaczyć, to trudno to uznać za wizerunkowy sukces - skwitował jeden z rządowych rozmówców.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Wprowadzimy Radę Fiskalną – ludzi neutralnych, którzy będą opiniowali wydatki w taki sposób, aby nasza możliwie szczodra, hojna polityka społeczna nie zagrażała w żaden sposób stabilności finansowej państwa.
Zgodnie z planem Rada ma zacząć działalność od 2026 roku. Przy czym sam pomysł nie jest autorskim pomysłem rządu. To Unia Europejska wymaga (dyrektywa 2024/1265 z kwietnia), by w każdym kraju członkowskim istniało niezależne ciało opiniujące politykę fiskalną państwa. Rada Fiskalna ma liczyć 7 osób, wybieranych przez prezydenta, kolegium NIK, ministra finansów, Sejm, przedstawicieli organizacji związkowych, pracodawców oraz jednostek samorządu terytorialnego.
Projekt ustawy, przedstawiony w maju przez Ministerstwo Finansów, jest jeszcze na etapie prac rządowych. Najwięcej pytań budzi to, jak faktycznie Rada będzie w stanie korygować politykę fiskalną rządu. Jej wskazania nie będą zobowiązujące, a rząd będzie wobec niej działał w trybie "comply or explain", czyli jeśli nie uwzględni jej zaleceń, będzie przynajmniej musiał to uzasadnić.
[SPEŁNIONA] Chcę bardzo mocno podkreślić, że musimy się przygotować na tyle, na ile to możliwe, na tyle, na ile to w naszej mocy, abyśmy samodzielnie potrafili zadbać o nasze bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo militarne. Nadzór cywilny nad polskim wojskiem to jest coś naprawdę dzisiaj kluczowego. Ten nadzór to przede wszystkim konsekwentne uzbrajanie polskiej armii, z poszanowaniem tych wszystkich zobowiązań i kontraktów zawartych przez naszych poprzedników.
Jeśli chodzi o kwestie militarne, to kurs po poprzednikach, zarówno na wzrost wydatków na obronność, jak i na duże kontrakty zbrojeniowe, został utrzymany. W przyszłym roku Polska z wydatkami na poziomie 4,7 proc. PKB będzie wydawała najwięcej w NATO (jeśli brać pod uwagę stosunek do wielkości całej gospodarki).
Zasadniczo kontrakty zbrojeniowe są podtrzymywane, choć następuje ich naturalna korekta. Konieczna tym bardziej, że wiele zakupów PiS robionych było pod potrzeby kampanii wyborczej. Bardziej liczył się efekt niż konkretne warunki, nie mówiąc już o tym, że wiele z kontraktów nie uwzględniało koniecznych do poniesienia kosztów po stronie polskiej.
[SPEŁNIONA] Przywiozę z Brukseli te upragnione, te wyczekiwane przez polskich przedsiębiorców, polskie samorządy miliardy euro.
Jednym z pierwszych posunięć Donalda Tuska jako premiera był wyjazd do Brukseli. Komisja Europejska faktycznie zgodziła się na wypłatę środków. Do tej pory Polska złożyła trzy wnioski o płatność, w końcówce roku chce złożyć jeszcze kolejne dwa. Od początku roku z KPO wpłynęło 27 mld zł, a do końca roku - jak zapowiada Katarzyna Pełczyńska Nałęcz - może wpłynąć jeszcze 40 mld zł, czyli łącznie 67 mld zł.
NBP tłumaczy się z podwyżki dla prezesa Glapińskiego
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Pan profesor Adam Bodnar będzie gwarantem tego, że Prokuratura Generalna, chociaż w rękach ministra w związku z waszą ustawą, będzie naprawdę prokuraturą niezależną – niezależną także od partii rządzących dzisiaj w kraju.
Choć od początku było wiadomo, że obecna władza będzie chciała rozdzielić funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, tempo wdrażania tej zmiany nie jest zbyt szybkie (planowany termin przyjęcia projektu ustawy przez rząd to czwarty kwartał 2024 r., potem jeszcze prace w parlamencie).
Projekt ustawy w tej sprawie poznaliśmy w lipcu - prokuratora generalnego, w myśl proponowanych przepisów, powoła bezwzględną większością głosów Sejm, za zgodą Senatu. Kandydat na to stanowisko powinien mieć m.in. co najmniej 20-letni staż na stanowisku prokuratora lub sędziego, w stanie czynnym.
Dlaczego na zmianę ciągle czekamy? Po pierwsze, rząd jest przekonany, że takiej zmiany nie podpisze prezydent, sprzeciwiający się dotychczasowym zmianom w Prokuraturze Krajowej, dlatego sprawa może się rozstrzygnąć dopiero po wyborach prezydenckich. Po drugie, na tym etapie porządkowania sytuacji w wymiarze sprawiedliwości (zwłaszcza zmiany kadrowe, z prokuratorem krajowym na czele) łączenie funkcji prokuratora generalnego z ministrem sprawiedliwości w osobie Adama Bodnara może być dla rządzących poręczne.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Andrzej Domański będzie odpowiadał za państwowe finanse. Jest jednym z kluczowych autorów programu 100 konkretów. Pracował także nad programem całej "Koalicji 15 października" i będzie też tą personalną gwarancją, że to wszystko, co jest tu zapisane, to wszystko, co prezentowaliśmy przed Polakami i Polakami, będzie miało także solidne zabezpieczenie finansowe, a równocześnie państwo polskie nie będzie narażone na turbulencje finansowe.
Sytuacja w finansach publicznych jest napięta, w dużej mierze odziedziczona po poprzednikach. Dowodem tego jest nałożenie na Polskę procedury nadmiernego deficytu na podstawie deficytu za 2023 r. Nowy rząd podtrzymał wydatki poprzedników, dołożył własne, jak "babciowe" czy podwyżki dla budżetówki. Jednocześnie w ciągu roku okazało się, że dochody budżetu będą niższe od założonych prognoz.
Plan na przyszły rok zakłada bardzo wysoki deficyt, na poziomie 5,7 proc. PKB, który później ma spadać, ale jednocześnie resort finansów zakłada przejściowy wzrost długu ponad poziom 60 proc. Andrzej Domański negocjuje właśnie z Brukselą plan zmniejszania deficytu i długu, już wcześniej Polska dostała obietnicę ulgowego traktowania z uwagi na wysokie wydatki zbrojeniowe.
Nie widać, by na horyzoncie były problemy z finansowaniem długu mimo dużych potrzeb pożyczkowych. Ale na razie miejsca na kolejny pakiet obietnic ze 100 konkretów, jak podwojenie kwoty wolnej, nie ma - ma się pojawić pod koniec kadencji.
[SPEŁNIONA] Przeprowadzimy błyskawiczny audyt i przedstawimy także obraz tego, co działo się w spółkach Skarbu Państwa.
Audyty są faktycznie prowadzone, a ich wyniki regularnie przedstawiane przez kolejne spółki. Ich efektem często są domniemane nieprawidłowości na wiele milionów złotych, a także informacje o fikcyjnych etatach dla partyjnych nominatów PiS. Choćby w niedawnej rozmowie z money.pl prezes PKO BP Szymon Midera stwierdził, że przeprowadzony audyt w grupie kapitałowej banku wykazał, że "brakuje jakichkolwiek dowodów świadczenia pracy przez niektóre zatrudnione w ostatnich latach osoby".
Inna sprawa, że obecna koalicja też miejscami ulega podobnym pokusom, instalując swoich nominatów, co pokazała ostatnia afera dotycząca obsady stanowisk w Totalizatorze Sportowym. Sprawę musiał ukrócić szef resortu aktywów państwowych, zwalniając prezesa Totalizatora za niedochowanie standardów.
[SPEŁNIONA] Obiecaliśmy, że na Śląsku (...) będzie polskie Ministerstwo Przemysłu.
Resort rozpoczął funkcjonowanie w Katowicach z początkiem marca. Sama idea nie budziła zachwytów w koalicji, postrzegano to jako "ruch pod publiczkę" Donalda Tuska z kampanii, który na dłuższą metę zdezorganizuje życie urzędnikom z Warszawy. Ale nie o samą lokalizację resortu chodziło.
- To trochę tak, jakby powoływać ministerstwo edukacji średniej - ironizował jeden z naszych rozmówców z KO. Niemniej resort Marzeny Czarneckiej zaczyna zyskiwać na znaczeniu - właśnie tam, z Ministerstwa Klimatu, przeniósł się pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Już nie będzie tak, że polski przedsiębiorca kupuje drewno w Niemczech, w Austrii, w Szwecji, bo polskie drewno wyjeżdża z bliżej nieznanych powodów hurtowo do Chin.
W pierwszym półroczu tego roku wyeksportowaliśmy do Chin więcej drewna niż rok wcześniej. Resort klimatu i środowiska tłumaczy, że to efekt zawartych wcześniej kontraktów. W kwietniu szefowa ministerstwa Paulina Hennig-Kloska wydała rekomendacje dla Lasów Państwowych (LP), których celem ma być zmniejszenie eksportu. Na początku października LP przedstawiły nowe zasady sprzedaży drewna, zakładające m.in. wyższy udział kryteriów pozacenowych w ocenie ofert zakupu, premiowanie zakupu lokalnego, mechanizmy ograniczające opłacalność eksportu drewna nieprzetworzonego.
[SPEŁNIONA] Przyszłość CPK rozstrzygnie się w sposób transparentny.
W pewnym sensie do rozstrzygnięć doszło, choć po serii komunikacyjnych wpadek w tym obszarze ze strony rządzących, a sam plan działań, nazwany "Trójskokiem w nowoczesność" sprawia wrażenie aksamitnego wyjścia z problemu CPK, który obecnie rządzący - jeszcze jako opozycja - nazywali pisowską gigantomanią.
Bo od teraz CPK jest tylko częścią większego projektu, zakładającego trzy części. Pierwsza to rozbudowa sieci szybkiej kolei. Druga to "rozwijanie regionalnych lotnisk, które są dostępne dla każdego". I to tu zaszyta jest również budowa lotniska w Baranowie. Trzecia część zakłada rozwój Polskich Linii Lotniczych LOT.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Ludzie w Polsce zobaczą, że można naprawdę mądrze, skutecznie wykorzystywać te gigantyczne środki finansowe, jakie powinny służyć skutecznie ochronie zdrowia i wszystkim pacjentkom i pacjentom.
Wydatki na ochronę zdrowia faktycznie rosną i będą rosły w kolejnych latach w związku z tak zwaną ustawą nakładową, która przewiduje ich zwiększenie w relacji do PKB. Wydatki na ten cel mają wzrosnąć ze 191 mld zł w tym roku do 221,7 mld zł w przyszłym. Tyle że, jak się okazuje, to za mało nawet w tym roku i resort zdrowia już otrzymał 3 mld zł od Andrzeja Domańskiego, a chce kolejnych 3 mld zł.
Kwota nadwykonań tylko za trzeci kwartał szacowana jest na 5 mld zł. Kłopoty w szpitalach już widać, nieopłacane są zabiegi ponadlimitowe, ograniczana jest liczba świadczeń. Jak wylicza Federacja Przedsiębiorców Polskich, do końca 2024 roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie 7-10 mld zł. Pytanie, o ile więcej będzie potrzeba pieniędzy w przyszłym roku. Ochrona zdrowia może okazać się jednym z największych wyzwań tej kadencji.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Słyszeliśmy o ambitnym planie promowania idei Igrzysk Olimpijskich w Polsce. Pomysł bardzo ambitny, muszę powiedzieć – bardzo taki perspektywiczny.
"Myślę, że to duży projekt wymagający sprawdzenia jego zasadności ekonomicznej. Doświadczenia pokazują, że wiele państw i miast, które organizują olimpiadę, gospodarczo na tym nie zarabiają" - tak jeszcze w 2023 r. o pomyśle ubiegania się przez Polskę o organizację igrzysk wypowiadał się obecny minister finansów Andrzej Domański.
To jednak nie odstręczyło premiera Donalda Tuska, by w sierpniu 2024 roku obwieścić, że będziemy się ubiegali o możliwość organizacji igrzysk w 2040 lub 2044 roku. Koszt to zapewne kilkadziesiąt miliardów złotych - ostatnie wydarzenie w Paryżu kosztowało 8,8 mld euro. Oczywiście perspektywa dwudziestu lat jest tak odległa, że zaplanować można wszystko, niemniej na poziomie komunikacyjnym z dzisiejszej perspektywy deklaracja Tuska może wydawać się problematyczna.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Zbudujemy najnowocześniejszy i najambitniejszy system opieki, aktywnej opieki nad naszymi seniorami w Europie. (...) Jego symbolem będzie bon senioralny.
Bon senioralny jest na etapie prac rządowych. Ma być przeznaczony na opiekę nad seniorami. Projekt miał być znany do końca września, ostatecznie został opublikowany w poniedziałek 14 października.
[CZĘŚCIOWO SPEŁNIONA/W TRAKCIE REALIZACJI] Z całą pewnością polscy rolnicy, mieszkanki i mieszkańcy polskiej wsi, ale przede wszystkim rolniczki i rolnicy, zobaczą, co to naprawdę znaczy twarda, kompetentna, zdecydowana walka o ich interesy.
Nastąpiły korekty w Zielonym Ładzie odnoszącym się do wsi, zniesiony został obowiązek ugorowania, gospodarstwa do 10 ha zostały zwolnione z wymogów środowiskowych. Punktem zapalnym na dłuższą metę nadal będzie liberalizacja handlu produktami rolnymi z Ukrainą i potencjalne warunki włączenia jej rynku rolnego do UE. Polska chce, by negocjacje członkowskie zacząć właśnie od najtrudniejszych rozdziałów w tym rolnictwa.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl